Legia ma szczęście, że futbol nie zawsze jest sportem wymiernym. Zawodnicy Goncalo Feio w pierwszej połowie meczu wyglądali bowiem na drużynę, która nie wie, na czym polega gra w piłkę. Gospodarze gubili się pod pressingiem, budowanie akcji ograniczali do długich podań w kierunku Pawła Wszołka, a zatrudniony latem Claude Goncalves, który miał budować grę, głównie ją sabotował.
Duńczycy objęli prowadzenie po rzucie karnym podyktowanym za to, że piłka trafiła Sergio Barcię w dłoń, którą trzymał koszulkę przeciwnika. Goście na gola zasłużyli, bo wcześniej przez wiele minut oblegali bramkę Kacpra Tobiasza. Legia z kolei miała szczęście. Wystarczył faul pod linią boczną w doliczonym czasie gry pierwszej połowy i mocne dośrodkowanie z rzutu wolnego Rubena Vinagre na głowę Radovana Pankova, żeby pierwszy w tym meczu strzał warszawiaków zakończył się golem.
Liga Konferencji. Legia Warszawa wyeliminowała Brondby IF i zagra o fazę grupową
Przerwa drużynie z Łazienkowskiej pomogła. Legia wciąż była bezbarwna w ataku – strzały na bramkę rywali gospodarze oddali jeszcze tylko trzy, w 64., 66. i 93. minucie – lecz lepiej wyglądała obrona. Duńczycy prowadzili grę, szukając drogi w pole karne Tobiasza, ale 21-letniego golkipera do większego wysiłku już nie zmusili.
Feio, który miał być lekiem na problemy stołecznego zespołu, na razie ma dopiero zręby drużyny, której gra nie może się podobać. Warszawiacy – wygrywając 3:2 w Kopenhadze i remisując 1:1 w Warszawie – wykonali jednak plan. Legia, która była w losowaniu rozstawiona, wyeliminowała rywala niżej notowanego, ale występującego w silniejszej lidze, bo duńska Superligaen zajmuje dziś w rankingu UEFA czternaste miejsce, a PKO BP Ekstraklasa jest na kontynencie dziewiętnasta.