Lech ma puchar, Wisła ma problem

Wisła Kraków - Lech Poznań 1:1, po karnych 3:4. | Grzegorz Kasprzik zapewnił zwycięstwo Lechowi broniąc dwa rzuty karne. W Krakowie czekają na rewolucję

Aktualizacja: 27.07.2009 02:29 Publikacja: 26.07.2009 18:55

Lech ma puchar, Wisła ma problem

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Kasprzik debiutował w oficjalnym meczu Lecha Poznań. Sprowadzony latem z Piasta Gliwice bramkarz z biografią, w której znajduje się miejsce nawet na kilka miesięcy w areszcie za bójkę, najpierw popełnił błąd przy wyrównującym golu Juniora Diaza, by w konkursie rzutów karnych dać nowemu klubowi pierwsze w tym sezonie trofeum.

Mecz o superpuchar zorganizowany został w Lubinie nieprzypadkowo. Kibice obu drużyn mieli do pokonania mniej więcej taką samą drogę, poza tym fani miejscowego Zagłębia wspierają Lecha, a drużynę z Krakowa dopingowali kibice Śląska Wrocław. Dzięki temu stadion, który ciągle jest w trakcie przemiany z dożynkowego molocha, w jeden z najnowocześniejszych w Polsce, zapełnił się niemal po brzegi.

To miał być smutny mecz, w którym mistrzowie Polski mieli spuścić głowy, przyjąć jak najmniejszy wymiar kary od Lecha i czekać na decyzje po porażce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów z Levadią Tallin. Właściciela Wisły Bogusława Cupiała na trybunach nie było. Jedni mówią, że wisi na telefonie szukając zastępców dla tych, którzy ośmieszyli jego klub, inni - że decyzje już dawno zostały podjęte, a Cupiał czeka tylko na odpowiedni moment, by przedstawić swój punkt widzenia.

Wisła w Lubinie nie spuściła głowy, walczyła ambitnie, a w drugiej połowie powinna wykorzystać przewagę i przywieźć do Krakowa puchar pocieszenia. Co prawda szybko straciła bramkę po strzale Roberta Lewandowskiego, a później tylko dzięki błędnej decyzji sędziów uniknęła drugiej, ale pokazała, że potrafi szybko zapominać o klęskach.

Maciej Skorża po meczu w Tallinie mówił o swoim błędzie i chyba miał rację. Wisła za późno rozpoczęła przygotowania. Rok temu pierwsze spotkanie rozegrała 30 lipca, w tym sezonie nie zmieniła planów, mimo że mecze z mistrzami Estonii zostały zaplanowane na dwa tygodnie wcześniej. Levadia miała być na tyle słaba, by poradzić sobie z nią nawet w środku okresu przygotowawczego. Na nieszczęście Skorży i całej polskiej piłki - okazała się mocniejsza.

Piłkarze z Krakowa wyrównali jeszcze w pierwszej połowie, a później pokazali, że nie są znudzeni współpracą z trenerem. Zaufanie Skorży okazali też kibice, kilkakrotnie skandując jego nazwisko. Nawet Mariusz Pawełek, któremu od ponad roku wmawia się, że na mistrza Polski jest za słaby, udowodnił, że potrafi bronić jakby na przekór wszystkim. Lech wygrał po rzutach karnych, kiedy strzały Piotra Brożka i Patryka Małeckiego obronił Kasprzik.

Sądnym dniem dla Wisły ma być wtorek. Wszystko wskazuje jednak na to, że Cupiał nie zwolni trenera. Kandydatura Franciszka Smudy nie była ponoć nawet brana pod uwagę. Chociaż kiedy Lech jesienią wygrywał w Krakowie 4:1, właściciel Wisły powiedział trenerowi Lecha, że kiedyś go jeszcze zatrudni, by zbudował taką drużynę jak w Poznaniu, później zraził się do Smudy, który w jednym z wywiadów stwierdził, że chciałby prowadzić Lecha do końca kariery.

Wiadomo jednak, że za kompromitację Wisły w Europie ktoś musi odpowiedzieć, a skoro nie Skorża, może paść na dyrektora sportowego Jacka Bednarza. Bednarz ze Skorżą od jakiegoś czasu nie rozumieją się najlepiej. Trener wypracował sobie u Cupiała taką pozycję, jaką wcześniej miał Henryk Kasperczak - mógł sprowadzać piłkarzy z pominięciem lub przy minimalnej pomocy Bednarza.

Przegrywając z Levadią Wisła straciła około dwóch milionów euro, nie awansując do fazy grupowej - około siedmiu. Cupiał może szukać oszczędności sprzedawać piłkarzy. Pod koniec poprzedniego sezonu najwartościowszym był Paweł Brożek, jednak kiedy zaczął go obserwować Fulham, pokazał głównie efektowne rozkładanie rąk i dyskusje z sędziami. Może odejść Radosław Sobolewski, który w nowym kontrakcie miał mieć zawartą klauzulę, że jeśli drużyna nie awansuje do Ligi Mistrzów - będzie mógł zmienić otoczenie.

Na konferencji prasowej Skorża wyglądał tak smutno, jak po zakończeniu meczu w Tallinie. Trener chyba liczy na to, że Cupiał da mu kolejną szansę.

[ramka][b]Wisła Kraków - Lech Poznań 1:1, karne 3:4.[/b] Bramki: 1:0 Robert Lewandowski (9), 1:1 Junior Diaz (37). Żółta kartka: Wisła - Marcelo, Paweł Brożek, Junior Diaz. Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 8500. [/ramka]

[ramka][b]Wisła:[/b] Mariusz Pawełek - Patryk Małecki, Marcelo, Arkadiusz Głowacki, Piotr Brożek, Pablo Alvarez, Junior Diaz (66. Tomas Jirsak), Piotr Ćwielong (71. Wojciech Łobodziński), Radosław Sobolewski, Andraż Kirm, Paweł Brożek. [/ramka]

[ramka][b]Lech:[/b] Grzegorz Kasprzik - Ivan Djurdjevic, Manuel Arboleda, Tomasz Bandrowski, Jakub Wilk(75. Haris Handzic), Robert Lewandowski, Hernan Rengifo (72. Krzysztof Chrapek), Semir Stilic, Sławomir Peszko, Bartosz Bosacki, Marcin Knut. [/ramka]

 

Kasprzik debiutował w oficjalnym meczu Lecha Poznań. Sprowadzony latem z Piasta Gliwice bramkarz z biografią, w której znajduje się miejsce nawet na kilka miesięcy w areszcie za bójkę, najpierw popełnił błąd przy wyrównującym golu Juniora Diaza, by w konkursie rzutów karnych dać nowemu klubowi pierwsze w tym sezonie trofeum.

Mecz o superpuchar zorganizowany został w Lubinie nieprzypadkowo. Kibice obu drużyn mieli do pokonania mniej więcej taką samą drogę, poza tym fani miejscowego Zagłębia wspierają Lecha, a drużynę z Krakowa dopingowali kibice Śląska Wrocław. Dzięki temu stadion, który ciągle jest w trakcie przemiany z dożynkowego molocha, w jeden z najnowocześniejszych w Polsce, zapełnił się niemal po brzegi.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów: Zamach na tron się powiódł, Europa czeka na nowego króla
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real abdykował, znamy pary półfinałowe
Piłka nożna
Barcelona i Wojciech Szczęsny nie są już niezwyciężeni. To sygnał ostrzegawczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Czy Real Madryt opuści w środę tron?