Kibice zapomną o nieudanych mistrzostwach Europy tak szybko, jak szybko reprezentacja znowu zacznie wygrywać. Do Wronek przyjechali jednak piłkarze ze spuszczonymi głowami. Niepewni, cisi, czekający na to, co się stanie. Leo Beenhakker z wysokiego cokołu, na jaki wdrapał się wygrywając w dobrym stylu poprzednie eliminacyjne, zszedł pomiędzy nich. Trener i piłkarze są dziś w takiej samej sytuacji.
Beenhakker nie chce zapewnić, że nie powtórzy się scenariusz sprzed dwóch lat, kiedy w pierwszym meczu o punkty jego drużyna przegrała 1:3 z Finlandią. - Gwarancji nie mam żadnych. Pracuję tu już dwa lata, ale sytuacja jest mniej więcej taka sama. Różni się tylko tym, że wtedy graliśmy w Bydgoszczy, a teraz we Wrocławiu - mówi.
Reprezentacja jest w dołku nie tylko po przegranym turnieju i fatalnym meczu towarzyskim z Ukrainą. Trzech piłkarzy w kadrze nie ma dlatego, że zgrupowanie we Lwowie zakończyli alkoholową libacją, a Zbigniew Koźmiński z PZPN zadbał, by zdarzenie odpowiednio nagłośnić. Akurat teraz swoje żale postanowił wylać także Dariusz Dziekanowski. W swoim stylu podziękował za to, że Beenhakker wyciągnął do niego rękę, kiedy problemy osobiste nie pozwoliły mu stawić się pewnego poniedziałkowego poranka w pracy.
Trener zapewnia, że o tym nie myśli, ale nawet jeśli on rzeczywiście potrafi się odciąć od problemów, jego zawodnicy - niekoniecznie. Obecna kadra wydaje się stanem przejściowym - prawdziwa narodzi się dopiero w dwumeczu ze Słowenią i San Marino. Na Euro zawiedli liderzy, byli w słabej formie. Teraz nie są w lepszej, ale skreślony został tylko Maciej Żurawski. Młodzi na treningach prezentują się wspaniale, ale nie ma gwarancji, że nie zawiodą w meczach eliminacyjnych.
- Gdybym patrzył tylko na zajęcia we Wronkach, nie miałbym obaw przed wystawieniem w pierwszym składzie Wojtkowiaka, Polczaka, Bandrowskiego czy Roberta Lewandowskiego. Ale oni są bardzo niedoświadczeni. Lewandowski na wszystkich robi wrażenie, ale czy to znaczy, że ma wyjść na boisko w meczu ze Słowenią czy może dopiero na ostatnie pół godziny z San Marino? - zastanawia się Beenhakker.