Rusza turniej Raw Air. Skok po czarny talerz

Czas na przedostatnie ważne wydarzenie tej zimy – turniej Raw Air. Przepis jest znany: trzy norweskie skocznie, osiem dni rywalizacji, liczy się każda próba.

Publikacja: 08.03.2024 03:00

Stefan Kraft powalczy o trzecie zwycięstwo w Raw Air

Stefan Kraft powalczy o trzecie zwycięstwo w Raw Air

Foto: GEORG HOCHMUTH / APA / AFP

Skoczkowie przyjęli tę nowość zimą 2016/2017 całkiem przychylnie, choć wtedy skakano w czterech miastach, w programie był jeszcze konkurs drużynowy i zagęszczenie wydarzeń mogło nieco przestraszyć uczestników.

Nagroda jednak przyciągała (100 tysięcy euro dla pierwszej trójki to było wówczas znacznie więcej, niż dawał Turniej Czterech Skoczni), chęć zmierzenia się z wyzwaniami robiła swoje, jeśli na coś narzekano, to na problemy logistyczne z transportem ekip.

Czytaj więcej

PŚ w Lahti. Aleksander Zniszczoł wreszcie na podium

Po sześciu edycjach Raw Air trochę się zmienił. Zimą 2019/2020 doszła rywalizacja kobiet, zniknął konkurs drużynowy, w końcu ograniczono liczbę miast-gospodarzy do trzech, co dało czas na oddech i więcej spokoju w podróżach między skoczniami. Ogólna idea się nie zmieniła – to zagęszczony cykl konkursów, w których do klasyfikacji końcowej turnieju zalicza się zarówno skoki kwalifikacyjne (w nazewnictwie turniejowym – prologi), jak i konkursowe.

Więcej dramatyzmu w turnieju Raw Air

W szczegółach jest w tym roku trochę nowości. Pierwszym przystankiem będzie Oslo, czyli duża skocznia (HS 134) na wzgórzu Holmenkollen. W stolicy Norwegii przewidziano klasyczny układ startów znany z Pucharu Świata: w piątek 8 marca odbędzie się prolog, dzień później konkurs. W niedzielę 10 marca zaplanowano kolejny prolog, po nim, także w niedzielę, drugi konkurs. Razem sześć prób zaliczanych do klasyfikacji turniejowej.

Poniedziałek 11 marca to dzień przerwy, konieczny, by uczestnicy i uczestniczki przejechali sprawnie na północ, do Trondheim. W tym mieście w 2025 roku odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, zatem konkursy Raw Air 2024 będą ważnym sprawdzianem gotowości obu przebudowanych skoczni Granasen, normalnej (HS 105) i dużej (HS 138), do wyzwań imprezy światowej. Można rzec, że to ich międzynarodowa inauguracja, gdyż zeszłej zimy nie były jeszcze gotowe.

Do Trondheim pojedzie jedynie pierwsza pięćdziesiątka klasyfikacji Raw Air po konkursach w Oslo. To oznacza, że na Granasen nie będzie prologów, jedynie serie konkursowe. Te konkursy odbędą się 12 i 13 marca (panie będą skakać dwukrotnie na skoczni normalnej, panowie na dużej). Po nich uczestnicy będą mieli zaliczone po dziesięć skoków do klasyfikacji łącznej turnieju.

Nagrody za wysiłek są niemałe i równe dla obu płci – zwycięzcy otrzymają po 40 tysięcy euro

W czwartek 14 marca skoków nie będzie, cała kawalkada wróci na południe Norwegii. Ostatni przystanek to wielki obiekt (HS 240) w Vikersund, na której Stefan Kraft ustanowił rekord świata długości lotu – 253,5 m. Na Vikersundbakken (albo, jak wolą Norwegowie – Monsterbakken) przewidziano tylko jeden prolog, 15 marca w piątek. Ta seria wyłoni czterdziestkę, która rozegra dwuseryjny konkurs lotów w sobotę.

W niedzielę 17 marca stawka ponownie zostanie zmniejszona – do 30 skoczków, wedle bieżącej klasyfikacji turnieju Raw Air. Nie będzie już serii próbnych lub kolejnego prologu. Po prostu cała trzydziestka pojawi się w pierwszej serii niedzielnego finału. Po niej rozegrana zostanie druga z udziałem 20 najlepszych, a następnie trzecia i ostatnia – tylko dla najlepszej dziesiątki.

W sumie najlepsi oddadzą 16 punktowanych skoków (13 serii konkursowych plus 3 prologi), mistrza poznamy po ostatniej próbie. Taki pomysł na podniesienie emocji może się sprawdzić, tym bardziej że na skoczni mamuciej różnice między skokami mogą być rzeczywiście znaczne i przynosić nagłe zmiany pozycji. – Dzięki temu zmodyfikowanemu trybowi rywalizacji chcemy dodać akcji dramatyzmu, zwłaszcza w finale w Vikersund – potwierdził dyrektor FIS ds. skoków Sandro Pertile.

Panie wystartują na Monsterbakken na nieco innych zasadach. Do sobotniego i niedzielnego konkursu lotów dopuszczona będzie pierwsza piętnastka klasyfikacji generalnej PŚ plus do pięciu skoczkiń z pierwszej piętnastki klasyfikacji Raw Air po konkursach w Trondheim.

Polska piątka na Raw Air

W 2023 roku Raw Air wygrali Halvor Egner Granerud i Ema Klinec. Na liście zwycięzców są też Stefan Kraft (2017 i 2022), Kamil Stoch (2018 i 2020) oraz Ryoyu Kobayashi (2019). Oprócz Klinec turniej pań wygrały Maren Lundby (2018 i 2020) i Nika Kriznar (2022). W tym roku mistrza należy szukać w trójce prowadzącej w PŚ (Kraft, Kobayashi, Andreas Wellinger) i PŚ w lotach (Peter Prevc, Kraft, Timi Zajc), choć nie można wykluczyć też jakiejś słoweńskiej, austriackiej lub norweskiej niespodzianki.

Polacy jadą na Raw Air w piątkę: Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot. Wobec dotychczasowych wydarzeń w PŚ tylko Olek Zniszczoł wydaje się gotów do skoków i lotów na poziomie dającym satysfakcję polskim kibicom.

Czytaj więcej

Skoki w Lahti. Lovro Kos najlepszy, Olek Zniszczoł trzyma poziom

Nagrody za wysiłek są, jak na skoki narciarskie, niemałe i równe dla obu płci. Mistrzyni i mistrz otrzymają po 40 tysięcy euro, osoby na drugich miejscach – 13 tysięcy, trzecie miejsce oznacza czek na 6 tysięcy euro. Do tych kwot dochodzą regularne premie wypłacane po każdym konkursie wedle taryfikatora Pucharu Świata FIS kobiet i mężczyzn.

Są też trofea – charakterystyczne czarne talerze wykonywane ręcznie w położonej w miejscowości Jevnaker (40 km na północ od Oslo) hucie szkła Hadeland (huta powstała w 1762 roku, jest najstarszym przedsiębiorstwem przemysłowym w Norwegii). Wedle projektantów niebanalny kształt i kolor ma odzwierciedlać trud oraz dramat rywalizacji zanurzonej w historii i wartościach skandynawskiego kraju. Kto zdobędzie, ten dostrzeże.

Skoczkowie przyjęli tę nowość zimą 2016/2017 całkiem przychylnie, choć wtedy skakano w czterech miastach, w programie był jeszcze konkurs drużynowy i zagęszczenie wydarzeń mogło nieco przestraszyć uczestników.

Nagroda jednak przyciągała (100 tysięcy euro dla pierwszej trójki to było wówczas znacznie więcej, niż dawał Turniej Czterech Skoczni), chęć zmierzenia się z wyzwaniami robiła swoje, jeśli na coś narzekano, to na problemy logistyczne z transportem ekip.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Skoki narciarskie
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 m. Rekord, który może zmienić skoki narciarskie
Skoki narciarskie
Kamil Stoch chce znów wygrywać. Ma w tym pomóc osobisty trener
Skoki narciarskie
Kamil Stoch z własnym trenerem. Polski Związek Narciarski wyraził zgodę
Skoki narciarskie
Konkurs lotów w Planicy. Kryształy były dla innych
Skoki narciarskie
Planica. Ostatni kryształ dla Daniela Hubera, piękne loty Olka Zniszczoła
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej