Stefan Szczepłek: Polska - Chorwacja 3:3. Emocje zamiast punktów

Na podstawie kolejności strzelanych bramek ktoś może odnieść wrażenie, że był to mecz lepszy od sobotniego, z Portugalią. Nie był.

Publikacja: 15.10.2024 23:38

Stefan Szczepłek: Polska - Chorwacja 3:3. Emocje zamiast punktów

Foto: PAP/Leszek Szymański

Chorwaci przez pierwszy kwadrans grali wręcz beznadziejnie i właśnie wtedy, po kolejnej ich stracie Piotr Zieliński, jeden z nielicznych polskich piłkarzy, którzy zasługują na grę w tej reprezentacji zdobył prowadzenie. Mając od szóstej minuty przewagę jednej bramki można sobie układać grę, niech się przeciwnik martwi.

Tyle że radość trwała zaledwie kwadrans. Chorwaci jako tako się ogarnęli i wystarczyło, że wymienili kilka podań w stylu Portugalczyków, aby przedostać się bez przeszkód ze strony Polaków w nasze pole karne. A nawet przy naszej pomocy.

Czytaj więcej

Polska - Chorwacja 3:3. Nareszcie cieszyła ich piłka

Tylko pierwsza bramka gości, strzelona pięknym wolejem nie obciąża naszych piłkarzy. Borna Sosa strzelił pokazowo, a w takich wypadkach (rzadko padają takie efektowne gole) warto bardziej bić brawo strzelcowi, niż krytykować obrońcę lub bramkarza.

To, co wydarzyło się niebawem to już kryminał. W ciągu dwóch minut Chorwacja wbiła nam dwie bramki, chociaż właściwsze byłoby stwierdzenie, że sami je sobie wbiliśmy. Seria błędów, jaki popełnili nasi obrońcy i defensywni pomocnicy wystawia im jak najgorsze świadectwo.

W ostatniej minucie pierwszej połowy goście nie byli pod tym względem lepsi, dzięki czemu Nicola Zalewski (znowu jeden z niewielu grających dobrze) trafił do siatki po raz drugi.

Czytaj więcej

Michał Probierz apeluje o cierpliwość. Jak Polacy zagrają z Chorwatami?

Trzeba przyznać, że Michał Probierz potrafi zaskoczyć. Zdając sobie sprawę z faktu, że po blamażu z Portugalią drużyna powinna odzyskać zaufanie wstawił do składu pięciu nowych zawodników, czyli zmienił go w połowie. Musi próbować, to oczywiste, jednak poziom gry się nie poprawił.

Trener nie uwzględnił w swojej myśli taktycznej Roberta Lewandowskiego. W ataku wybiegli Karol Świderski i chyba Kacper Urbański. Chyba, bo Urbański przez półtorej godziny szukał sobie miejsca na boisku i nie znalazł. Pierwszy strzał, niecelny, oddał w doliczonym czasie. Nie było z niego żadnego pożytku, co selekcjoner powinien wziąć na swoje sumienie.

Po wejściu na boisko Lewandowski rozruszał grę, więc można powiedzieć, że trener osiągnął cel. To po podaniu „Lewego” wyrównującą bramkę strzelił Sebastian Szymański. Ale to było wszystko. Jeszcze Marcin Bułka popisał się niezwykłą obroną strzału z kilku metrów, na co nie pierwszy raz pozwolili nasi obrońcy.

Nawet przewaga jednego gracza (po czerwonej kartce dla bramkarza za faul na Lewandowskim) nie ułatwiła nam zadania. Przez ponad kwadrans nie udało się zdobyć zwycięskiej bramki.

Mecz mógł się podobać, bo był bardzo emocjonujący, a odrabianie straty dwóch goli Polakom się powiodło, bo przynajmniej zagrali tym razem ambitnie. Nie zmienia to faktu, że z przeciwnikiem, który prezentował się słabo straciliśmy punkt na swoim boisku. Nie jest to powód do radości i satysfakcji.

Chorwaci przez pierwszy kwadrans grali wręcz beznadziejnie i właśnie wtedy, po kolejnej ich stracie Piotr Zieliński, jeden z nielicznych polskich piłkarzy, którzy zasługują na grę w tej reprezentacji zdobył prowadzenie. Mając od szóstej minuty przewagę jednej bramki można sobie układać grę, niech się przeciwnik martwi.

Tyle że radość trwała zaledwie kwadrans. Chorwaci jako tako się ogarnęli i wystarczyło, że wymienili kilka podań w stylu Portugalczyków, aby przedostać się bez przeszkód ze strony Polaków w nasze pole karne. A nawet przy naszej pomocy.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Polska - Chorwacja 3:3. Nareszcie cieszyła ich piłka
Piłka nożna
Polska - Niemcy. Remis, który dał awans na mistrzostwa Europy do lat 21
Piłka nożna
Łączy nas Luka Modrić
Piłka nożna
Michał Probierz apeluje o cierpliwość. Jak Polacy zagrają z Chorwatami?
Piłka nożna
Kylian Mbappe zdenerwował Francuzów. Wolał się bawić poza boiskiem