Pokazali charakter

Od 0:2 po dziesięciu minutach do 3:2 na koniec. Legia Warszawa wygrała z Lechią Gdańsk

Publikacja: 27.03.2010 01:58

Pokazali charakter

Foto: ROL

Lechii do objęcia prowadzenia wystarczyło 27 sekund. Paweł Nowak dostał dobre podanie z lewej strony boiska, sam zdziwił się, że nie pilnuje go ani Tomasz Kiełbowicz, ani żaden ze stoperów (Inaki Astiz, Pance Kumbev), i bez problemu pokonał Jana Muchę.

Do tego, że Kumbev nie umie grać w piłkę, kibice w Warszawie się przyzwyczaili, ale o zniżce formy Astiza pora już głośno powiedzieć. Obrońca należy do najsłabszych zawodników drużyny od początku roku. W marcu osierocili go Urban i Kibu – trenerzy mówiący po hiszpańsku, miesiąc wcześniej z Warszawy wyprowadziła się jego narzeczona.

To właśnie Astiz po dziesięciu minutach sfaulował w polu karnym Tomasza Dawidowskiego, a Lechia po strzale Huberta Wołąkiewicza prowadziła już 2:0. Astiz dał rywalom karnego także tydzień temu w meczu ze Śląskiem Wrocław.

Legia zbierać w sobie zaczęła się powoli i nieśmiało. Iwański najczęściej szukał Grzelaka, Grzelak nie widział nikogo innego, tylko strzelał na bramkę Pawła Kapsy. Piłkarze, którzy poszli na wojnę z kibicami przy Łazienkowskiej i których za brzydkie gesty podczas meczu Pucharu Polski z Ruchem Chorzów może spotkać kara finansowa, pokazali, że potrafią grać w piłkę. Wyglądali, jakby chcieli udowodnić całej Polsce, że kibice Legii traktują ich nie fair. Iwański wreszcie poprowadził drużynę, jak przystało na prawdziwego lidera, Grzelakowi chciało się grać jak nigdy.

Gol na 1:2 padł jeszcze w pierwszej połowie, kiedy Maciej Rybus wykończył podanie Jakuba Rzeźniczaka. Bramka na 2:2 zdobyta została po strzale Tomasza Kiełbowicza z rzutu wolnego, tyle że Kiełbowicza tu akurat mniej zasługi, więcej Kapsy, który wrzucił piłkę do bramki. Zwycięstwo Legii dał ten, który na początku nagrzeszył najbardziej – radość Astiza była tak wielka, jak jego błędy w tym roku.

Legia, która miała być źle przygotowana do sezonu przez Urbana, wytrzymała drogę z piekła do nieba mimo 120 minut we wtorkowym meczu o Puchar Polski. Wygrała dopiero drugi z pięciu meczów na wiosnę, ale wygrała inaczej niż z Cracovią, bo zasłużenie. Pokazała, że pogłoski o jej sportowym końcu są przedwczesne.

W drugim piątkowym meczu Zagłębie Lubin pokonało na wyjeździe GKS Bełchatów 3:1. Dla drużyny Rafała Ulatowskiego to druga porażka z rzędu, dla Zagłębia seria zwycięstw wydłuża się do czterech. Piłkarze Marka Bajora są już na ósmym miejscu w tabeli, a rok zaczynali, mając za sobą tylko Odrę Wodzisław. Iljan Micnaski w pięciu meczach strzelił sześć goli.

[ramka][srodtytul]Ekstraklasa[/srodtytul]

[b]22. kolejka [/b]

[b]• LECHIA GDAŃSK – LEGIA WARSZAWA 2:3 (2:1)[/b]

Bramki: P. Nowak (1), H. Wołąkiewicz (10-karny) dla Lechii oraz M. Rybus (32), T. Kiełbowicz (54) i I. Astiz (78) dla Legii. Żółte kartki: T. Dawidowski, I. Lukjanovs, K. Bąk (Lechia) oraz I. Astiz, J. Rzeźniczak (Legia). Sędziował W. Bartos (Łódź). Widzów 7500.

Lechia: Kapsa – Bąk, Wołąkiewicz, Kozans, Mysona (82. Zabłocki) – Wiśniewski (66. Pietrowski), Laizans, Surma, Nowak, Lukjanovs – Dawidowski (46. Kaczmarek).

Legia: Mucha – Rzeźniczak, Astiz, Kumbev, Kiełbowicz – Szałachowski (67. Mięciel), Jarzębowski (64. Giza), Borysiuk, Iwański, Rybus – Grzelak (89. Radović).

[b]• GKS BEŁCHATÓW – ZAGŁĘBIE LUBIN 1:3 (0:1)[/b]

Bramki: G. Kuświk (72) dla Bełchatowa oraz M. Traore (21), W. Kędziora (59) i I. Micanski (66) dla Zagłębia. Żółte kartki:

J. Gol (Bełchatów) i M. Bartczak Zagłębie).

Sędziował A. Lyczmański (Bydgoszcz).

Piłka nożna
Wielka gra o finał Ligi Mistrzów. Barcelona nie zlekceważy Interu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain bliżej spełnienia marzeń o finale
Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka