Kibice w Gdańsku czekali na ten moment 20 lat. Po ostatnim gwizdku sędziego trener Dariusz Kubicki wykonał rundę honorową wokół boiska, a 10 tysięcy widzów wbiegło na murawę, by wspólnie z zawodnikami świętować powrót do ekstraklasy.
Chociaż o wygranej gospodarzy zadecydował rzut karny, nikt nie mógł narzekać na brak emocji i walki. Już na początku meczu doskonałej okazji nie wykorzystał Piotr Cetnarowicz, który strzałem głową z bliska nie zdołał pokonać Adriana Bieńka.
Potem inicjatywę przejęli goście. Michał Herman próbował zaskoczyć Pawła Kapsę z rzutu wolnego, ale ten przeniósł piłkę zmierzającą w górny róg bramki nad poprzeczkę. W Gdańsku najbardziej obawiali się Roberta Lewandowskiego. Akcje najskuteczniejszego zawodnika drugiej ligi kilka razy postawiły w stan gotowości obrońców Lechii, ale gola nie było. W drugiej połowie Paweł Zawistowski sfaulował w polu karnym Pawła Buzałę. Arbiter nie miał wątpliwości, natychmiast wskazał na 11. metr, a pewny strzał Macieja Rogalskiego przerwał serię Znicza (klub z Pruszkowa wygrał siedem kolejnych meczów). Gdy 15 minut później Zawistowski został kopnięty w głowę, sędzia nie zareagował.
To pierwsza porażka Znicza w tym roku. Piłkarze Jacka Grembockiego w środę staną przed kolejną szansą na awans. Do Pruszkowa przyjeżdża walcząca o utrzymanie Warta Poznań.
Trzeci w tabeli Piast Gliwice traci do wicelidera dwa punkty. Z gry o ekstraklasę nie rezygnuje również Arka Gdynia, która pokonała na wyjeździe Polonię Warszawa 2:1.