Kto widział szaloną pogoń Liverpoolu w ćwierćfinale z Borussią, nie potrzebuje zachęty, by w czwartkowy wieczór usiąść ponownie przed telewizorem. Kto pamięta poprzedni mecz Szachtara z Sevillą, w 2007 roku, nie miałby pewnie nic przeciwko powtórce.
To był rewanż 1/8 finału Pucharu UEFA. Sevilla przegrywała w Doniecku 1:2, ale w czwartej minucie doliczonego czasu miała rzut rożny. Bramkarz Andres Palop wybrał się pod pole karne gospodarzy i strzałem głową doprowadził do wyrównania. – Pomyślałem: nie mam nic do stracenia, pobiegnę i zrobię zamieszanie, zablokuję przeciwnika albo strącę piłkę. Ale nie sądziłem, że sam zostanę bohaterem. Teraz już wiem, jakie to uczucie zdobyć gola – wspomina Palop.
Zabawa zaczynała się od nowa. W dogrywce Ernesto Chevanton dobił zespół Mariusza Lewandowskiego. Sevilla wygrała 3:2, a potem obroniła trofeum. W drużynie, która sięgnęła po puchar, grali m.in. Brazylijczycy Dani Alves i Adriano (obecnie Barcelona) czy ich rodak Luis Fabiano (kończy karierę w Chinach).
Dziś to już zupełnie nowa Sevilla. W Szachtarze jest jeszcze dwóch piłkarzy, którzy przeżyli tę bolesną porażkę (Ołeksandr Kuczer, Wiaczesław Szewczuk), i trener Mircea Lucescu.
– Nie rozpamiętuję tego, co się wydarzyło, ale oczywiście chciałbym się zrewanżować, choć zdaję sobie sprawę, że to będzie trudne – przyznaje Rumun.