36-latek najpierw dostał od losu karty kiepskie, a później - doskonałe. Polak wykorzystał wiatr pod narty, poleciał na 105. metr. Oszalał ze szczęścia, bo musiał czuć, że to był skok na medal, skoro różnice w czołówce po pierwszej serii nie były duże. Kolejni rywale lądowali bliżej, wreszcie presji nie wytrzymał lider Stefan Kraft. Koledzy najpierw wzięli Żyłę na ręce, a później natarli go śniegiem.
Drugie miejsce zajął Andreas Wellinger, a trzecie - Karl Geiger. Kraft był czwarty, kolejne lokaty obsadzili Kubacki oraz Stoch. Pierwszy mógł być rozczarowany, bo przyjechał do Planicy jako wicelider Pucharu Świata. Drugi przez wiele tygodni szukał formy i oddał dwa bardzo dobre skoki.
Czytaj więcej
- Nie pamiętam tego skoku. Brak mi słów, jestem na skraju łez - mówi Piotr Żyła. Polak po ataku z...
Przygrywką do tej walki była wyrównana pierwsza seria, w której dużą rolę odegrał wiatr. Żyle dmuchnęło w plecy, a skaczącemu po nim Kraftowi - pod narty. Pierwszy dostał ponad cztery punkty rekompensaty, drugiemu odjęto blisko cztery. Lanisek na swoją próbę czekał kilka minut, ale dopisało mu szczęście. Mniej miał go Kubacki. Nikt w czołówce nie dostał wyższego bonusu za wiatr.
Piątego Constantina Schmida i dziesiątego Halvora Egnera Graneruda dzieliło niespełna pół punktu. Kandydatów do podium mieliśmy kilkunastu. Mierzyć w kierunku podium mogła wręcz połowa finałowej stawki, skoro Żyła był trzynasty i tracił do lidera trzy metry.