Polska liga, czyli męczą się wszyscy

Kiedy Piotr Giza w końcówce meczu z ŁKS Łódź zmarnował kolejną sytuację, Jan Urban nie wytrzymał, zdjął marynarkę i rzucił nią z całej siły o ławkę rezerwowych. Powiedział później, że zaczyna wierzyć w przesądy i skoro nic nie zmieniali kolejni zawodnicy, on postanowił zmienić swój wygląd.

Pierwszą połowę Legia przespała, w drugiej biła głową w mur. Bogusław Wyparło nie musiał nawet rozgrywać tak doskonałego meczu jak przed dwoma tygodniami w Poznaniu, bo piłkarze Urbana zwyczajnie nie trafiali w bramkę. Takesure Chinyama tak jak ostatnio zachwycał, tak znowu zaczął irytować. Zmarnował kilka doskonałych sytuacji, a piłki nie wpadały do Kanału Piaseczyńskiego tylko dlatego, że widać już zarys wysokich trybun nowego stadionu.

Po raz pierwszy w tym sezonie ligowy mecz na ławce rezerwowych zaczął Maciej Iwański. Urban prosił, żeby nie doszukiwać się w tym sensacji, zapewniał, że zwyczajnie dał odpocząć liderowi drugiej linii. Zwycięstwo nad ŁKS miało być formalnością, a podrażniony Iwański miał pokazać co potrafi za tydzień w Krakowie, kiedy Legia rozegra najważniejszy mecz ostatniej prostej z Wisłą.

[srodtytul]Wielkie serce Piasta[/srodtytul]

Trzy punkty i fotel lidera niedzielony z nikim dał Legii pomocnik ŁKS Robert Sierant. Była już trzecia minuta doliczonego czasu gry, kiedy dośrodkowaną z rzutu rożnego piłkę głową posłał obok Wyparły i obok słupka, ale nie po tej stronie, po której chciał. Legia wygrała 1:0 po wielkich męczarniach.

Wisła przed tą kolejką miała tyle samo punktów co Legia, teraz traci do niej dwa, po tym gdy tylko zremisowała z Piastem w Gliwicach 1:1. Maciej Skorża poza dystansem do lidera stracił też Marcina Baszczyńskiego, który zerwał wiązadła krzyżowe i nie zagra już w tym sezonie.

Piast na własnym stadionie sporo strachu napędził już i Lechowi, i Legii, teraz strach przybrał wreszcie realne kształty, co wystarczyło do zatrzymania Wisły. Nie było wielkiego futbolu, było za to wielkie serce, a Piast z ligowego dziwoląga, jakim był jesienią, przekształcił się w drużyną nieobliczalną.

Wisła nie spadła na trzecie miejsce w tabeli tylko dlatego, że Lech nie potrafił pokonać u siebie Ruchu. Sześć z siedmiu ostatnich meczów zremisował, w niedzielę 1:1 z drużyną prowadzoną od tygodnia przez Waldemara Fornalika, która cztery dni wcześniej wygrała z Legią w Warszawie w półfinale Pucharu Polski. Franciszek Smuda jesienią prowadził drużynę, jak na Polskę, z innej bajki. Wiosną tak dobrze już nie jest, głównie dlatego, że ma tylko 14 piłkarzy gotowych do gry.

Z problemami kadrowymi najlepiej radzi sobie Bełchatów i, w co trochę trudno uwierzyć, piłkarze Rafała Ulatowskiego ciągle mają szansę zakończyć ligę na pierwszym miejscu.

[srodtytul]Ścisk na dole[/srodtytul]

Ulatowski – mistrz odcinania się od rzeczy niezwiązanych z boiskiem, który podkradł już Leo Beenhakkerowi stwierdzenie „Let’s talk about football” (Rozmawiajmy o piłce) – po meczu pokazał, że i on w żyłach ma krew, a nie wodę. – Pan się mnie o karnego będzie pytał, jak ja mam szpital w drużynie? To nie na miejscu, dziękuję, do widzenia – powiedział dziennikarzowi Canal+ i odszedł od kamery.

Szpital w Bełchatowie to codzienność. Ostatnio kontuzjowanych było lub jest sześciu zawodników. A co do karnego, o którego pytał dziennikarz, to nie powinien zostać odgwizdany. Wykorzystał go jednak Dawid Nowak, później strzelił jeszcze jednego gola, a Bełchatów wygrał z Polonią Bytom 3:1.

Mimo że Polonia Warszawa kupiła sobie nowy autokar za półtora miliona złotych, co według Jacka Grembockiego miało świadczyć o jej wielkości, z walki o mistrzostwo odpadła, przegrywając z Cracovią 0:1.

Drużyna Artura Płatka wygrała pierwszy raz od 14 marca i nie pozwoliła się wyprzedzić Górnikowi Zabrze, który pokonał Lechię 2:0 i na dwa dni opuścił ostatnie miejsce w tabeli. Ósmą i ostatnią drużynę dzielą jednak tylko cztery punkty. Liga jest tak płaska jak nigdy.

W ubiegłym sezonie między pierwszą i ostatnią drużyną było 61 punktów różnicy, dwa sezony temu – 46. W obecnym – 29, i widać to na boiskach. Śląsk Wrocław jest jedyną drużyną, która nie może spaść z ligi i nie ma już szans na mistrzostwo.

W sobotę Śląsk zremisował z Arką w Gdyni 3:3, a dwa gole gospodarzom podarował Jarosław Fojut – raz asystując i raz pokonując swojego bramkarza. Ryszard Tarasiewicz siedział w tym czasie już na trybunach za to, że podobno naubliżał sędziemu. Na ubliżaniu Tarasiewiczowi na trybunach się nie skończyło. Jeden z kibiców uderzył go w bark.

[ramka][srodtytul]26.kolejka[/srodtytul]

[b]PIAST GLIWICE - WISŁA KRAKÓW 1:1 (1:0)[/b]

[b]Bramki:[/b] dla Piasta - K. Wilczek (23); dla Wisły - P. Małecki (73). Żółte kartki: M. Michniewicz, J. Kaszowski (Piast). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 4000.

[b]Piast:[/b] Kasprzik - Kaszowski, Krzycki, Glik, Michniewicz - Seweryn (69, Podgórski), Gamla, Wilczek, Sedlacek (85, Chylaszek) - Olszar (76, Koczon), Smektała.

[b]Wisła:[/b] Pawełek - Baszczyński (29, Jirsak), Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (46, Ćwielong), Sobolewski, Diaz, Zieńczuk (62, Małecki) - Paweł Brożek, Boguski.

[b]GKS BEŁCHATÓW - POLONIA BYTOM 3:1 (2:1)[/b]

[b]Bramki:[/b] dla Bełchatowa - Janusz Gol (22), D. Nowak (32 z karnego i 87); dla Polonii - Ł. Gikiewicz (9). Żółte kartki: P. Kuklis (Bełchatów); J. Trzeciak, L. Killar, A. Basta (Polonia). Sędziował Piotr Siedlecki (Warszawa). Widzów 3 500.

[b]Bełchatów:[/b] Sapela - Fonfara, Cecot (41, Magdoń), Lacić, Popek - Wróbel, Kuklis, Gol, Cetnarski, Chwalibogowski (70, Tosik) - Nowak (90, Kuświk).

[b]Polonia:[/b] Peskovic - Hricko, Klepczyński, Killar, Sokolenko - Trzeciak (67, Basta), Bazik, Grzyb, Jaromin (46, Bębenek), Tomasik - Gikiewicz (63, Zieliński).

[b]ARKA GDYNIA - ŚLĄSK WROCŁAW 3:3 (0:2)[/b]

[b]Bramki:[/b] dla Arki - Z. Zakrzewski (60), G. Niciński (76), J. Fojut (90, samobójczy); dla Śląska - S. Dudek (15 z karnego), T. Szewczuk (25), M. Gancarczyk (65). Żółte kartki: Ł. Kowalski, Anderson, Z. Zakrzewski (Arka); K. Wołczek, M. Gancarczyk (Śląsk). Czerwona kartka: Ł. Kowalski (90, Arka). Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 5000.

[b]Arka:[/b] Witkowski - Kowalski, Żuraw, Anderson, Telichowski (35, Niciński) - Sokołowski (80, Trytko), Łabędzki (46, Wachowicz), Budziński, Ława, Ljubenow - Zakrzewski.

[b]Śląsk:[/b] Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Fojut, Pawelec - Gancarczyk, Ulatowski, Łukasiewicz, Dudek, Szewczuk - Sotirović.

[b]LEGIA WARSZAWA - ŁKS ŁÓDŹ 1:0 (0:0)[/b]

[b]Bramka:[/b] R. Sierant (90, samobójczy). Żółte kartki: J. Rzeźniczak, D. Choto (Legia); T. Hajto, M. Kascelan, T. Papeckys (ŁKS). Sędziował Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów 4000.

[b]Legia:[/b] Mucha - Rzeźniczak, Kumbev, Choto, Kiełbowicz - Rocki (46, Radović), Roger, Borysiuk (76, Ostrowski), Giza, Rybus (68, Iwański) - Chinyama.