FC Basel-Lech 2:0. Historia się powtarza

Maciej Skorża miał wyciągnąć wnioski z wcześniejszego dwumeczu z Basel. Tymczasem historia powtórzyła się niemal co do joty.

Aktualizacja: 01.10.2015 21:03 Publikacja: 01.10.2015 20:50

Foto: AFP

Scenariusz spotkania w Szwajcarii był dokładnie taki sam jak poprzednio. Lech trzymał się naprawdę dobrze, nie był gorszy od mistrza Szwajcarii, stwarzał sobie – nieliczne – sytuacje podbramkowe. Oczywiście szkoleniowiec Lecha nie nastawił swojego zespołu na huraganowe ataki, podstawowym założeniem było nie stracić gola, ale jego piłkarze ten plan skutecznie realizowali. Tak skutecznie, że dla postronnego kibica aż nudno.

Cały plan rozsypał się jednak jak domek z kart, gdy 10 minut po przerwie drugą żółtą kartkę dostał Karol Linetty. Młody pomocnik Lecha niestety zachował się w sposób po prostu bezmyślny. Miał już żółtą kartkę na koncie, gdy ewidentnie spóźniony zaatakował wślizgiem Birkira Bjarnssona. Co gorsza, Lechowi w tym momencie wcale nie groziło jakieś szczególne niebezpieczeństwo ze strony Islandczyka. Osłabiony mistrz Polski nie był już jednak w stanie przeciwstawić się Basel.

Chwilę później długie podanie weterana, 37-letniego Argentyńczyka Waltera Samuela, Bjarnsson przyjął na klatkę piersiową na linii pola karnego, Marcin Kamiński zamiast interweniować tylko się przyglądał, a Islandczyk spokojnie wyprowadził Basel na poradzenie. To, co działo się później na stadionie St. Jacobs Park nie zasługuje nawet na specjalny opis. Ten mecz trzeba było po prostu dokończyć – taka myśl przyświecała w głowach zarówno piłkarzy Lecha jak i FC Basel. Mistrz Polski niby atakował, ale czynił to bez wiary i anemicznie, zawodnicy Basel z kolei wyglądali jakby chcieli trzy punkty zdobyć przy minimalnym nakładzie sił.

Lech miał traktować Europę mniej poważnie niż wyjście z kryzysu w lidze, taki przekaz usłyszał szkoleniowiec mistrza Polski od swoich zwierzchników. Skorża zawsze jednak powtarzał, że to właśnie rywalizacja międzynarodowa jest prawdziwym świętem, i po to piłkarze trenują, by takich wieczorów móc doświadczać. W pierwszym meczu Ligi Europejskiej – dwa tygodnie temu przeciwko Belenesens – wystawił mocno kombinowany skład. W Bazylei było już mniej eksperymentów – aczkolwiek obecność kilku zawodników w podstawowym składzie mogła zaskakiwać. Na murawę Stadionu Św. Jakuba w Szwajcarii od pierwszej minuty wybiegli chociażby Dariusz Formella, czy Abdul Aziz-Tetteh. Łukasz Trałka, który przecież jest kapitanem i liderem zespołu, pojawił się dopiero w drugiej połowie, gdy Lech grał już w osłabieniu.

Lech wciąż tkwi w kryzysie. Trudno było się spodziewać, że przełamanie przyjdzie akurat w Bazylei. Ale fakt, że Szwajcarzy pokonali mistrzów Polski grając chyba nawet mniej niż na pół gwizdka, z pewnością jeszcze obniży morale lechitów. Szczególnie, że w 90. minucie stracili jeszcze drugą bramkę po strzale Embolo.

Basel – Lech 2:0 (0:0)

Bramki: B. Bjarnsson 55, B. Embolo 90.

Scenariusz spotkania w Szwajcarii był dokładnie taki sam jak poprzednio. Lech trzymał się naprawdę dobrze, nie był gorszy od mistrza Szwajcarii, stwarzał sobie – nieliczne – sytuacje podbramkowe. Oczywiście szkoleniowiec Lecha nie nastawił swojego zespołu na huraganowe ataki, podstawowym założeniem było nie stracić gola, ale jego piłkarze ten plan skutecznie realizowali. Tak skutecznie, że dla postronnego kibica aż nudno.

Cały plan rozsypał się jednak jak domek z kart, gdy 10 minut po przerwie drugą żółtą kartkę dostał Karol Linetty. Młody pomocnik Lecha niestety zachował się w sposób po prostu bezmyślny. Miał już żółtą kartkę na koncie, gdy ewidentnie spóźniony zaatakował wślizgiem Birkira Bjarnssona. Co gorsza, Lechowi w tym momencie wcale nie groziło jakieś szczególne niebezpieczeństwo ze strony Islandczyka. Osłabiony mistrz Polski nie był już jednak w stanie przeciwstawić się Basel.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Piłka nożna
Michał Probierz apeluje o cierpliwość. Jak Polacy zagrają z Chorwatami?
Piłka nożna
Kylian Mbappe zdenerwował Francuzów. Wolał się bawić poza boiskiem
Piłka nożna
Polska - Portugalia 1:3. Wieczór do zapomnienia, wygrał tylko jeden kibic
Piłka nożna
Robert Lewandowski: Jeszcze brakuje nam automatyzmów
Piłka nożna
Piotr Zieliński: Trzeba się było mocniej postawić w pierwszej połowie