W ostatnim spotkaniu, rozegranym w kwietniu, Legia i Lech podzieliły się punktami, a najbardziej cieszył się z tego Raków Częstochowa, który w końcu sięgnął po mistrzostwo Polski. Zespół z Poznania nie dał rady obronić tytułu, grając na dwóch frontach - w Polsce i w Europie. Lechici świetnie radzili sobie w Lidze Konferencji, gdzie dotarli do ćwierćfinału, za to mieli problemy w PKO Ekstraklasie.
Teraz ten ciężar dźwiga Legia. W Europie spisuje się znakomicie, ale na krajowym podwórku dopadły ją pierwsze problemy. W październiku przegrała cztery mecze z rzędu, z czego dwa na własnym stadionie i otwarcie zaczęto mówić o kryzysie w ekipie Kosty Runjaicia.
Krytyka jednak nieco ucichła, bo legioniści odnieśli ostatnio trzy zwycięstwa. W lidze pokonali Radomiaka, w Pucharze Polski GKS Tychy, a w Lidze Konferencji Zrinjskiego Mostar. Ten ostatni rywal nie zawiesił jednak wysoko poprzeczki, a Kosta Runjaić nie potraktował go zbyt poważnie, skoro w spotkaniu pucharowym dał odpocząć Bartoszowi Sliszowi, bo wolał go mieć wypoczętego na przyjazd Lecha.
Legia - Lech: kto faworytem niedzielnego meczu
To będzie prawdziwy test dla warszawian. Lech może w tym sezonie nie zachwyca, ale przegrywa rzadko. Do dobrej formy wrócili Mikael Ishak i Kristoffer Velde, którzy regularnie zdobywają bramki. Na wyższy poziom wreszcie wskoczył Filip Marchwiński, który w październiku dostał nawet powołanie do pierwszej reprezentacji Polski.
Z kolei w Legii atak ostatnio wygląda trochę słabiej. Tomas Pekhart ostatniego gola zdobył 27 września przeciwko Pogoni Szczecin, a Ernest Muci jeszcze dawniej, bo w meczu z Aston Villą.