Gdyby nie interwencja obrońcy Wisły Kraków Bobana Jovicia, który wbił piłkę do własnej bramki w ostatniej minucie, Legia poniosłaby siódmą porażkę w 24. meczu sezonu.
W ubiegłym sezonie zdobyła tytuł, przegrywając ośmiokrotnie w 37. kolejkach. Dwa lata temu – jeszcze gdy zespół prowadził Jan Urban – wygrała ligę, doznając zaledwie trzech porażek w 30. kolejkach.
Słaby lider
Legia straciła już 26 pkt. To bilans niespotykany w silnych ligach. Ekstremalnym przykładem jest Bundesliga, gdzie słowo „dominacja" nie oddaje powagi spraw. Bayern poniósł tylko jedną porażkę, czterokrotnie remisował – stracił zaledwie 11 pkt w 25 kolejkach.
Lider angielskiej Premier League – Chelsea – w 28 spotkaniach przegrał dwukrotnie, pierwsza drużyna Serie A – Juventus – przegrała raz w 27 kolejkach (siedem remisów). Jedyny lider, który ma porównywalnie kiepski bilans jak Legia, to Olympique Lyon we Francji. Młody zespół stracił już 29 pkt (w 29 seriach spotkań), przegrywając pięć i remisując siedem meczów. Różnica polega na tym, że Lyon ma zaledwie dwa punkty przewagi nad goniącym go PSG. Tymczasem drużyna Henninga Berga ma aż pięć punktów więcej niż druga Jagiellonia i sześć niż trzeci Lech Poznań.
– Czekam, aż ktoś w końcu zmusi Legię do prawdziwego wysiłku – mówi Marcin Baszczyński, były reprezentant Polski i sześciokrotny mistrz ligi z Wisłą Kraków. – Legia wpadła w samozadowolenie i wie, że w lidze może grać na pół gwizdka. Żadna z drużyn próbujących ją gonić nie jest w stanie rozegrać serii dobrych spotkań. We wszystkich klubach brakuje stabilizacji i planu.