Aleksander Ceferin i Gianni Infantino. Piłkarska władza absolutna

Aleksander Ceferin chce być jak Gianni Infantino i zmienić reguły gry tak, aby rządzić europejską piłką jeszcze dłużej, co pokazuje, że futbolowi bonzowie znów poczuli się zbyt silni.

Publikacja: 08.02.2024 03:00

Gianni Infantino (z lewej) i Aleksander Ceferin chcą rządzić światowym oraz europejskim futbolem jes

Gianni Infantino (z lewej) i Aleksander Ceferin chcą rządzić światowym oraz europejskim futbolem jeszcze dłużej

Foto: PAP/PA

Wydawało się, że czas despotów, którzy uwłaszczyli się na największych sportowych organizacjach, bezpowrotnie minął. Koniec epoki wulgarnej korupcji miał być świtem merytokracji. FIFA, UEFA oraz MKOl przejęli technokraci i choć skutecznie zamienili je w nastawione na zysk korporacje, to – wzorem wielu niesławnych poprzedników – uzyskali jednocześnie wpływy bliskie władzy absolutnej.

Ceferin stanął na czele Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA) w 2016 roku, trwa jego trzecia kadencja. Powinna być ostatnia, ale poplecznicy Słoweńca pracują nad zmianą reguł – mają zostać zatwierdzone 8 lutego podczas Kongresu w Paryżu – które pozwolą mu starać się o kolejny mandat.

Kongres UEFA. Dlaczego Aleksander Ceferin będzie rządził dłużej

Jedności w tej sprawie oczywiście w UEFA nie ma. Większość opozycjonistów działa aksamitnie, zgodnie z rytuałami kuluarowej dyplomacji sportowej, ale Zvonimir Boban wolał uderzyć pięścią w stół.

Były wybitny piłkarz i trener – zwycięzca Ligi Mistrzów, medalista mistrzostw świata – trzy lata temu dostał w UEFA stanowisko dyrektorskie. Wielu widziało w nim nawet następcę Ceferina, ale porzucił stanowisko, sprzeciwiając się planom Słoweńca.

Statut UEFA zakłada, że prezes ani żaden członek komitetu wykonawczego nie może pełnić funkcji dłużej niż przez trzy kadencje, nawet gdyby któraś z nich trwała krócej, niż zakładają przepisy. Ceferin chciał tymczasem, żeby – według „L’Equipe” – regulacje dotyczyły mandatów rozpoczętych już po 2017 roku, a więc nie obejmowały jego pierwszego, trzyletniego pobytu na stanowisku.

Czytaj więcej

W co gra Gianni Infantino

Stawka jest wysoka, bo UEFA to organizacja zrzeszająca 55 krajowych związków piłkarskich i nadzorująca Ligę Mistrzów oraz mistrzostwa Europy, której roczne przychody sięgają 5 mld dolarów.

Sam Ceferin, jako jej szef, zarabia ponad 2 mln euro rocznie. Dzięki reformie mógłby w 2027 roku kandydować po raz czwarty i – w przypadku zwycięstwa – spędzić na stanowisku aż 15 lat.

– Ironiczne, że sam zaproponował reformy, które miały takie działanie uniemożliwić. Zostały zaprojektowane, aby chronić futbol przed złym zarządzaniem. Odejście od nich trudno mi zrozumieć – mówi Boban i zapewnia: – Nie chcę być bohaterem, bo nie jestem jedynym, który tak myśli.

Miejsce w opozycji zajął także były prezes Manchesteru United, a dziś wiceprezes i skarbnik UEFA David Gill, choć akurat on (został członkiem komitetu wykonawczego przed 2017 rokiem) mógłby na zmianach zyskać.

– Chodzi o ducha przepisów – mówi. Przeciwne pomysłowi Ceferina są podobno także federacje brytyjskie i skandynawskie, ale słyszymy, że podczas głosowania nikt się raczej nie wyłamie i wszyscy zgodnie poprą Słoweńca.

– Obecny prezes dba o finanse UEFA, co jest dla wielu najważniejsze, dzięki czemu jego pozycja jest mocna. Uważam, że jeśli te zmiany będą głosowane, to i tak wygra – wyjaśnia w rozmowie z „Rz” były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN), członek Komisji Sędziowskiej FIFA i obserwator sędziów UEFA Michał Listkiewicz.

UEFA i FIFA. Przykład dał Władimir Putin

„Proponowane zmiany mają na celu wyklarowanie przepisów” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez UEFA.

Sam Ceferin do zarzutów odniósł się niedawno na łamach „Guardiana”, przekonując, że jego celem jest uporządkowanie stanu prawnego, a decyzji w sprawie starania się o kolejną kadencję wcale jeszcze nie podjął. – Ta zmiana nic nie znaczy, choć niektórzy przedstawiają mnie jako Kim Dzong Una – mówi.

Aleksander Ceferin, który jako szef UEFA zarabia dziś ponad 2 mln euro rocznie, po zmianie przepisów mógłby rządzić europejską federacją nawet do 2031 roku

Precedensu Słoweniec nie musiałby szukać aż w Korei Północnej, skoro możliwość dłuższego trwania na stanowisku – z pensją sięgającą 4,5 mln euro rocznie – fortelem zapewnił sobie już wcześniej szefujący FIFA Gianni Infantino, czym chwalił się podczas mundialu w Katarze. Wyjaśniał wówczas, że według Rady FIFA jego pierwszej, skróconej kadencji nie należy liczyć do 12-letniego limitu.

– Jeśli reżim trwa zbyt długo, umacnia się i wyklucza innych. Ruchy te przypominają mi wręcz działania Władimira Putina – wyjaśnia z kolei w rozmowie z Associated Press były antykorupcyjny doradca międzynarodowej federacji Mark Pieth, który zauważa, że rosyjski prezydent także zmienił konstytucję, aby – z przerwą na odegranie roli premiera – pozostać przy władzy nawet do 2036 roku.

Czytaj więcej

Ludzie Putina polecą do Paryża. Ukraińcy piszą do Macrona protestują

Ceferin oraz Infantino stawali na czele UEFA i FIFA w 2016 roku jako technokraci, którzy mieli zastąpić kulturę korupcji arystokracją praworządności. Stery przejmowali po tym, jak z hukiem upadli Sepp Blatter oraz Michel Platini. Pierwszego do dymisji zmusili sponsorzy po korupcyjnym tornadzie wywołanym przez amerykańskich śledczych, kiedy za kratki trafiło kilkunastu działaczy, drugiego zatopiła zaniżona faktura i przelew na 2 mln franków.

Słyszeliśmy zapowiedzi nowego otwarcia i obietnice korporacyjnej przejrzystości, które miały zastąpić model władzy opartej na sile pieniądza – także przekazywanego w kopertach pod stołem. Wśród reform było też wprowadzenie limitu kadencyjności, mające na celu ograniczenie koncentracji władzy nad tak wieloma w rękach tak nielicznych, ale ten zapis przypomina dziś plastelinę.

FIFA i UEFA to olbrzymie organizacje pozarządowe, które wpuszczają do krwiobiegu świata piłki miliardy dolarów, więc dopóki stan kasy się zgadza, a ich szefowie żyją dobrze z wielkimi oraz dopieszczają tych mniejszych, nikt nie ma interesu w zmienianiu status quo.

Efekt jest taki, że faktycznych wyborów na szefów obu organizacji nie było od lat, bo żadna realna opozycja po prostu nie powstała.

Thomas Bach na czele MKOl. Papieży było więcej

Podobnie wygląda sytuacja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl).

Niewykluczone, że kolejnym – po Infantino oraz Ceferinie – uzurpatorem okaże się Thomas Bach. Niemiec może zajmować stanowisko przewodniczącego MKOl maksymalnie przez trzy czteroletnie kadencje, czyli do 2025 roku, ale nowelizację Karty Olimpijskiej zaproponował już Mustapha Berraf.

Mogłoby się wydawać, że szef Stowarzyszenia Afrykańskich Komitetów Olimpijskich – to kontynent, gdzie od lat koncentruje się poparcie Bacha – podczas niedawnego Kongresu w Mumbaju wyszedł przed szereg, ale wkrótce skwapliwie poparli go Luis Mejia Oviedo, Aicha Garad Ali i Camilo Perez Lopez Moreira, czyli działacze z Dominikany, Dżibuti i Paragwaju.

Czytaj więcej

Władca Pierścieni. Kim jest Thomas Bach, najpotężniejszy człowiek świata sportu

Bach podziękował swoim sympatykom, wskazując, że takie słowa są przede wszystkim głosem poparcia dla samego MKOl, choć nie powiedział też „nie”, a później wyjaśniał dziennikarzom, że faktycznie „są plotki, według których ludzie chcą, aby pozostał na stanowisku dłużej”.

– Wielu kolegów uważa, że kampania wyborcza mogłaby zakłócić przygotowania do igrzysk w Paryżu – mówił.

Niemiec, jak przystało na dbającego o dobre zarządzanie prawnika wykształconego na Uniwersytecie w Wurzburgu, jeszcze w 2015 roku – wybuchł wówczas skandal korupcyjny w FIFA, a MKOl wciąż pamiętał rządy Juana Antonio Samarancha, na których cieniem położyły się kontrowersje dotyczące wyboru gospodarza igrzysk w 2002 roku – podkreślał, że uważa za „absolutnie niezbędne”, aby w międzynarodowych federacjach wprowadzić limit kadencyjności, ale to była prawda etapu.

– Sytuacja na świecie jest trudna i wszędzie się pogarsza. Musimy zachować na statku kapitana, który wie, jak nawigować podczas burzy – argumentuje dziś Berraf.

To oczywiście możliwe, ale zmiany przepisów Karty Olimpijskiej należy zgłosić 30 dni przed sesją MKOl-u i – po pozytywnej weryfikacji przez prawników oraz komitet wykonawczy – wymagają poparcia dwóch trzecich głosujących.

Może się udać, bo interesariusze ruchu olimpijskiego stabilizację cenią. Bach jest jego dziewiątym szefem, nawet Kościół katolicki od 1894 roku – wtedy założono MKOl – miał więcej papieży.

Pierwsze wybory Niemiec wygrał podobno głównie dzięki członkowi kuwejckiej rodziny królewskiej Ahmadowi Al-Sabahowi, który jako odpowiedzialny za program Solidarności Olimpijskiej zapewnił mu głosy Afryki.

Sąd w Genewie niedawno skazał tego samego Al-Sabaha na dwa lata więzienia w zawieszeniu za fałszerstwo. Warto zauważyć, że szejk był ważną figurą nie tylko w ruchu olimpijskim, ale także w FIFA, gdzie przez dwa lata należał do komitetu wykonawczego. Zrezygnował z walki o kolejny mandat w 2017 roku przez antykorupcyjne śledztwo – miał odpowiadać za wręczenie 950 tys. euro łapówki Richardowi Laiemu – choć formalnie zarzutów mu nie postawiono.

Kim jest przewodniczący UEFA Aleksander Ceferin

Sytuacja Ceferina jest o tyle inna niż Infantino czy Bacha, że środowisko europejskich federacji piłkarskich jest bardziej homogeniczne niż bogaty nie tylko międzykontynentalną różnorodnością ruch olimpijski. Słoweniec jeszcze podczas ubiegłorocznych wyborów nie doczekał się przeciwnika, ale niewykluczone, że ten wkrótce się pojawi, skoro działalność UEFA w ostatnich latach budziła niemało kontrowersji.

56-latek szefem organizacji został jako człowiek z cienia – adwokat specjalizujący się w prawie karnym i handlowym, brat wiceprezesa trybunału konstytucyjnego, były szef słoweńskiej federacji i właściciel czarnego pasa karate, który płynnie posługuje się pięcioma językami, czyli wykształcony obywatel świata.

– Rozumiem zarówno Wschód, jak i Zachód. Znałem socjalizm. Widziałem naprawdę wiele, dzięki czemu mogę powiedzieć, że faktycznie jestem prezesem wszystkich 55 federacji – przekonywał, zdając sobie sprawę, że przejął stanowisko w momencie, kiedy UEFA potrzebowała administratora, a nie gwiazdy futbolu.

Osiem lat na stanowisku sprawiło, że wyrósł na jednego z najpotężniejszych ludzi świata sportu. Wzmocnił i uelastycznił wciąż naruszane zasady finansowego fair play, zręcznie nawigował federacją podczas kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa i wzmocnił piłkę kobiecą, na co w rozmowie z „The Times” zwraca uwagę szefowa norweskiej federacji Lise Klaveness.

Czytaj więcej

Polowanie na prezesa Międzynarodowej Unii Biatlonu

UEFA za jego kadencji wprowadziła trzeci poziom rozgrywek europejskich w postaci Ligi Konferencji oraz zreformowała Ligę Mistrzów, której nowe oblicze – większa liczba uczestników, wspólna tabela – zobaczymy jesienią. Wielu słusznie widzi w nim obrońcę interesów europejskiej piłki przed dbającym o poparcie reszty świata Infantino.

Ceferin podjął ponadto walkę z klubami planującymi wybić się na finansową niepodległość poprzez stworzenie Superligi, ale tu wygrana – tymczasowa, co wskazał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), zakazując praktyk monopolistycznych – byłaby pewnie niemożliwa bez dobrych relacji z właścicielem Paris Saint-Germain Nasserem Al-Khelaifim.

– To on nas uratował. Ceferin, w przeciwieństwie do Platiniego, nie ma żadnej wizji rozwoju piłki i tak naprawdę oddał kluczyki do ciężarówki Al-Khelaifiemu – mówi „Le Monde” jeden z wysoko postawionych działaczy federacji, który widzi w Katarczyku jej faktycznego szefa.

Cieniem na pracy Ceferina kładzie się chaotyczna organizacja finału Ligi Mistrzów w Paryżu z 2022 roku, za którą – jako szef ochrony – odpowiadał jego przyjaciel Zeljko Pavlica. UEFA nie potępiła także szefa hiszpańskiej federacji i swojego byłego wiceprezesa Luisa Rubialesa za pocałowanie piłkarki Jenni Hermoso podczas dekoracji finału mistrzostw świata kobiet.

Komitet wykonawczy europejskiej federacji próbował niedawno przywrócić do rozgrywek zawieszone po napaści na Ukrainę juniorskie reprezentacje Rosji, ale pomysł upadł – oficjalnie z powodu „braku odpowiedniego rozwiązania technicznego” – choć wiadomo, że kluczowy był sprzeciw innych krajów oraz groźba bojkotu meczów.

Zmiana statutu UEFA wymaga poparcia dwóch trzecich federacji członkowskich. Kongres odbędzie się w stolicy Francji, gdzie w czerwcu spotka się także MKOl. Niewykluczone, że pod obrady wróci wtedy temat kadencji Bacha. Wszystko, co najważniejsze w światowym sporcie, wydarzy się w tym roku w Paryżu.

Wydawało się, że czas despotów, którzy uwłaszczyli się na największych sportowych organizacjach, bezpowrotnie minął. Koniec epoki wulgarnej korupcji miał być świtem merytokracji. FIFA, UEFA oraz MKOl przejęli technokraci i choć skutecznie zamienili je w nastawione na zysk korporacje, to – wzorem wielu niesławnych poprzedników – uzyskali jednocześnie wpływy bliskie władzy absolutnej.

Ceferin stanął na czele Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA) w 2016 roku, trwa jego trzecia kadencja. Powinna być ostatnia, ale poplecznicy Słoweńca pracują nad zmianą reguł – mają zostać zatwierdzone 8 lutego podczas Kongresu w Paryżu – które pozwolą mu starać się o kolejny mandat.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Bayern - Real. Cztery gole i cztery minuty, które wstrząsnęły półfinałem Ligi Mistrzów
Piłka nożna
Jan Urban: Szkoda, że Robert nie trafił na lepszy okres Barcelony
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Lewy się kończy. Ale ogląda się to przyjemnie
Piłka nożna
Barcelona - Valencia. „Zbawca Robert Lewandowski”. Hiszpańska prasa o hat tricku Polaka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Czy kibice pomogą Bayernowi pokonać Real?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO