Do zasadniczej części mundialu nasza drużyna awansowała tylko z zaliczonymi dwoma punktami za wygrany mecz z Tunezją. To powoduje, że praktycznie Polki nie mają miejsca na błędy, bo do ćwierćfinału wejdą tylko dwie reprezentacje, a faworytki, czyli Francja i Holandia, na razie wygrywają wszystko. O awansie do kolejnej fazy turnieju rozstrzygnie pewnie starcie z gospodyniami, drużyną Holandii, ale żeby tak się stało, to trzeba wygrać pozostałe mecze, z Argentyną i Austrią.
Obie drużyny nie należą do potęg, ale potrafią grać w piłkę ręczną, o czym Polki mogły się przekonać w czwartek. Mecz z Argentyną był niemal lustrzanym odbiciem wtorkowego starcia z Francją. Tam zawodniczki Arne Senstada zaczęły świetnie i napędziły mistrzyniom świata trochę strachu, ale w drugiej połowie opadły z sił.
Polska – Argentyna. Dlaczego trener Arne Senstad podniósł głos?
Teraz zaczęły fatalnie i długo musiały gonić wynik. Zaczęło się od dwóch goli dla Argentyny i słabej gry Polek w ataku. Do tego dochodziły jeszcze gra w osłabieniu, co tylko powiększało problemy. Trener Senstad zdejmował wtedy bramkarkę, a Polki, zamiast zbierać punkty, straciły kilka razy piłkę i pozwoliły na zdobycie łatwych bramek.
Szczególnie dawała się we znaki Elke Karsten, która w całym meczu uzbierała aż dziewięć goli, rzucając ze skutecznością 75 proc. Biało-czerwone grały tak słabo w obronie, że trener Senstad podniósł głos podczas przerwy na żądanie, co zdarza mu się nieczęsto.
Czytaj więcej
Pierwsza połowa dawała kibicom nadzieję na to, że polskie piłkarki ręczne zdołają sprawić sensacj...