W półfinale znacznie trudniejszą przeprawę niż Skra miała Resovia. Niewiele brakowało, by przegrała czwarte spotkanie i o awansie do finału decydowałby wtedy piąty mecz w Kędzierzynie-Koźlu. W tie-breaku wyraźnie prowadzili goście (11:7) i tylko wiara, że można jeszcze odwrócić losy spotkania – jak powie później Marcin Wika, przyjmujący Resovii – pozwoliła im wyprzedzić rywali na finiszu.
Jedni i drudzy grali osłabieni. Rzeszowianie bez zdolnego środkowego Łukasza Perłowskiego, który dzień wcześniej doznał poważnej kontuzji barku, a goście bez Kanadyjczyka Terance’a Martina i Czecha Jakuba Novotnego (wchodził tylko na zmiany).
Resovia i Skra to dwie najbogatsze drużyny w PlusLidze o zbliżonych, sięgających 10 milionów złotych, budżetach. Oba zespoły mają zagranicznych trenerów (Daniel Castellani – Skra i Ljubomir Travica – Resovia) i wielu reprezentantów Polski w składzie. O ile jednak drużyna z Rzeszowa musiała ostro zapracować na awans do finału, o tyle Skra zrobiła to z marszu, wygrywając trzy mecze, a mający duże aspiracje Jastrzębski Węgiel właściwie jej w tym nie przeszkadzał.
Teraz wypada mieć tylko nadzieję, że Resovia nie pójdzie tą drogą i nie zadowoli się srebrnym medalem oraz pewnym już udziałem w Lidze Mistrzów. Nawet bez kontuzjowanego Perłowskiego to przecież mocny zespół. Paweł Woicki, Marcin Wika, Krzyszof Gierczyński i Krzysztof Ignaczak to olimpijczycy z Pekinu. Atakujący Mikko Oivanen ma stałe miejsce w reprezentacji Finlandii. To jego uznano za najbardziej wartościowego gracza ostatniego meczu w Rzeszowie.
Skra, czterokrotny mistrz Polski, to nie tylko Mariusz Wlazły i Stephane Antiga. Tu aż roi się od kadrowiczów. Daniel Pliński, Marcin Możdżonek, Bartosz Kurek, Jakub Jarosz, Piotr Gacek dostali powołania od Castellaniego, nowego trenera kadry.