Nic straconego

Beitar - Wisła 2:1. Niefrasobliwie w obronie, nieskutecznie w ataku. Mistrzowie Polski za tydzień będą musieli odrabiać straty z meczu w Jerozolimie. Nie są słabsi od rywali.

Aktualizacja: 31.07.2008 11:57 Publikacja: 31.07.2008 02:36

Nic straconego

Foto: Rzeczpospolita

Obie drużyny we wczorajszym meczu stworzyły mnóstwo sytuacji pod bramką rywala. Nie znaczy to jednak, że zobaczyliśmy porywający futbol. Było raczej radośnie, bez większego przykładania wagi do obrony.

Ani Beitar, ani Wisła nie grały jeszcze w tym sezonie o punkty. Mistrzowie Polski mieli szansę, jednak zabrał im ją bałagan organizacyjny i odwołanie pierwszej kolejki ekstraklasy. Mistrzowie Izraela – jak zapewniali – do każdego sparingu podchodzili jak do finału Ligi Mistrzów i aż bali się o to, że zapeszą i nie wejdą nawet do fazy grupowej. Po pierwszym meczu są bliżej trzeciej rundy kwalifikacyjnej, jednak w rewanżu drużyna Macieja Skorży nie stoi na straconej pozycji.

Do 60. minuty to właśnie Wisła była lepsza, przeważała na boisku i już w pierwszej połowie objęła prowadzenie po golu Pawła Brożka. Napastnik, który nie pojechał na mistrzostwa Europy, zagrał agresywnie, szybko i z taką ochotą, jakby chciał pokazać Leo Beenhakkerowi, że zasługuje na kolejną szansę w reprezentacji. Jego gol był jednak trochę dziwny, bo sędzia liniowy nie dostrzegł, że piłka po uderzeniu głową przekroczyła linię bramkową o pół metra i gdyby nie spostrzegawczość głównego arbitra Paolo Tagliavento, bramka nie zostałaby uznana.

Włoch spostrzegawczy był także w drugiej połowie, kiedy słusznie nie odgwizdał rzutu karnego po tym, jak Radosław Sobolewski zamiast wykorzystać pewną sytuację, postanowił się przewrócić.

Kontra przyniosła gola wyrównującego i zapoczątkowała trudną do wyjaśnienia słabość Wisły, która skończyła się kolejnym golem Avirama Baruchyana i głupotą Marka Zieńczuka. Na trzy minuty przed końcem meczu najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu polskiej ligi na oczach sędziego ostentacyjnie pociągnął rywala za koszulkę i zobaczył drugą żółtą kartkę.

Skorża ma jednak także inny problem. Przez cały okres przygotowawczy ostrzegał, że nie ma żadnego rezerwowego stopera. Adam Kokoszka uciekł do Empoli, a że do Wisły nie przyszedł nikt nowy, okazuje się, że jeśli wczorajsza kontuzja Arkadiusza Głowackiego (która to już w karierze?) okaże się poważna, w rewanżu grać na środku obrony nie będzie za bardzo komu.

Postawę Wisły w meczu z Beitarem można porównać do postawy bramkarza Mariusza Pawełka. Gdyby zmontować płytę tylko z kilkoma jego udanymi interwencjami, chciałby go każdy trener. Gdyby jednak pokazać tylko rozmiar szczęścia w pozostałych sytuacjach, zostałby odesłany do rezerw. Gazeta „Haarec” już przed meczem nazwała go najsłabszym zawodnikiem Wisły i wiele się nie pomyliła. Na walkę o Ligę Mistrzów przydałby się ktoś pewniejszy.

Na szczęście Beitar też nie grał wielkiego futbolu i w tym trzeba doszukiwać się szansy na udany rewanż. Do przyszłej środy oczywiście nie da się dokupić nowych piłkarzy, ale doczekać lepszej dyspozycji rekonwalescenta Wojciecha Łobidzińskiego – już tak. Skorża mówił, że każdy gol strzelony w Jerozolimie przybliża jego drużynę do awansu do kolejnej rundy.

Każdego roku mistrzowie Polski zatrzymują się na coraz słabszych drużynach. Dwa lata temu Legię wyeliminował ukraiński Szachtar, rok temu Zagłębie Lubin odpadło po meczach z rumuńską Steauą i jeżeli teraz Wisła nie da rady przeciętnemu Beitarowi, narzekanie na złe losowanie można będzie uznać za kiepski dowcip, a Ligę Mistrzów uznamy za rozgrywki z zasady dla nas niedostępne.

Bramki: dla Beitaru – A. Baruchyan (60 i 79); dla Wisły – Paweł Brożek (28).

Żółte kartki: Beitar – C. Avarez (Beitar); M. Baszczyński, M. Zieńczuk (Wisła). Czerwona kartka: M. Zieńczuk (87, Wisła). Sędziował Paolo Tagliavento (Włochy). Widzów 20 000.

Beitar: Kale – Alvarez, Ben-Yosef, Benado, Ziv – Baruchyan, Boateng, Mishali, Tal (46, Zandberg), Tamuz (58, Yitzhaki) – Abreu.

Wisła: Pawełek – Baszczyński, Głowacki, Cleber, Piotr Brożek – Boguski (81, Dawidowski), Sobolewski, Cantoro, Jirsak (75, Łobodziński), Zieńczuk – Paweł Brożek (85, Niedzielan). Rewanż 6 sierpnia w Krakowie.

Po zwycięstwie w Baku 1:0 drużyna Lecha Poznań jest faworytem spotkania z Chazarem Lenkoran. Poznaniacy mieli w pierwszym meczu dużą przewagę, powinni strzelić więcej goli, ale na początku sezonu, w nowym składzie, nie są jeszcze w dobrej formie i nie wiedzą, kogo na co stać.

Przełożone mecze ligowe nie poprawiają sytuacji, ale różnica w umiejętnościach piłkarzy obu drużyn jest tak duża, że niespodziankę należałoby wykluczyć.

Lech miał w Baku co najmniej cztery okazje do zdobycia gola, Chazar nie miał żadnej. Peruwiańczyk Hernan Rengifo zmarnował dwie sytuacje, Sławomir Peszko jedną, a debiutujący w rozgrywkach pucharowych Robert Lewandowski strzelił jedyną bramkę. Piotr Reiss był rezerwowym. Jak widać, ma kto grać w ataku Lecha, w przeciwieństwie do drużyny Chazara. Deklaracja trenera Agasalima Mirdżawadowa, sprowadzająca się do słów: „Mamy niespodziankę dla Lecha”, to bardziej apel do jego piłkarzy niż realna groźba.

s.t.s.

Obie drużyny we wczorajszym meczu stworzyły mnóstwo sytuacji pod bramką rywala. Nie znaczy to jednak, że zobaczyliśmy porywający futbol. Było raczej radośnie, bez większego przykładania wagi do obrony.

Ani Beitar, ani Wisła nie grały jeszcze w tym sezonie o punkty. Mistrzowie Polski mieli szansę, jednak zabrał im ją bałagan organizacyjny i odwołanie pierwszej kolejki ekstraklasy. Mistrzowie Izraela – jak zapewniali – do każdego sparingu podchodzili jak do finału Ligi Mistrzów i aż bali się o to, że zapeszą i nie wejdą nawet do fazy grupowej. Po pierwszym meczu są bliżej trzeciej rundy kwalifikacyjnej, jednak w rewanżu drużyna Macieja Skorży nie stoi na straconej pozycji.

Pozostało 86% artykułu
Piłka nożna
Anglicy się nie spieszą. Nowego trenera ciągle brak
Piłka nożna
Co musi się stać, by Polska awansowała do ćwierćfinału Ligi Narodów
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Chorwacja 3:3. Emocje zamiast punktów
Piłka nożna
Polska - Chorwacja 3:3. Nareszcie cieszyła ich piłka
Piłka nożna
Polska - Niemcy. Remis, który dał awans na mistrzostwa Europy do lat 21