Nasi zawodnicy miesiąc temu dostali w Osijeku lekcję futbolu, na boisku wyglądali wówczas jak uczniowie wpatrzeni w mistrza. Porażka 0:1 była najniższym wymiarem kary, osiągnęliśmy wynik lepszy niż wskazywała gra – zwłaszcza po stracie gola, gdy Polacy nie umieli opuścić połowy przez dziesięć minut. Jeśli więc porównaniem do tamtego występu mieliśmy mierzyć postęp, jaki zrobiła drużyna, to poprzeczka przed wtorkowym meczem nie wisiała wysoko.
Polacy ją przeskoczyli. Zaczęli mecz odważnie i grali aktywnie, co przyniosło efekt już w 6. minucie. Akcję odbiorem zainicjował Jan Bednarek, a szansę na gola otworzyło podanie Kacpra Urbańskiego. 20-latek wymienił piłkę z Piotrem Zielińskim, który uderzył precyzyjnie w długi róg.
Polska – Chorwacja. Czy istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego?
Mogliśmy uwierzyć, że istnieje w życie bez Roberta Lewandowskiego, który – z powodu lekkiego urazu – zaczął mecz wśród rezerwowych. Polacy grali swobodnie, budowali kolejne akcje. Kiedy w 20. minucie po wybiciu przed pole karne z pierwszej piłki huknął Borna Sosa i doprowadził do wyrównania poczuliśmy, że remis nie oddaje przebiegu meczu. Gol jednak naszych piłkarzy ogłuszył, zupełnie jakby na PGE Narodowym zgasło światło.