– Każdy trener ma swoją Cracovię – mówił trener Rafał Ulatowski, tłumacząc dlaczego po zwolnieniu z Krakowa przez długi czas nie mógł znaleźć pracy. Cracovia to klub-symbol, jeden z nielicznych w Polsce, które płacą na czas, mają piękny stadion i niezłych piłkarzy, ale nie potrafią osiągnąć oczekiwanych sukcesów.
Cracovia wróciła do ekstraklasy w 2004 roku po dwudziestu latach tułania się w niższych ligach. Właściciel klubu Janusz Filipiak mówił, że taki sukces w jego hierarchii stoi wyżej od stworzenia firmy ComArch. Przez osiem lat w ekstraklasie drużyna niczym się jednak nie wyróżniła, zwiedzała dolne rejony tabeli, kolejni dyrektorzy sportowi pudłowali z transferami, brakowało zrozumienia z trenerami i w końcu Cracovia spadła.
Wojciech Stawowy wprowadził ją do ekstraklasy wtedy, wprowadził i teraz, zaledwie po roku gry w pierwszej lidze, ale nie ma już tak mocnej pozycji, jak kiedyś. Filipiak nie proponuje mu już dziesięcioletniego kontraktu i chociaż teraz zaprzecza, pod koniec sezonu szukał dla niego zastępcy. Cracovia awansowała rzutem na taśmę, wykorzystując słabość Termaliki, która straciła punkty w końcówce. Stawowy nie był pewny posady nawet po zakończeniu rozgrywek. Do pracy w Krakowie przymierzani byli Michał Probierz i Piotr Stokowiec. Mówiło się nawet o Tomaszu Hajcie.
– Trener Stawowy jest odpowiedzialny za taktykę i jeśli chodzi o to, nikt nie będzie mu się wtrącał do pracy. Musiał jednak zaakceptować, że klub ma swoją politykę transferową i cieszę się, że dalej jest nam po drodze – mówi „Rz" Filipiak.
Dwóch doświadczonych, dwóch młodych – to model, który ma wystarczyć Cracovii do ponownego zadomowienia się w ekstraklasie. Doświadczeni to Marcin Kuś i Dawid Nowak, który wreszcie ruszył się z Bełchatowa i być może poza zarabianiem pieniędzy zajmie się grą w piłkę. Młodzi to Tomasz Wełna i Bartosz Żurek, którzy mają dać drużynie trochę polotu.