Reklama
Rozwiń

Powrót oligarchów

W niedzielę w Krakowie Wisła gra z Legią. Dwie najlepsze polskie drużyny ostatnich lat na jeden sezon dały się odsunąć od władzy w ekstraklasie, ale teraz wracają po swoje

Aktualizacja: 26.10.2007 02:21 Publikacja: 26.10.2007 02:16

Powrót oligarchów

Foto: Rzeczpospolita

Z siedmiu ostatnich tytułów mistrza Polski Legia i Wisła zdobyły sześć. Ich rywalizacja zapewniała emocje w czasach, gdy wszystkie inne kolory ligi blakły. Dzieli je wieloletnia niechęć, ale żyć bez siebie nie mogą. Nawet gdy, jak w poprzednim sezonie, mają problemy – Legia skończyła ligę na trzecim, a Wisła dopiero na ósmym miejscu – ich mecz usuwa pozostałe w cień.

Tak będzie też w niedzielę o 19.30. Biletów już nie ma, i zabrakłoby ich, nawet gdyby stadion Wisły miał już planowane 35 tysięcy krzesełek, a nie 21 tys. jak dzisiaj. W obu drużynach może się znaleźć aż 11 obecnych lub byłych reprezentantów Polski: czterech w Legii i siedmiu w Wiśle. Dwunasty, Arkadiusz Głowacki, nie zagra przez żółte kartki.Wiosną przy Reymonta 3:1 zwyciężyli gospodarze. Legia właśnie wtedy straciła ostatecznie szanse na dogonienie Zagłębia Lubin i GKS Bełchatów. Dla Wisły to była jedna z ostatnich miłych chwil, bo do końca sezonu udało jej się wygrać jeszcze tylko jeden mecz. Kryzys minął szybko. Wisła prowadzi dziś w lidze, ma cztery punkty przewagi nad Koroną i pięć nad Legią. Jeśli wygra w niedzielę, nikt już jej w rundzie jesiennej nie dogoni, bo trudno przypuszczać, żeby w pozostałych meczach, z ŁKS, Groclinem i Zagłębiem Sosnowiec, potknęła się więcej niż raz.

Legia po serii zwycięstw na początku sezonu wpadła w kłopoty. Przegrała już z Koroną, Lechem i tydzień temu u siebie z Odrą. Od pięciu kolejek w każdym meczu traci bramkę. Przy Reymonta ostatni raz wygrała ponad dziesięć lat temu, gdy Wisła dopiero przypominała sobie, jak wygląda pierwsza liga, a Bogusław Cupiał i spółka jeszcze się zastanawiali, na co wydawać zarobione na kablach miliony. Od kiedy podjęli decyzję, że na futbol, i nastały czasy wielkiej Wisły, Legia potrafiła w Krakowie co najwyżej zremisować (cztery razy), nawet w sezonach, w których była mistrzem Polski.

W ostatnim wygranym spotkaniu, 17 maja 1997 (było 3:1), jedną z bramek dla Legii zdobył Jacek Bednarz, od niedawna dyrektor sportowy Wisły. To właśnie on i zatrudniony niedługo później trener Maciej Skorża sprawili, że Cupiał znów uwierzył w sens wydawania pieniędzy na Wisłę. Po przegranej walce o Ligę Mistrzów z Panathinaikosem w 2005 roku właściciel krakowskiego klubu pokazywał się na swoim miejscu w loży honorowej rzadko i wydawał na Wisłę coraz mniej. Władzę oddał ludziom, którym najlepiej wychodziło zwalnianie trenerów, w transferach trudno się było doszukać jakiejkolwiek logiki i Wisła zaczęła się osuwać w bylejakość.

Tak było aż do tego lata. Wtedy Bednarz zaczął swoje porządki w klubie, a dzięki Skorży (też pracował kiedyś w Legii, zbierał dla Pawła Janasa informacje o rywalach) piłkarze, którzy jeszcze niedawno sprawiali wrażenie znudzonych sobą i Wisłą, znów grają najładniej w Polsce.Lider z Krakowa jest jedyną niepokonaną drużyną w lidze, strzela najwięcej goli (31, druga Korona zaledwie 16), a lepszą obronę ma tylko Legia. Marek Zieńczuk jest w życiowej formie, Kamil Kosowski pcha drużynę do przodu, Paweł Brożek już zdobył więcej goli niż w całym poprzednim sezonie.

W Legii ten sezon miał być przejściowy, niedawny mistrz więcej piłkarzy sprzedał, niż kupił, ale charyzma Jana Urbana zrobiła swoje. Entuzjazm niósł piłkarzy do zwycięstw, teraz trochę przygasł, ale jak mówi dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak, ani Legia na początku sezonu nie grała tak dobrze, jak to przedstawiano, ani teraz nie gra tak źle.Nawet jeśli w Krakowie Legia nie zdobędzie punktów, nie musi stracić dystansu do Korony, bo wicelider gra u siebie z rozpędzonym Górnikiem Zabrze. Trener Ryszard Wieczorek wprowadzał Koronę do pierwszej ligi i jest w Kielcach wspominany jako człowiek, który lubi efektowną grę i ciągle chce się uczyć. Teraz korzysta na tym Górnik. Wygrał sześć kolejnych meczów w lidze. 12. kolejka zaczyna się dziś w Bełchatowie i Poznaniu. Lech gra z Cracovią, jedyną drużyną, która jeszcze nie strzeliła gola na wyjeździe. Dla GKS brak zwycięstwa w meczu z ŁKS będzie oznaczał sygnał do odkładanych ciągle rozliczeń z tymi piłkarzami, którym w poprzednim sezonie się chciało, a teraz już nie.

Piątek:

• PGE GKS Bełchatów - ŁKS Łódź (19) • Lech Poznań - Cracovia Kraków (20, transmisja Canal+ Sport).

Sobota:

• Zagłębie Lubin - Zagłębie Sosnowiec (18) • Widzew Łódź - Dyskobolia Grodzisk Wlkp. (18) • Odra Wodzisław - Jagiellonia Białystok (18) • Ruch Chorzów - Polonia Bytom (18) • Korona Kielce - Górnik Zabrze (18.15, Canal+ Sport).

Niedziela:

• Wisła Kraków - Legia Warszawa (19.30, Canal+ Sport).

Z siedmiu ostatnich tytułów mistrza Polski Legia i Wisła zdobyły sześć. Ich rywalizacja zapewniała emocje w czasach, gdy wszystkie inne kolory ligi blakły. Dzieli je wieloletnia niechęć, ale żyć bez siebie nie mogą. Nawet gdy, jak w poprzednim sezonie, mają problemy – Legia skończyła ligę na trzecim, a Wisła dopiero na ósmym miejscu – ich mecz usuwa pozostałe w cień.

Tak będzie też w niedzielę o 19.30. Biletów już nie ma, i zabrakłoby ich, nawet gdyby stadion Wisły miał już planowane 35 tysięcy krzesełek, a nie 21 tys. jak dzisiaj. W obu drużynach może się znaleźć aż 11 obecnych lub byłych reprezentantów Polski: czterech w Legii i siedmiu w Wiśle. Dwunasty, Arkadiusz Głowacki, nie zagra przez żółte kartki.Wiosną przy Reymonta 3:1 zwyciężyli gospodarze. Legia właśnie wtedy straciła ostatecznie szanse na dogonienie Zagłębia Lubin i GKS Bełchatów. Dla Wisły to była jedna z ostatnich miłych chwil, bo do końca sezonu udało jej się wygrać jeszcze tylko jeden mecz. Kryzys minął szybko. Wisła prowadzi dziś w lidze, ma cztery punkty przewagi nad Koroną i pięć nad Legią. Jeśli wygra w niedzielę, nikt już jej w rundzie jesiennej nie dogoni, bo trudno przypuszczać, żeby w pozostałych meczach, z ŁKS, Groclinem i Zagłębiem Sosnowiec, potknęła się więcej niż raz.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku