Reklama
Rozwiń

Dariusz Wdowczyk: Druga reaktywacja

Dariusz Wdowczyk zadebiutował jako trener Wisły Kraków. To ważny moment dla niego i drużyny.

Publikacja: 14.03.2016 17:31

Dariusz Wdowczyk w reprezentacji Polski rozegrał 53 mecze, zdobył dwie bramki. Był piłkarzem trzech

Dariusz Wdowczyk w reprezentacji Polski rozegrał 53 mecze, zdobył dwie bramki. Był piłkarzem trzech warszawskich klubów – Gwardii, Legii i Polonii.

Foto: PAP, Jacek Bednarczyk

Wdowczyk był świetnym lewym obrońcą Gwardii, Legii, Celticu Glasgow, Reading i reprezentacji Polski. Kiedy Legia grała z Interem Mediolan, wyłączył z gry Karla-Heinza Rummenigge, unikając przy tym fauli. Trener Giovanni Trapattoni w drugiej połowie zdjął Niemca z boiska, widząc, że tego dnia nie będzie miał z niego pożytku.

Wdowczyk był silny, szybki, uparty. Jak się przyczepił do skrzydłowego, to pilnował go nawet w przerwie, kiedy tamten szedł do toalety. A kiedy napastnik rywala zapomniał o nim, sam stawał się skrzydłowym. Jego strzały z rzutów wolnych budziły postrach w lidze. Nie lubił przegrywać, więc na treningach nie trzeba go było pilnować. Miał zasadę: im ciężej pracujesz w tygodniu, tym lżej ci będzie w meczu.

Wina i kara

Z takimi cechami stał się dobrym trenerem. Już w pierwszej pracy zdobył tytuł mistrza Polski z Polonią Warszawa (2000). Jeszcze wtedy dzielił ten sukces z dyrektorem sportowym Jerzym Engelem, który był jego trenerem w Legii, ale później pracował już na własny rachunek. Sześć lat po sukcesie z Polonią zdobył tytuł mistrza z Legią.

Mariusz Walter zatrudnił Wdowczyka, widząc w nim nie tylko trenera owładniętego pasją, ale i kulturalnego, zawsze stosownie do sytuacji ubranego człowieka, z którym można porozmawiać na wiele tematów.

Dariusz Wdowczyk z efektowną, sympatyczną żoną stanowili ozdobę każdego przyjęcia, w środowisku piłkarskim zdecydowanie się wyróżniali.

Zupa wylała się w marcu roku 2008. Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zatrzymało go w swoim brawurowym stylu. O siódmej rano uzbrojeni funkcjonariusze weszli do mieszkania w Wilanowie i wyprowadzili gospodarza w kajdankach. Tego dnia piłkarze Polonii pojechali na mecz do Gdańska bez trenera.

Wdowczyk przyznał się do działań korupcyjnych w czasach, kiedy pracował w Koronie-Kolporterze Kielce (2002–2004). W ciągu dwóch sezonów klub awansował z trzeciej ligi do pierwszej, czyli dzisiejszej ekstraklasy. Nie udałoby się to, gdyby nie kupował meczów.

Trenera spotkała zasłużona kara: został obciążony kosztami sądowymi, zapłacił grzywnę, sąd orzekł też karę więzienia w zawieszeniu i zakaz wykonywania zawodu przez siedem lat. Skrócono go potem do lat czterech i od roku 2012 Wdowczyk może ponownie pracować jako trener. Ale zawalił karierę (był kandydatem na selekcjonera reprezentacji) i stracił rzadki w piłce inteligencki wizerunek.

Bez wątpienia dopuścił się czynów karygodnych, ale być może jego działania w Kielcach były konsekwencją tego, co wiedział o polskim futbolu po latach gry w Gwardii i Legii. Przez dziesięciolecia korupcja była wszechobecna i musiał się z nią zetknąć każdy piłkarz, trener, działacz, sędzia, co nie znaczy, że każdy był oszustem.

Gwardia Wdowczyka (ale przecież nie tylko jego) też nie grała uczciwie, chociaż w PRL milicyjnemu klubowi nikt takich zarzutów nie mógł postawić. W roku 1981 doszło do sytuacji niecodziennej. W dwumeczu z Górnikiem Zabrze gwardziści nie wywiązali się z umowy i w następnym roku ich klub został solidarnie spuszczony z ligi. Oszust oszukał oszusta, a w dodatku ten pierwszy był milicjantem. Najlepsi piłkarze Gwardii (wśród nich Wdowczyk) na tym nie stracili, znaleźli sobie inne kluby.

Płacili wszyscy

W takich okolicznościach młody człowiek (wtedy dwukrotny wicemistrz Europy juniorów) poznawał realia prawdziwego futbolu. Czy już wtedy zauważył, że trenerzy biorą pieniądze za wystawienie piłkarza do drużyny, tego nie wiemy. Ale kiedy pracował w Koronie, miał prawo sądzić, że wejście na salony jest niemożliwe bez łapówek, bo pod stołem płacił niemal każdy.

Po odbyciu kary, z zaszarganą opinią, nie mógł znaleźć pracy. Nawet kiedy zaczepił się w czwartoligowej Koronie Góra Kalwaria jako konsultant, słychać było głosy oburzenia. Dokładnie trzy lata temu, w marcu 2013 r., odważył się go zatrudnić prezes Pogoni Szczecin.

Wdowczyk uratował wtedy drużynę przed spadkiem. W następnym sezonie zajęła siódme miejsce. W Szczecinie spędził półtora roku. Zwolniono go w październiku 2014 r., po porażce Pogoni w Białymstoku 0:5. Od tamtej pory nie pracował.

Szara masa

Uważa się za pokrzywdzonego nie dlatego, że został fałszywie oskarżony, ale że inni, na pewno w wielu przypadkach bardziej od niego aktywni złoczyńcy, kary nie ponieśli. Kiedy mówi się o korupcji w polskiej piłce, wspomina się dwie postacie będące jej symbolami: „Fryzjera", który te niecne działania organizował, i Wdowczyka, który akurat z nim nie miał nic wspólnego, ma jednak najbardziej znane nazwisko.

Inni są szarą masą, pokończyli kariery piłkarskie, sędziowskie i trenerskie, poszli na współpracę z organami ścigania albo im się upiekło. W nowej pracy Wdowczyk spotka co najmniej kilku kolegów trenerów, którzy być może nie będą mieli odwagi spojrzeć mu w oczy.

Czy wyprowadzi Wisłę z kryzysu? Ma na to szansę. Jest trenerem wymagającym, wie, czego chce, nie da się działaczom Wisły, którzy znają się na tej robocie gorzej od niego. A kiedy będzie trzeba, być może przekona do swoich racji Bogusława Cupiała. Dla dzisiejszej Wisły to być może trener najlepszy z możliwych.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku