Reklama

Pycha gubi wielkich

22. kolejka Ekstraklasy. Za zapaść w Wiśle i Legii zapłacili ich młodzi trenerzy, ale lista winnych jest znacznie dłuższa

Publikacja: 26.03.2010 01:11

Pycha gubi wielkich

Foto: ROL

Oba kluby funkcjonują według podobnych zasad. Są własnością bogatych inwestorów, traktujących je jako jeden ze swoich interesów, z tą może różnicą, że oprócz pieniędzy wkładają i trochę uczucia. O ile Mariusz Walter w Legii całkowicie zaufał wybranym przez siebie ludziom i ingeruje w ich działalność w wyjątkowych sytuacjach, to Bogusław Cupiał w Wiśle traci cierpliwość znacznie częściej.

A jak traci, to wymienia kadry. Od kiedy Tele-Fonika przejęła klub w roku 1998, pracowało w nim 13 trenerów, a do ich zmian dochodziło jeszcze częściej, bo niektórzy na to stanowisko wracali, jak teraz Henryk Kasperczak. Ilu było w tym czasie prezesów klubu – trudno się połapać, ponieważ bywały okresy, że Wisła w ogóle nie miała szefa i nikt tego specjalnie nie odczuwał, jako że najważniejsze decyzje i tak zapadały w gabinecie prezesa Cupiała w Myślenicach. Taki już styl właściciela. Może się nie podobać, ale siedem tytułów zdobytych w czasach Cupiała robi wrażenie.

[srodtytul]Samotność Skorży[/srodtytul]

Zwolniony niedawno Maciej Skorża cieszył się dużym zaufaniem prezesa i długo odpłacał mu wynikami. Jest niewątpliwie jednym z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia. Ale ci, którzy z nim pracowali, mówią, że bardzo się w ostatnich miesiącach zmienił. Ze skromnego i kulturalnego młodego człowieka została mu tylko kultura. Bardzo uwierzył w swoją gwiazdę, wziął jednoosobową odpowiedzialność za sprawy szkolenia i transferów. Kiedy przyszła klęska suszy, został sam. Nie miał w klubie mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie. Z kim miał się konsultować w krytycznych momentach? Ze swoim asystentem, młodszym od siebie Rafałem Janasem, mającym zazwyczaj takie samo zdanie jak szef?

W Legii sytuacja była inna. Mariusz Walter wciąż szuka ludzi, gwarantujących wysoki poziom zawodowy i kulturowy. Kiedy wybór padł na Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka, nie słychać było głosów sprzeciwu. Obaj byli w przeszłości bardzo dobrymi piłkarzami, o horyzontach zdecydowanie szerszych niż większości ich kolegów z boiska. W dodatku grali w Hiszpanii, a potem tam pracowali. Wprawdzie na niskim poziomie i z młodzieżą, ale Hiszpania – to brzmiało dumnie. Urban spędził w Legii dokładnie tyle czasu, ile Skorża w Wiśle, z gorszym skutkiem, chociaż ich pojedynki wygrywała zwykle Legia.

Reklama
Reklama

Obaj popełnili wiele błędów i z pewnością godzili się na nietrafione transfery lub sami je inspirowali. Ale i Henryk Kasperczak w okresie swojej chwały w Wiśle sprowadzał zawodników o dyskusyjnych umiejętnościach. To się zdarza. Poziom ekstraklasy jest na tyle słaby, że obydwie drużyny, nawet mając w swoich szeregach piłkarzy na średnim poziomie, dominowały w rozgrywkach.

Tylko u nas królem strzelców ekstraklasy mógł zostać napastnik wykorzystujący jedną sytuację na kilka, i to nie dzięki jakimś szczególnym umiejętnościom piłkarskim, bo tych próżno u niego szukać, tylko dzięki szybkości, sile i sprytowi. To Takesure Chinyama. Jaki jest, każdy widzi, ale od kiedy leczy kontuzję, nikt inny nie potrafi w Legii regularnie strzelać bramek.

Ten sam problem ma Wisła z Pawłem Brożkiem. To nie przypadek, że Brożek jest jeszcze w Krakowie, a nie w jakimś klubie zachodnim, co wróży mu się od lat, nie wiadomo zresztą na jakiej podstawie. Nie ten rozmiar krakowskiego kapelusza. Ale kiedy Brożek nie gra lub nie jest w formie, cała drużyna ma kłopoty ze zdobywaniem bramek.

[srodtytul]Opary wieczoru[/srodtytul]

Formy po zimie nie mają niemal wszyscy wiślacy i legioniści, czemu oczywiście winni są trenerzy. Ale nie tylko oni. Po coś w końcu są w sztabach osoby odpowiedzialne za przygotowanie fizyczne. Nazywane czasami fizjologami, mimo że na ogół nimi nie są. W Legii to Ryszard Szul, który pracował w Wiśle w okresie jej świetności. W Krakowie Skorża postawił na Włocha Paolo Terziottiego, o którego wcześniejszych dokonaniach nic nie wiadomo. Ale Włoch – to robi takie wrażenie jak w Legii Hiszpan.

Na końcu są jednak zawsze sami piłkarze. Ekstraklasa jest ligą zawodową, jednak profesjonalistów w niej jak na lekarstwo. Lenistwo i cwaniactwo są cnotami, sędziowie opowiadają, że na boisku czasami “czuć opary wczorajszego wieczoru” i kiedy dają zawodnikowi żółtą kartkę, wolą to robić z daleka, by się nie zatruć. Nawet zasłużony bohater Legii Dickson Choto obrósł nie tylko w piórka, ale i w tłuszcz, co być może jest przyczyną kontuzji.

Reklama
Reklama

Na parkingach koło stadionów stoją samochody przeczące biadoleniu futbolistów o sknerstwie właścicieli klubów. I miał rację Ryszard Tarasiewicz, mówiąc, że piłkarze Legii zdradzili swojego trenera. Ci z Wisły też. Piłkarze zawsze zrobią to, co im się akurat najbardziej opłaca. Byleby się kasa zgadzała.

[srodtytul]Lechia faworytem[/srodtytul]

Legia nie wygrała trzech ostatnich meczów w lidze. Jeśli nie zwycięży dziś w Gdańsku, może spaść na czwarte miejsce, które nie daje już awansu do europejskich pucharów. Po pucharowej wygranej Lechii w Krakowie trener Legii Stefan Białas uważa, że to gospodarze będą faworytem spotkania w Gdańsku. Wisła gra jutro w Bytomiu i musi zwyciężyć, by utrzymać przewagę nad Lechem. Zaczyna się sprint do mistrzostwa. Kto zostanie z tyłu, może nie zdążyć z pogonią.

[ramka][b]22. kolejka[/b]

PIĄTEK

• Bełchatów – Zagłębie Lubin (17.45, Orange Sport) • Lechia Gdańsk – Legia (20, Canal+ Sport)

Reklama
Reklama

SOBOTA

• Polonia Warszawa – Arka Gdynia (14.45, Orange Sport) • Cracovia – Ruch Chorzów (17, Orange Sport)

• Polonia Bytom – Wisła Kraków (18.15, Canal+ Sport) • Śląsk Wrocław – Korona Kielce (19.15, Orange Sport) NIEDZIELA

• Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice (14.45, Orange Sport) • Odra Wodzisław – Lech Poznań (17, Canal+ Sport)[/ramka]

Oba kluby funkcjonują według podobnych zasad. Są własnością bogatych inwestorów, traktujących je jako jeden ze swoich interesów, z tą może różnicą, że oprócz pieniędzy wkładają i trochę uczucia. O ile Mariusz Walter w Legii całkowicie zaufał wybranym przez siebie ludziom i ingeruje w ich działalność w wyjątkowych sytuacjach, to Bogusław Cupiał w Wiśle traci cierpliwość znacznie częściej.

A jak traci, to wymienia kadry. Od kiedy Tele-Fonika przejęła klub w roku 1998, pracowało w nim 13 trenerów, a do ich zmian dochodziło jeszcze częściej, bo niektórzy na to stanowisko wracali, jak teraz Henryk Kasperczak. Ilu było w tym czasie prezesów klubu – trudno się połapać, ponieważ bywały okresy, że Wisła w ogóle nie miała szefa i nikt tego specjalnie nie odczuwał, jako że najważniejsze decyzje i tak zapadały w gabinecie prezesa Cupiała w Myślenicach. Taki już styl właściciela. Może się nie podobać, ale siedem tytułów zdobytych w czasach Cupiała robi wrażenie.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona wygrywa na inaugurację, Robert Lewandowski wreszcie się doczekał
Piłka nożna
Magia Jose Mourinho nadal działa. Zostanie trenerem Benfiki Lizbona
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali siłę
Piłka nożna
Wróciła Liga Mistrzów. Król z Paryża i wielu pretendentów do tronu
Piłka nożna
Były mistrz świata zagra w Pogoni Szczecin. Transfer, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Reklama
Reklama