Zniesiona zostanie zasada, że na boisku w składzie drużyny może przebywać jednocześnie maksimum dwóch obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, a wprowadzony zostanie obowiązek wystawiania w zespole minimum jednego młodzieżowca.
O takich zmianach informuje „Przegląd Sportowy". Nie są to zresztą pomysły nowe. Wydawało się, że wejdą one w życie od tego sezonu, ale ostatecznie w lipcu nie osiągnięto porozumienia i decyzja została odłożona. Kluby protestowały wówczas, by grę zawodnika do lat 21 określały przepisy. Takie obostrzenia obowiązują już we wszystkich klasach rozgrywkowych w Polsce szczebla centralnego, poza ekstraklasą. W I lidze w każdym zespole musi być minimum jeden młodzieżowiec, w II lidze trenerzy muszą wystawiać dwóch takich zawodników w pierwszym składzie, szczebel niżej – trzech.
Przepis, oględnie mówiąc, wielkiego entuzjazmu nie wywołuje. – Jeśli młodzieżowiec będzie wystarczająco dobry, to sam wywalczy sobie miejsce w składzie. Nie ma potrzeby stwarzania sztucznych przepisów. Dla mnie to klasyczne podarowanie ryby, zamiast wędki – mówi były reprezentant Polski, ekspert telewizyjny Tomasz Łapiński.
W podobnym tonie wypowiada się inny srebrny medalista olimpijski z Barcelony, Grzegorz Mielcarski: – Przepisu tego nie można potępiać. Nie jest to jednak pomysł, który zrewolucjonizuje polską piłkę i poprawi jej jakość.
I faktycznie nie sposób krytykować PZPN za taką próbę, ale problemem naszego futbolu jest przede wszystkim szkolenie kandydatów na piłkarzy i trenerów. Przepis o przymusowej grze piłkarza poniżej 21. roku życia w podstawowym składzie tego nie poprawi. Podobnie jak nie zmienił nic wprowadzony kilka lat temu zakaz gry zawodników spoza UE. Jego wprowadzenie też miało w założeniu spowodować, że kluby przestaną szukać wzmocnień za granicą, a odważniej postawią na polską młodzież. I oczywiście nic takiego się nie stało – przynajmniej nie w stopniu zauważalnym – a dziś kluby przeforsowały rezygnację z tego rozwiązania.