Po porażce z Hiszpanią reprezentacja Polski nie ma nawet matematycznych szans na zajęcie drugiego miejsca w Grupie I i awans do dalszych gier. Taki wynik oznacza, że komplikuje się sprawa walki o awans do igrzysk olimpijskich w Paryżu (2024). Martwi też styl, w jakim Polacy zagrali na najważniejszej imprezie, której byli współgospodarzami.
Patryk Rombel budował drużynę z myślą o dobrym wyniku właśnie w tych mistrzostwach świata.
Pustka po starej gwardii
– Jeszcze wstrzymajmy się z ocenami, ale na pewno cel, o jakim mówili zawodnicy i trenerzy, nie został osiągnięty. Nie można mówić o udanych mistrzostwach świata po takich meczach jak ze Słowenią i słabą Arabią Saudyjską. Kiedy Polacy grali bez presji, to momentami potrafili zagrać dobrze z Hiszpanią i Francją, ale od czterech lat słyszę właśnie o takich momentach – mówi „Rz” Grzegorz Tkaczyk, były kapitan reprezentacji.
Czytaj więcej
Trener Industrii Kielce i były selekcjoner polskiej kadry Tałant Dujszebajew: – Realnie myśląc, powinniśmy zająć w mistrzostwach świata miejsce 15-20.
Podobnego zdania jest Artur Siódmiak, który też był w słynnej drużynie prowadzonej przez Bogdana Wentę, a w 2009 roku wykonał w ostatnich sekundach meczu z Norwegią rzut, który dał awans do ćwierćfinału. – To był emocjonalny rollercoaster. Polacy zagrali dwa dość dobre mecze, ale występy przeciwko Słowenii i Arabii Saudyjskiej zamazały ten obraz. Może ktoś powie, że awans do ćwierćfinału był celem na wyrost, jednak ja uważam, że przy odpowiednim nastawieniu, odrobinie szczęścia i lepszej grze można było go osiągnąć. Porażka różnicą niemal dziesięciu bramek ze Słowenią była zbyt wysoka – mówi Siódmiak „Rz”.