Ekstraklasa: Sprzedać Koronę, zanim spadnie

Korona Kielce ma już 33 bramki stracone i wydaje się głównym kandydatem do spadku.

Aktualizacja: 30.10.2016 19:51 Publikacja: 30.10.2016 19:04

Ekstraklasa: Sprzedać Koronę, zanim spadnie

Foto: PAP, Piotr Polak

Świetne spotkanie obejrzeli w niedzielę kibice w Krakowie. Na stadionie przy ulicy Kałuży Cracovia przegrała 1:3 z Jagiellonią. Tym samym zespół Michała Probierza wciąż nie gubi dystansu do lidera – Lechii Gdańsk. W tym spotkaniu było szybkie tempo, dużo dobrej gry w ataku pozycyjnym ze strony gospodarzy, mądra defensywa i świetne kontrataki gości.

Znów kapitalny mecz rozegrał najlepszy zawodnik rundy jesiennej w ekstraklasie – Konstantin Vassiljev. Nie tylko skutecznie egzekwował rzut karny, strzelając już ósmą bramkę w tym sezonie, ale też dołożył asystę (również ósmą) przy trafieniu Fedora Cernycha.

Znów jednak nie obyło się bez kontrowersji spowodowanych prowadzeniem meczu przez najlepszego polskiego sędziego Szymona Marciniaka. W poprzedniej kolejce Legia zdobyła decydującą bramkę przeciwko Lechowi po ewidentnym spalonym, którego arbiter z Płocka nie zauważył, teraz wątpliwości dotyczyły aż dwóch jedenastek przez niego podyktowanych.

W pierwszej z kontrowersyjnych sytuacji Marciniak wykazał się wielką odwagą, zmieniając swoją decyzję. Po tym jak zmierzająca w bramkę piłka została wybita łokciem przez Miroslava Covilo, sędzia kazał rozpocząć Jagiellonii od rzutu rożnego. Po konsultacjach z sędzią liniowym i arbitrem technicznym podyktował jednak karnego. Szkoda, że tej rozwagi i spokoju zabrakło mu chwilę po przerwie, gdy Marian Kelemen nie faulował Marcina Budzińskiego, a mimo to arbiter dopatrzył się przewinienia.

Legia w ostatnim meczu ligowym przed zaplanowanym na środę spotkaniem z Realem Madryt w Warszawie wygrała w Kielcach 4:2. Tym samym Korona spadła na ostatnie miejsce w tabeli.

Kielczanie przechodzą przez wyjątkowo turbulentny okres. Przeciwko Legii zespół prowadził Sławomir Grzesik – zastąpił zwolnionego kilka dni wcześniej pierwszego szkoleniowca Tomasza Wilmana. Ten z kolei został zatrudniony przed początkiem tego sezonu i trzeba przyznać, że była to po prostu opcja oszczędnościowa. Wilman pracował w Kielcach nieprzerwanie od 2001 roku, gdy został zatrudniony jako jeden ze szkoleniowców młodzieży. Bywał trenerem zespołu Młodej Ekstraklasy, bywał członkiem sztabu w pierwszym zespole. Od początku wydawał się jednak opcją tymczasową. Klub w końcu miał od miasta przejąć inwestor i gdyby tak się faktycznie stało, pewnie Wilman wróciłby do szkolenia młodzieży.

Tyle że serial pod tytułem „Sprzedajemy Koronę" trwa od lat i niestety jest to serial komediowy. Nowym właścicielem miał być np. „tajemniczy mężczyzna w dżinsowej koszuli", który zapewniał, że reprezentuje poważne konsorcjum międzynarodowe, ale nie ujawni swojej tożsamości. Później przy Koronie kręcił się Jakub Meresiński z Markiem Citką. Ci sami, którzy przejęli od Bogusława Cupiała krakowską Wisłę, tylko po to, by okazało się, że Meresiński działa na granicy prawa, a właściwie ją przekracza.

Najnowszym odcinkiem serialu była sprzedaż Korony inwestorom z Senegalu. Podpisano list intencyjny, wydawało się, że sprawa jest załatwiona. Od samego początku jednak o Senegalczykach nie było wiadomo praktycznie nic, prócz tego, że prowadzą w ojczyźnie akademię piłkarską.

20 października minęła data przelania pierwszej transzy przez Senegalczyków do urzędu miasta – miliona złotych. Pieniądze oczywiście nie zostały przelane, a cała umowa wzięła w łeb. Miasto dalej jest zdesperowane, by klub sprzedać (a przynajmniej tak twierdzą w ratuszu), pytanie jednak, czy zdążą, zanim Korona spadnie z ligi.

W tej chwili klub jest na ostatnim miejscu w tabeli, a przegrana z Legią była już szóstą z rzędu porażką. W czasie tej fatalnej serii zawodnicy z Kielc zanotowali takie wyniki jak 0:4 z Górnikiem Łęczna, 0:6 z Cracovią czy 0:4 z Ruchem Chorzów.

W piątek spotkanie zaczęło się dla Korony wręcz fantastycznie – po 12 minutach gospodarze prowadzili z mistrzem Polski 2:0 i naprawdę pachniało sensacją. Jednak drużyna Jacka Magiery potrafiła się otrząsnąć z dziwnego marazmu i wbiła gospodarzom cztery gole.

Tym samym po 14. kolejkach Korona ma już 33 bramki stracone – średnio ponad dwa gole na mecz (2,35). Drugi zespół w tej klasyfikacji – Ruch Chorzów – ma aż o dziewięć bramek straconych mniej.

Legia, pomimo zwycięstwa, nie ma powodów do wielkiej radości. Spotkanie w Kielcach pokazało, że w obronie są kłopoty. Trochę strach myśleć o środowym meczu z Realem.

Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?