Spotkań starych znajomych będzie zresztą więcej. Borussia walczyła z Juventusem w 1997 roku o triumf w LM (zwycięstwo 3:1), a cztery lata wcześniej o Puchar UEFA (porażka 1:6 w dwumeczu). Atletico i Bayer Leverkusen mierzyły się w fazie grupowej Ligi Europejskiej 2010/2011 (dwa razy 1:1). Tylko Szachtar i Bayern oraz FC Porto i FC Basel nie grały ze sobą wcześniej i nie ma w ich rywalizacji dodatkowych podtekstów, takich jak w ostatniej parze: Arsenal – AS Monaco.
Arsene Wenger, od 1996 roku trenujący londyńczyków, spędził wcześniej siedem lat w klubie z księstwa. Zdobył z nim mistrzostwo (1988) i puchar Francji (1991), dotarł do finału nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów (1992), w którym uległ 0:2 Werderowi Brema. – Mam z Monako wspaniałe wspomnienia. Dali mi szansę, chociaż byłem młody. To mój pierwszy dom – mówił jeszcze przed losowaniem Wenger.
„Trener będzie szczęśliwy" – napisał na Twitterze Mesut Oezil, a Aaron Ramsey dodał: „Naszych kibiców czeka świetny wyjazd". Angielska prasa jest zgodna: to wymarzone losowanie dla Arsenalu, który w czterech ostatnich sezonach trafiał w 1/8 finału na Barcelonę, Milan oraz dwukrotnie na Bayern. Wreszcie jest szansa na ćwierćfinał.
Na Wyspach spodziewają się, że zimowe wieczory mogą być koszmarem dla Chelsea i Manchesteru City. Londyńczycy przed rokiem męczyli się z PSG, awansowali do półfinału dzięki bramce strzelonej w 87. minucie rewanżu. Ale Jose Mourinho życzył sobie powtórki ze względu na małą odległość do Paryża.
Szejkom z Manchesteru marzenia o podboju Europy wybiła z głowy w 1/8 finału Barcelona.