Reklama
Rozwiń

Chinyama wrócił po kontuzji i już strzelił bramkę

Legia pokonała na Łazienkowskiej Lechię, pokazując grę nieco lepszą niż w poprzednich meczach

Publikacja: 19.09.2009 02:44

Takesure Chinyama

Takesure Chinyama

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Lechia jest drużyną lepszą niż w poprzednim sezonie, na co wpływ ma przyjście z Cracovii Pawła Nowaka, który z byłym legionistą Łukaszem Surmą nieźle sobie radzi w środku pola. Tyle że Legia ma w tej strefie Macieja Iwańskiego, Piotra Gizę i Ariela Borysiuka. Tłok tu był spory, ponieważ obydwaj trenerzy wystawili po jednym napastniku. W Legii po raz pierwszy po kontuzji wystąpił Takesure Chinyama.

Piłkarz z Zimbabwe grał jak zwykle. On musi mieć pięć sytuacji, żeby wykorzystać jedną. Miał już w 6. minucie, ale nie trafił w bramkę.

W 22. minucie efektownym dryblingiem na lewym skrzydle przy linii końcowej popisał się Iwański. Minął dwóch rywali, podał piłkę wzdłuż bramki, a w takich sytuacjach Chinyama jest bezbłędny. Wbiegł między dwóch obrońców, wystawił nogę i Legia prowadziła 1:0.

Gospodarze mieli przewagę przez całe 90 minut. Kiedy 10 minut po przerwie Miroslav Radović zdobył drugiego gola, kibice mogli być spokojni.

Największym bohaterem wieczoru nie był żaden zdobywca bramki, tylko Lucjan Brychczy. Genialny w latach 50. i 60. piłkarz Legii obchodzi 55-lecie pracy na Łazienkowskiej i z tej okazji fetowano go przed meczem na czerwonym dywanie. Przyjechał tu do wojska w roku 1954 i został. Przez pół wieku jako trener Legii wychował dziesiątki zawodników. Od Kazimierza Deyny po dzisiejszych. Brychczy ma 75 lat ale wciąż ustawia piłkę na linii, 16 metrów i trafia w ten punkt bramki, który sobie upatrzył. Lucjan Brychczy – Ślązak, który stał się legendą Warszawy.

[ramka][srodtytul]Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 2:0 (1:0)[/srodtytul]

[b]Bramki:[/b] T. Chinyama (22), M. Radović (53). Żółte kartki: P. Giza (Legia); A. Mysona, J. Manuszewski, H. Wołąkiewicz (Lechia).

Sędziował T. Mikulski (Lublin). Widzów 4 000.

[b]Legia:[/b] Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Radovic, Giza, Iwański, Borysiuk (60, Smoliński), Rybus (70, Mięciel) - Chinyama (80, Paluchowski)

[b]Lechia:[/b] M. Bąk - K. Bąk, Manuszewski, Wołąkiewicz, Mysona - Rogalski, Bajic, Surma, Nowak (56, Zabłocki), Kaczmarek (65, Wiśniewski) - Lukjanovs (70, Kowalczyk) [/ramka]

Lechia jest drużyną lepszą niż w poprzednim sezonie, na co wpływ ma przyjście z Cracovii Pawła Nowaka, który z byłym legionistą Łukaszem Surmą nieźle sobie radzi w środku pola. Tyle że Legia ma w tej strefie Macieja Iwańskiego, Piotra Gizę i Ariela Borysiuka. Tłok tu był spory, ponieważ obydwaj trenerzy wystawili po jednym napastniku. W Legii po raz pierwszy po kontuzji wystąpił Takesure Chinyama.

Piłkarz z Zimbabwe grał jak zwykle. On musi mieć pięć sytuacji, żeby wykorzystać jedną. Miał już w 6. minucie, ale nie trafił w bramkę.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku