Gospodarze przez blisko godzinę straszyli jedynie szyldem, goście zaangażowaniem i wysokim pressingiem w pierwszej połowie ich rozbroili. Głównym argumentem PSG były próby podań w kierunku tercetu Bradley Barcola — Kylian Mbappe — Ousmane Dembele, co przed przerwą urodziło to tylko jedną szansę, kiedy ten drugi powinien trafić do siatki, ale przegrał pojedynek z bramkarzem.
Paryżanie próbowali wykorzystywać szybkość gwiazd, po drugiej stronie ważniejsze była technika oraz spryt. Widoczny pod polem karnym gospodarzy był przede wszystkim Japończyk Takefusa Kubo, ale najważniejszą akcję pierwszej części gry przeprowadził Mikel Merino, który tuż przed przerwą uderzył zza pola karnego w poprzeczkę. Groźniejszej akcji w pierwszej połowie nikt nie przeprowadził.
Liga Mistrzów: PSG — Real Sociedad. Baskowie pragną więcej
Enrique i Fabian Ruiz podkreślali wprawdzie przed meczem, że Real Sociedad to „wspaniały przeciwnik”, ale wiadomo, że po losowaniu zacierali ręce. Mistrzowie Francji zajęli przecież w grupie drugie miejsce, więc mogli trafić na Manchester City, Real Madryt albo Bayern Monachium, czyli firmy, które budzą jednak większy respekt niż drużyna z San Sebastian.
Czytaj więcej
Aleksander Ceferin chce być jak Gianni Infantino i zmienić reguły gry tak, aby rządzić europejską piłką jeszcze dłużej, co pokazuje, że futbolowi bonzowie znów poczuli się zbyt silni.
Kurtuazyjnemu szacunkowi z pewnością towarzyszyła świadomość, że po drugiej stronie stanie zespół nietuzinkowy, który nie dał się złamać Interowi Mediolan (1:1, 0:0). Goście - za sprawą solidnej obrony, ofensywnego nastawienia oraz składu opartego na lokalnych piłkarzach, głównie Baskach - wrócili do fazy pucharowej Ligi Mistrzów po 20 latach i nie chcieli na tym poprzestać.