Najgorszy mecz za kadencji Berga

Do tradycji i historii polskiego futbolu weszło już określenie „zwycięski remis”, a Legię w Lokeren kilka minut dzieliło od „zwycięskiej porażki”.

Publikacja: 27.11.2014 21:09

Najgorszy mecz za kadencji Berga

Foto: AFP

Decydująca o niepowodzeniu Legii bramka padła trzy minuty przed końcem w odległym o prawie 4 tysiące kilometrów Trabzonie. W rozgrywanym równolegle spotkaniu, Turcy pokonali Metalist Charków 3:1 i przy porażce Legii w Belgii oznacza to, że losy pierwszego miejsca w grupie – czyli rozstawienia przy losowaniu 1/16 finału – rozstrzygną się 11 grudnia w Warszawie w bezpośrednim starciu Legii z Trabzonsporem.

Lokeren zakończyło imponującą serię mistrza Polski – ośmiu zwycięskich meczów z rzędu w europejskich pucharach. Belgowie byli zespołem lepszym, szybko wyszli na prowadzenie i później długimi momentami grali przede wszystkim mądrzej od Legii. Gdyby nie świetne interwencje Dusana Kuciaka, warszawianie mogli stracić więcej niż tylko jednego gola. Coś złego i do tej pory pod kierownictwem Henninga Berga niespotykanego, działo się w linii defensywnej Polaków. W obronie było nerwowo, stoperzy mylili się, źle interweniowali, sami prokurowali niebezpieczne sytuacje. Jakub Rzeźniczak stracił zimną krew i tak zapalczywie dyskutował z sędzią po jednej z jego decyzji, że dostał żółtą kartkę i w decydującym meczu z Trabzonsporem nie zagra.

Źle wyglądała gra dwóch defensywnych pomocników. Lokeren wyszło na prowadzenie, którego nie oddało już do końca meczu, po tym jak piłkę w środku pola stracił Ivica Vrodljak. Niemalże identyczny błąd chorwacki kapitan Legii popełnił rok temu w meczach eliminacyjnych Ligi Mistrzów przeciwko Steaule Bukareszt. Nie wyszedł mecz Tomaszowi Jodłowcowi, który podejmował niemal same złe decyzje. Gdy trzeba było podawać, dryblował i piłkę holował, gdy warto było futbolówkę przytrzymać – niepotrzebnie decydował się na długie podania. Jodłowiec jest jednym z tych zawodników, który wykonał największy postęp pod okiem Berga. I to był jeden z najgorszych meczów w wykonaniu defensywnego pomocnika za kadencji Norwega. Podobnie zresztą jak całego zespołu.

Legia miała swoje szanse – najlepszą zmarnował Ondrej Duda, który po podaniu Michała Żyro (poprzedzonym kapitalnym i ekwilibrystycznym przyjęciem piłki) z bardzo bliska – stojąc jakieś 4 metry od bramki – uderzył bardzo mocno, ale trafił tylko w boczną siatkę.

Po meczu Duda przyznał w rozmowie z nc+, że być może legionistom zaszkodziła świadomość, że mają już zapewniony awans. Porażka i zimny prysznic przyszły jednak w najlepszym z momentów. Legia i tak jest pewna, że zagra wiosną w Europie, a przynajmniej jej piłkarze i trenerzy zobaczyli, że jeszcze dużo pracy przed nimi.

Lokeren – Legia 1:0 (1:0)

Bramka: H. Vanaken 7

Żółte kartki: A. Patosi (Lokeren); J. Rzeźniczak, Gilherme, T. Jodłowiec (Legia).

Widzów: 6 500.

Sędziował: Michalis Koukoulakis (Grecja)

Decydująca o niepowodzeniu Legii bramka padła trzy minuty przed końcem w odległym o prawie 4 tysiące kilometrów Trabzonie. W rozgrywanym równolegle spotkaniu, Turcy pokonali Metalist Charków 3:1 i przy porażce Legii w Belgii oznacza to, że losy pierwszego miejsca w grupie – czyli rozstawienia przy losowaniu 1/16 finału – rozstrzygną się 11 grudnia w Warszawie w bezpośrednim starciu Legii z Trabzonsporem.

Lokeren zakończyło imponującą serię mistrza Polski – ośmiu zwycięskich meczów z rzędu w europejskich pucharach. Belgowie byli zespołem lepszym, szybko wyszli na prowadzenie i później długimi momentami grali przede wszystkim mądrzej od Legii. Gdyby nie świetne interwencje Dusana Kuciaka, warszawianie mogli stracić więcej niż tylko jednego gola. Coś złego i do tej pory pod kierownictwem Henninga Berga niespotykanego, działo się w linii defensywnej Polaków. W obronie było nerwowo, stoperzy mylili się, źle interweniowali, sami prokurowali niebezpieczne sytuacje. Jakub Rzeźniczak stracił zimną krew i tak zapalczywie dyskutował z sędzią po jednej z jego decyzji, że dostał żółtą kartkę i w decydującym meczu z Trabzonsporem nie zagra.

Piłka nożna
W finale Ligi Mistrzów nie będzie trzech Polaków. Inter zagra z Paris Saint-Germain
Piłka nożna
Barcelona nie wygra Ligi Mistrzów. Wrócą jeszcze silniejsi
Piłka nożna
Dembele. Geniusz z piłką przy nodze
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku