Legia ma szczęście, że futbol nie zawsze jest sportem wymiernym. Zawodnicy Goncalo Feio w pierwszej połowie meczu wyglądali bowiem na drużynę, która nie wie, na czym polega gra w piłkę. Gospodarze gubili się pod pressingiem, budowanie akcji ograniczali do długich podań w kierunku Pawła Wszołka, a zatrudniony latem Claude Goncalves, który miał budować grę, głównie ją sabotował.
Duńczycy objęli prowadzenie po rzucie karnym podyktowanym za to, że piłka trafiła Sergio Barcię w dłoń, którą trzymał koszulkę przeciwnika. Goście na gola zasłużyli, bo wcześniej przez wiele minut oblegali bramkę Kacpra Tobiasza. Legia z kolei miała szczęście. Wystarczył faul pod linią boczną w doliczonym czasie gry pierwszej połowy i mocne dośrodkowanie z rzutu wolnego Rubena Vinagre na głowę Radovana Pankova, żeby pierwszy w tym meczu strzał warszawiaków zakończył się golem.