Trener zszedł z cokołu

W sobotę meczem ze Słowenią we Wrocławiu zaczynamy eliminacje mistrzostw świata. Leo Beenhakker ma niemal identyczne problemy, jak przed dwoma laty, gdy zaczynał pracę w Polsce. Nasz reporter jest z kadrą we Wronkach

Aktualizacja: 05.09.2008 03:19 Publikacja: 04.09.2008 18:35

Zgrupowanie reprezentacji we Wronkach

Zgrupowanie reprezentacji we Wronkach

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Kibice zapomną o nieudanych mistrzostwach Europy tak szybko, jak szybko reprezentacja znowu zacznie wygrywać. Do Wronek przyjechali jednak piłkarze ze spuszczonymi głowami. Niepewni, cisi, czekający na to, co się stanie. Leo Beenhakker z wysokiego cokołu, na jaki wdrapał się wygrywając w dobrym stylu poprzednie eliminacyjne, zszedł pomiędzy nich. Trener i piłkarze są dziś w takiej samej sytuacji.

Beenhakker nie chce zapewnić, że nie powtórzy się scenariusz sprzed dwóch lat, kiedy w pierwszym meczu o punkty jego drużyna przegrała 1:3 z Finlandią. - Gwarancji nie mam żadnych. Pracuję tu już dwa lata, ale sytuacja jest mniej więcej taka sama. Różni się tylko tym, że wtedy graliśmy w Bydgoszczy, a teraz we Wrocławiu - mówi.

Reprezentacja jest w dołku nie tylko po przegranym turnieju i fatalnym meczu towarzyskim z Ukrainą. Trzech piłkarzy w kadrze nie ma dlatego, że zgrupowanie we Lwowie zakończyli alkoholową libacją, a Zbigniew Koźmiński z PZPN zadbał, by zdarzenie odpowiednio nagłośnić. Akurat teraz swoje żale postanowił wylać także Dariusz Dziekanowski. W swoim stylu podziękował za to, że Beenhakker wyciągnął do niego rękę, kiedy problemy osobiste nie pozwoliły mu stawić się pewnego poniedziałkowego poranka w pracy.

Trener zapewnia, że o tym nie myśli, ale nawet jeśli on rzeczywiście potrafi się odciąć od problemów, jego zawodnicy - niekoniecznie. Obecna kadra wydaje się stanem przejściowym - prawdziwa narodzi się dopiero w dwumeczu ze Słowenią i San Marino. Na Euro zawiedli liderzy, byli w słabej formie. Teraz nie są w lepszej, ale skreślony został tylko Maciej Żurawski. Młodzi na treningach prezentują się wspaniale, ale nie ma gwarancji, że nie zawiodą w meczach eliminacyjnych.

- Gdybym patrzył tylko na zajęcia we Wronkach, nie miałbym obaw przed wystawieniem w pierwszym składzie Wojtkowiaka, Polczaka, Bandrowskiego czy Roberta Lewandowskiego. Ale oni są bardzo niedoświadczeni. Lewandowski na wszystkich robi wrażenie, ale czy to znaczy, że ma wyjść na boisko w meczu ze Słowenią czy może dopiero na ostatnie pół godziny z San Marino? - zastanawia się Beenhakker.

Holender szuka optymalnego rozwiązania. Kiedy już zdecydował się oprzeć atak reprezentacji na niedocenianym wcześniej Pawle Brożku, ten przyjechał na zgrupowanie z kontuzją. Beenhakker mówi, że wyjściową dziesiątkę ma już w głowie, niepewny jest tylko występ napastnika Wisły Kraków. Po chwili dodaje jednak, że niektórym piłkarzom nie przeszkadza gra z lekką kontuzją, innym drobny uraz nie pozwala na pokazanie swoich możliwości. Niestety do tych drugich zalicza się chyba Brożek. W środę wieczorem do kadry dołączył Marek Saganowski i wszystko wskazuje na to, że właśnie on zagra w sobotę w ataku. Saganowskiego nie było nawet na liście rezerwowych, z duńskiego Aalborga do Poznania leciał z dwiema przesiadkami.

Gra reprezentacji ze Słowenią opierać będzie na Michale Żewłakowie, Mariuszu Lewandowskim i Jakubie Błaszczykowskim. Ta trójka jest w formie. Problem to lewa strona boiska. Problem nienowy, od lat brakuje zawodników, którzy potrafiliby podać lewą nogą na kilkadziesiąt metrów. Kto sobie z tym radzi, dostaje szansę nawet wtedy, gdy nie radzi sobie już z niczym więcej. Przykładem wyjazd na mistrzostwa Europy Jakuba Wawrzyniaka.

- Jacka Krzynówka nie chcą puścić z Wolfsburga do innego klubu i nie gra w piłkę, ale na treningach pracuje na całego. Ebi Smolarek jest innym typem zawodnika, to nie jest zwierzę treningowe, on potrzebuje meczów. Tak naprawdę lepiej byłoby postawić na kogoś innego, ale kandydatów zwyczajnie nie ma. Brożek żyje z dośrodkowań, a Łukasz Piszczek, chociaż nadaje się na lewą stronę, będzie jednak próbował schodzić z piłką do środka - tłumaczy Beenhakker.

Problemem jest także obsada lewej obrony. Najbliżej wyjściowej jedenastki wydaje się być Marcin Kowalczyk. Z analizy gry Słoweńców przygotowanej przez Jana Urbana wynika, że aby z nimi wygrać, trzeba mieć silnych, wysokich zawodników, a do takich z pewnością nie zalicza się Seweryn Gancarczyk. - Nie będziemy mierzyć się z piłkarzami słoweńskimi, ale europejskimi. Większość z nich jest w zagranicznych klubach, wiedzą co to taktyka. Nie wahają się, gdy trzeba zatrzymać akcję przeciwnika daleko od bramki, walczą ostro, na pograniczu faulu. Nie możemy jednak zapomnieć, że mamy z nimi grać w piłkę. Nie zgodzę się, że mają lepszą reprezentację od nas. Ich na Euro nie było - przypomina trener.

Na pytanie o ryzyko, Beenhakker uśmiecha się pod nosem. Ryzykiem jest postawienie na nowych, ryzykowne jednak okazało się także postawienie na sprawdzonych i doświadczonych. Tego dowiódł turniej w Austrii. - Wybierając drużynę, nie kieruję się dużym czy małym ryzykiem. To kwestia zaufania - przekonuje. Mecz ze Słowenią będzie właśnie meczem o zaufanie. Trenera do piłkarzy, ale też piłkarzy do trenera, a kibiców - do całej reprezentacji.

"Rz": Nie było pana w reprezentacji przez dwa lata, ale mimo wszystko trudno 32-letniego zawodnika zaliczać do nowych.

Ostatnio grałem na mundialu, strzeliłem dwa gole Kostaryce, a później - już za Leo Beenhakkera - przesiedziałem cały towarzyski mecz z Danią na ławce rezerwowych. Kontakt się urwał. Najdłużej o tym, że jeszcze wrócę do kadry, przekonywał mnie mój klubowy trener Franciszek Smuda. Jak widać, miał rację. Marzenia o grze w reprezentacji nigdy nie porzuciłem. To prawda, że swoje lata mam, ale dla środkowego obrońcy 32 to wcale nie tak dużo. Wierzę, że jeszcze kilka udanych sezonów przede mną.

A wierzy pan, że teraz przygoda z kadrą będzie dłuższa niż zazwyczaj?

Do tej pory miałem pecha. Niby przyjeżdżałem na zgrupowania, ale potem i tak siedziałem na ławce. Na mundial też pojechałem zastępując w ostatniej chwili mającego problemy z sercem Damiana Gorawskiego. Czy teraz będzie inaczej? Mądrzejszy będę po dwóch pierwszych meczach. Nie wiem przecież nawet czy w nich zagram, ale to że się znalazłem w reprezentacji świadczy o tym, że Beenhakker szuka nowych zawodników.

Słowenia i San Marino to nie są chyba zbyt wymagający rywale?

Wszyscy dopisują nam już sześć punktów, ale nie będzie łatwo, bo poziom się wyrównał. To niby takie oczywiste, ale o tym, że prawdziwe, świadczą choćby nazwy zespołów, które zagrają w Lidze Mistrzów. Oglądaliśmy mecze reprezentacji Słowenii i chociaż ostatni przegrali 2:3 z reprezentacją Chorwacji, wcale nie byli gorsi. Chcemy wygrać, ale mówienie, że przyjdzie nam to bez trudu, to pierwszy krok do porażki.

Piłka nożna
Atrakcja jak Wieża Eiffla. Manchester United chce mieć najpiękniejszy stadion
Piłka nożna
Michał Probierz ogłosił powołania. Bez zaskoczeń
Piłka nożna
Jagiellonia i Legia grają dalej, Ekstraklasa awansuje. Będą dwie szanse na Ligę Mistrzów
Piłka nożna
Jagiellonia w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Awans po wielkich nerwach w Belgii
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Piłka nożna
Piłka nożna nie lubi pychy, nie lubi braku pokory
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń