„L’Equipe” pisze też, że ojcem zwycięstwa jest Dimitri Payet, piłkarz urodzony na wyspie Reunion. To on podawał piłkę Olivierowi Giroud przy pierwszej bramce, a potem zapewnił Francji zwycięstwo fantastycznym strzałem. Gazeta zauważa również, że mecz mógł potoczyć się inaczej, gdyby nie świetna obrona Hugo Llorisa w czwartej minucie i podkreśla, że wszyscy zapamiętają łzy wzruszenia Payeta, gdy tuż przed końcem meczu trener Didier Deschamps zdejmował go z boiska.
„Le Monde” napisał: „Mogło skończyć się źle, ale skończyło się pięknie. Didier Deschamps nie może jednak spodziewać się nagłego przypływu pewności siebie w zespole. Francuzi dostali ostrzeżenie: nic nie będzie dla nich proste w tym turnieju”.
„Le Figaro”: „W trudnej sytuacji społecznej w kraju, przy wszystkich obawach związanych z terroryzmem i strajkami zespół Deschampsa zaczął te mistrzostwa pięknie, choć nie bezboleśnie. Po dwóch latach meczów towarzyskich, chaotycznych przygotowaniach, konieczności rezygnacji z czołowych piłkarzy i polemikach na temat rasizmu, Francja udowodniła, że ma twardy charakter”.
Gazeta „Liberation” jest najbardziej wstrzemięźliwa w pochwałach: „Dzięki dwóm znakomitym indywidualnym akcjom Francja z trudem pokonała rumuński kolektyw. To nie był uspokajający początek mistrzostw”.