- Nie przyjechaliśmy tu po zemstę - mówił przed spotkaniem Pep Guardiola, nawiązując do tego, co wydarzyło się na Santiago Bernabeu rok temu. Kilka minut przed końcem rewanżu Manchester City prowadził wówczas w dwumeczu już 5:3, ale w niewiele ponad minutę stracił dwie bramki, w dogrywce kolejną i nie awansował do finału.
- Życie przeszłością byłoby ogromnym błędem. Wyciągnęliśmy lekcję. Pewnego dnia zdobędziemy trofeum - zaklinał rzeczywistość trener mistrzów Anglii. Cel na ten wieczór był jasny: osiągnąć jak najlepszy wynik przed rewanżem.
Piłkarze Guardioli od początku ruszyli do ataku, dominowali, tworzyli sobie sytuacje, ale Thibaut Courtois nie dał się zaskoczyć. Wydawało się, że City mają wszystko pod kontrolą, jednak wystarczyła chwila nieuwagi i pierwszy strzał Realu, by gospodarze objęli prowadzenie. Bramkę efektownym uderzeniem z dystansu zdobył Vinicius Junior.
Czytaj więcej
Real Madryt wygrał z Osasuną Pampeluna 2:1 w finale Pucharu Hiszpanii zdobywając Puchar Króla po raz 20 w historii.
Real to wytrawny gracz. Dał się wyszaleć przeciwnikowi, a potem przeprowadził szybką akcję i zadał cios, który wytrącił rywala z rytmu. To, co oglądaliśmy we wtorkowy wieczór, długimi momentami przypominało ubiegłoroczny finał w Paryżu. Tak jak w spotkaniu z Liverpoolem Królewscy wygrywali dzięki paradom Courtoisa i trafieniu Viniciusa Juniora. Ale nawet Courtois okazał się bezradny, gdy zza pola karnego huknął Kevin de Bruyne.