Ekstraklasa SA czeka na prezesa

W walce liczą się już tylko dwaj kandydaci: dotychczasowy prezes Andrzej Rusko i Bogusław Biszof, ale kluby chcą poczekać z decyzją do przyszłego tygodnia. W tle są spory o nowy przetarg na prawa telewizyjne

Publikacja: 09.11.2007 02:56

Ekstraklasa SA czeka na prezesa

Foto: Rzeczpospolita

Prezes Ekstraklasy SA to ambasador ligowej piłki: używając swoich umiejętności i znajomości, ma sprawiać, by kluby się bogaciły, przyciągać do ekstraklasy wielki biznes, zabiegać u polityków o ulgi podatkowe dla futbolu. Kończący właśnie pierwszą kadencję Andrzej Rusko nie może się pochwalić wielkimi osiągnięciami, ale nie widać też kandydata, który zagwarantowałby, że poradzi sobie lepiej.

Najgroźniejszy z rywali, Bogusław Biszof, specjalista od marketingu z sukcesami w m.in. Kompanii Piwowarskiej, jest mile widziany przez PZPN i biedniejsze kluby, ale prezesa nie wybiera zgromadzenie udziałowców, lecz rada nadzorcza, a w niej przewagę mają bogaci. Z siedmiu członków rady czterech to przedstawiciele najlepszych drużyn ostatniego sezonu (tym razem Zagłębie Lubin, GKS Bełchatów, Legii i Cracovii), dwóch wybierają kluby (teraz przedstawicieli mają Lech i Odra), a siódmym jest delegat PZPN. Prezesa wybiera się zwykłą większością.

Rusko rządził ligą przez dwa lata, jego największe osiągnięcie to stworzenie rozgrywek Pucharu Ekstraklasy i Młodej Ekstraklasy. Do najważniejszej próby dotychczasowy prezes może nie dotrwać: niedługo po wyborach zacznie się przetarg na prawa telewizyjne, a potem również marketingowe do ligi i to o to toczy się prawdziwa gra.

Próby budowania różnych koalicji trwają od dawna i najbardziej aktywny był w nich dotychczas Zbigniew Boniek, udziałowiec Widzewa. Razem z Krzysztofem Dmoszyńskim, byłym prezesem Wisły Płock, który szuka sobie nowego miejsca w futbolu, walczył o to, by biedniejsze kluby miały większy wpływ na podział pieniędzy z nowego kontraktu telewizyjnego. Według wstępnych szacunków do zarobienia jest ponad 130 milionów złotych, ale są tacy, którzy uważają, że dużo więcej. Od 2000 roku wpływy ze stacji telewizyjnych stanowią większość w budżetach klubów z dolnej połowy tabeli.

Boniek (popierają go nie tylko biedni, również właściciel Groclinu Zbigniew Drzymała) próbował umieścić w radzie swojego przedstawiciela, a gdy to się nie udało, chciał zmienić ordynację i spowodować, by wyboru nowego prezesa dokonali wszyscy akcjonariusze. Także ten wniosek nie został przyjęty.

Przeciwko Rusce przemawia przede wszystkim fakt, że zgodził się być kuratorem PZPN, gdy po aferze korupcyjnej swoje porządki wprowadzić chciał Tomasz Lipiec.

– Poza tym nie ma się z czego tłumaczyć, bo ani niczego nie zepsuł, ani specjalnie nie naprawił. Wszystkie głośne pomysły, jak premiowanie grą w europejskich pucharach zwycięzcy Pucharu Ekstraklasy czy próby wprowadzenia możliwości korzystania z zapisu wideo przy sędziowskich wątpliwościach, były jednak na pokaz. To tak jak skakanie do basenu na główkę. Wypadałoby sprawdzić, czy w środku jest woda – mówi Michał Listkiewicz, prezes PZPN.

– Rusko, mimo że uważam go za swój wynalazek, nie zachwycił. Nawet Młoda Ekstraklasa, wbrew temu co sam mówi, nie jest jego autorskim pomysłem – podkreśla Dmoszyński.

Biszof dla wielu jawi się jako mąż opatrznościowy. To on załatwił najbardziej lukratywne kontrakty PZPN – z Telekomunikacją Polską (odpowiadał wówczas w TP SA za marketing i public relations) i Kompanią Piwowarską, która jest sponsorem trenera Leo Beenhakkera i reprezentacji Polski. Biszof ostatnio pożegnał się z tą firmą.

– Na szczęście żaden z kandydatów nie wywiesił na sztandarach walki z PZPN. Po pierwsze, to by im się nie udało, bo skoro poradziliśmy sobie z atakiem ministerialnym, to i z Ekstraklasą dalibyśmy radę. Po drugie, potrzebny jest człowiek, który zrozumie, że liga i reprezentacja, czyli PZPN, powinny żyć w symbiozie, bo są od siebie zależne – tłumaczy Listkiewicz.

Dla niektórych prezesów idealnego kandydata jednak nie ma: – Jeśli rzeczywiście miałby wygrać ktoś z dwójki Rusko – Biszof, to zaczynam żałować, że nie wystawiłem swojej kandydatury – mówi Robert Pietryszyn z Zagłębia Lubin.

Prezes Ekstraklasy SA to ambasador ligowej piłki: używając swoich umiejętności i znajomości, ma sprawiać, by kluby się bogaciły, przyciągać do ekstraklasy wielki biznes, zabiegać u polityków o ulgi podatkowe dla futbolu. Kończący właśnie pierwszą kadencję Andrzej Rusko nie może się pochwalić wielkimi osiągnięciami, ale nie widać też kandydata, który zagwarantowałby, że poradzi sobie lepiej.

Najgroźniejszy z rywali, Bogusław Biszof, specjalista od marketingu z sukcesami w m.in. Kompanii Piwowarskiej, jest mile widziany przez PZPN i biedniejsze kluby, ale prezesa nie wybiera zgromadzenie udziałowców, lecz rada nadzorcza, a w niej przewagę mają bogaci. Z siedmiu członków rady czterech to przedstawiciele najlepszych drużyn ostatniego sezonu (tym razem Zagłębie Lubin, GKS Bełchatów, Legii i Cracovii), dwóch wybierają kluby (teraz przedstawicieli mają Lech i Odra), a siódmym jest delegat PZPN. Prezesa wybiera się zwykłą większością.

Piłka nożna
Katarscy szejkowie w końcu się doczekali, PSG pierwszy raz wygrywa Ligę Mistrzów
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Piłka nożna
Finał Ligi Mistrzów. Kibicować PSG będzie nawet Wieża Eiffla
Piłka nożna
Chelsea wygrała we Wrocławiu Ligę Konferencji i zapisała się w historii. Uczeń przerósł mistrza
Piłka nożna
Właściciel Polonii Warszawa: Nie chcę być najbogatszym człowiekiem na cmentarzu
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Piłka nożna
Michał Probierz odkrył karty. Są niespodzianki w kadrze na mecze z Mołdawią i Finlandią
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont