Polacy wyglądają dziś na boisku najlepiej, kiedy nie mają piłki. Pierwszy spotkanie turnieju pokazało, że selekcjoner Marcin Lijewski dopracował obronę i — niezależnie od ustawienia — nasi kadrowicze momentami radzą sobie w niej całkiem dobrze. Norwegom w atakach pozycyjnych miewali problemy, ale są mistrzami świata w kontrataku i każda strata bądź niecelny rzut w meczach z nimi kosztują bardzo dużo, co potwierdził czwartkowy wieczór.
Selekcjoner przyznał przed wyjazdem do Berlina, że plan na ostatnie zgrupowanie modyfikował dwukrotnie, za każdym razem ograniczając go o jedną trzecią, a ostatecznie i tak wykonał 20–30 proc. Czasu zabrakło z pewnością na dopracowanie ataku, który zgrzytał. Brakowało pomysłu, skuteczności oraz kontuzjowanego, leworęcznego Michała Daszka. Pierwszego gola z dziewięciu metrów zdobył w 18. minucie Damian Przytuła. Później wcale nie było lepiej.