Mistrz Polski tylko bezbramkowo zremisował u siebie z szóstą drużyną poprzedniego sezonu w lidze portugalskiej – Belenesens Lizbona. Zamiast święta, jakim powinny być mecze w europejskich pucharach, była jednak stypa. Pusty stadion – efekt bojkotu kibiców, którzy nie zgodzili się z akcją UEFA przeznaczenia jednego euro od każdego sprzedanego biletu na rzecz pomocy uchodźcom – oraz daleki od najsilniejszego skład drużyny.
Szefowie Lecha w tygodniu zareagowali dość histerycznie na słabą postawę drużyny w lidze. Wstrzymali piłkarzom wypłatę pensji oraz zamrozili premie, które zostaną wypłacone tylko wówczas jeśli na koniec rundy obrońcy tytułu będą zajmować przynajmniej piąte miejsce w ekstraklasie. Maciej Skorża dostał wyraźne polecenie, by to liga była traktowana jako priorytet, a nie mecze w Europie.
Zamiast więc z najsłabszym zespołem w grupie powalczyć o zwycięstwo – bo z kim zdobywać punkty jeśli nie z drużyną losowaną z czwartego koszyka, i to w dodatku u siebie – Skorża był zmuszony dać nieco odpocząć swoim najlepszym zawodnikom. Na boisku w ogóle nie pojawili się Tomasz Kędziora i Barry Douglas. Dopiero w drugiej połowie garstka kibiców, która pojawiła się na mogącym pomieścić ponad 43 tysiące widzów stadionie, zobaczyła Karola Linetty'ego, Kaspera Hamalainena czy Szymona Pawłowskiego.
I to właśnie pojawienie się tych zawodników spowodowało, że to Lech był bliżej zwycięstwa. Wprowadzeni z ławki piłkarze przeprowadzili kilka akcji, które mogły i powinny zakończyć się golami. Zabrakło jednak szczęścia – jak nie idzie, to nie idzie. W poprzedniej kolejce ligowej Lech obsunął się do strefy spadkowej po tym jak przegrał u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1. W tamtym meczu to Kolejorz był jednak lepszy, stworzył sobie kilka wyśmienitych sytuacji, ale piłka za żadną cenę nie chciała wpaść do siatki.
Podobnie było teraz z Belenesens. A świetne szanse mieli – Dennis Thomalla, który z najbliższej odległości nie był w stanie trafić, Pawłowski, którego strzał z najwyższym trudem wybił bramkarz, czy Paulus Arajuuri po rzucie rożnym.