Pozycja Senstada była kwestionowana już w ubiegłym roku, gdy nasza reprezentacja zajęła 16. miejsce na mistrzostwach świata i straciła szanse na udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Paryżu, a to był cel, jaki postawiły przed selekcjonerem poprzednie władze Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP). List wspierający trenera napisały wówczas nawet same kadrowiczki.
Wyniki Senstada nie bronią, skoro jego reprezentacja zajęła 15. i 16. miejsce na mistrzostwach świata oraz 14. i 13. miejsce na mistrzostwach Europy. Zdarzały się momenty, bo Polki potrafiły pokonać Czarnogórę (2021), Hiszpanię (2022) czy Serbię (2023), ale drużynie wciąż daleko do sukcesów sprzed dekady, gdy Polki za kadencji Kima Rasmussena dwa razy grały w półfinale mistrzostw świata.
Czytaj więcej
Polacy zaczęli eliminacje mistrzostw Europy od remisu z Izraelem (32:32) i zwycięstwa nad Rumunią (28:27). Marcin Lijewski pracuje z kadrą od półtora roku, ale jego drużyna na razie się nie rozwija.
Reprezentacja Polski w piłce ręcznej. Przeciętnie, ale stabilnie
Dziś jest stabilnie, ale przeciętnie, i trudno oczekiwać, że to się zmieni podczas startujących w czwartek mistrzostw Europy, których gospodarzami są Szwajcaria, Austria i Węgry. Polki zagrają w Bazylei z Francuzkami (28 listopada), Portugalkami (30 listopada) oraz Hiszpankami (2 grudnia). Awans do fazy zasadniczej wywalczą dwie najlepsze drużyny każdej grupy.
Faworytkami są Francuzki, czyli mistrzynie świata i wicemistrzynie olimpijskie. Portugalki na tej imprezie grają dopiero po raz drugi głównie dzięki temu, że po raz pierwszy mistrzostwa Europy odbywają się w 24-zespołowej obsadzie. Najważniejszy dla Polek w kontekście walki o wyjście z grupy będzie więc najprawdopodobniej mecz z Hiszpankami, czyli czwartą drużyną świata z 2021 roku.