Pewne jest jedno: Petr Cech nie przychodzi do Arsenalu, by siedzieć na ławce rezerwowych. To nie jest jego naturalne środowisko. Spędził tam ostatni sezon, gdy Chelsea sprowadziła z wypożyczenia do Atletico młodego Thibauta Courtoisa. Nową rolę przyjął z pokorą, ale na ławce przeżywał męki. Jak bardzo był jednak na Stamford Bridge ceniony, niech świadczy gest Romana Abramowicza, który w ramach podziękowania za 11 lat spędzonych w klubie wypłaci mu 4 mln funtów premii. Inna sprawa, że rosyjski właściciel na transferze bramkarza zarobić ma prawie trzy razy tyle.
Cech to pierwszy zakup Arsenalu w letniej przerwie. Debiut może mieć szczególny – 2 sierpnia jego nowa drużyna zagra ze starą na Wembley o Tarczę Wspólnoty. Arsene Wenger zawsze był gorącym zwolennikiem jego talentu, do Londynu chciał go ściągnąć już w 2002 roku, jako następcę Davida Seamana, ale kłopoty z uzyskaniem pozwolenia na pracę spowodowały, że Cech trafił do Rennes. Dziś twierdzi, że ta decyzja była przełomowa dla jego kariery, bo we Francji pracy z bramkarzami poświęca się więcej uwagi.
– On jest w stanie dać Arsenalowi dodatkowe 12-15 punktów w sezonie – przekonuje obrońca Chelsea John Terry. Dokładnie tyle zabrakło ostatnio Kanonierom do pierwszego tytułu mistrzowskiego od 2004 roku. Smaku rywalizacji Cecha ze Szczęsnym dodaje fakt, że zanim obaj zostali zesłani do rezerwy, walczyli o Złotą Rękawicę dla najlepszego bramkarza ligi angielskiej. Nagrodą się podzielili, teraz będą ze sobą rywalizować na treningach. Wszystko wskazuje, że dotychczasowy numer jeden, David Ospina, w tej konkurencji udziału nie weźmie – agent Kolumbijczyka negocjuje już kontrakt z Fenerbahce Stambuł.
Szczęsny zapowiedział niedawno, że latem nigdzie się nie ruszy i zrobi wszystko, by odzyskać zaufanie trenera. „Będziecie musieli mnie znosić jeszcze przez wiele, wiele lat" – zażartował na Facebooku po zdobyciu Pucharu Anglii. Od Cecha, profesjonalisty w każdym calu, bez wątpienia jeszcze sporo się nauczy. Kto wie, może właśnie taki był plan Wengera?