Przebieg meczu nie odbiegał od najbardziej prawdopodobnego scenariusza, bo Chorwaci grali w piłkę, a Polacy jedynie grać próbowali. Akcje – jeśli akurat rywale nie przydusili nas pressingiem wymuszającym wybicie – nasi zawodnicy starali się budować krótkimi podaniami, ale często wyglądali na tle gospodarzy jak uczniowie, którzy kilka dni temu pierwszy raz poszli do szkoły. Nic dziwnego, skoro Trzeci zespół świata podejmował drużynę, która wciąż musi szukać radości w małych rzeczach.
Polacy tworzyli zagrożenie głównie w momentach przejściowych – jak przy przechwytach Sebastiana Szymańskiego (żółte kartki Mateo Kovacicia i Petara Sucicia) oraz Piotra Zielińskiego (jego podanie w pole karne wślizgiem przerwał Duje Caleta Car) - oraz wykorzystując szybkość i technikę szukającego dryblingów Nikoli Zalewskiego. To były jednak tylko epizody.
Chorwacja – Polska. Michał Probierz odmładza reprezentację i odstawia ludzi, w których widzi najważniejszych żołnierzy
Chorwaci dominowali, choć Probierz po meczu ze Szkotami (3:2) odesłał na ławkę tych, którzy zagrali najsłabiej, czyli Marcina Bułkę, Krzysztofa Piątka, Jakuba Kiwiora i Przemysława Frankowskiego, choć na dwóch ostatnich od roku stawia naprawdę konsekwentnie. Nikt za jego kadencji nie grał w drużynie narodowej częściej – odpowiednio 1065 oraz 975 minut – co pokazuje, że choć selekcjoner ceni stabilizację, to wobec tych, którzy rozczarowują, sentymentów nie ma.
Zobaczyliśmy więc skład odświeżony oraz młody, bo Probierz zmieścił na boisku pięciu piłkarzy urodzonych w 2000 roku i później: Sebastiana Walukiewicza (2000), Mateusza Bogusza (2001), Jakuba Kamińskiego (2002), Zalewskiego (2002) i Kacpra Urbańskiego (2004). 33-letni Łukasz Skorupski oraz 36-letni Robert Lewandowski mogli poczuć przy nich ciężar wieku.