Reklama
Rozwiń

Artyści ataku przeciw wirtuozom murarstwa

Finał Ligi Mistrzów. Jutro w Berlinie FC Barcelona i Juventus Turyn zagrają o najważniejszy klubowy puchar w Europie.

Aktualizacja: 05.06.2015 20:28 Publikacja: 05.06.2015 18:41

Foto: AFP

Stefan Szczepłek z Berlina

Finału Ligi Mistrzów w Berlinie jeszcze nie było. W Monachium odbywał się trzykrotnie, gościło go Gelsenkirchen, a Berlin jeszcze nie. Z jednej strony Bramy Brandenburskiej, od Unter den Linden UEFA wystawiła Puchar Mistrzów, z którym można sobie zrobić zdjęcie. Nie wykluczam, że będzie tu stał jeszcze jutro do wieczora, bo jest kilka kopii tego trofeum. Jedna z nich stała obok piłkarzy na konferencjach prasowych. Właściwe otrzyma zwycięzca na Stadionie Olimpijskim. Tłok do fotografii olbrzymi, taki sam jak do znajdującego się obok sklepu UEFA. Ceny z każdym rokiem coraz wyższe. Za okolicznościowy szalik trzeba zapłacić 20 euro (w Warszawie na finał Ligi Europejskiej kosztował 80 złotych), za czapeczkę też 20, za T-shirt 30 euro. A kolejka stoi.

Po drugiej stronie bramy, gdzie czterej pancerni, Marusia i Szarik robili sobie w 1945 zdjęcia, ułożono boisko piłkarskie ze sztuczną trawą. Grają sobie kibice, ale w piątek wystąpiły dawne gwiazdy futbolu: Fabrizio Ravanelli, David Trezeguet, Marcelo Salas. To od kilku lat też stały element finałów. Siedem lat temu, kiedy finał rozgrywano w Moskwie, takie boisko znajdowało się na Placu Czerwonym. Lenin nie wiedział co to piłka nożna, a Stalin nie mógł na nią patrzeć, bo był wrażliwy. Nawiasem mówiąc Hitler też za futbolem nie przepadał. Historycy odnotowali, że bodaj tylko raz czy dwa był na meczu.

Nikogo to dziś nie obchodzi. Komu jeszcze Berlin kojarzy się z wojną? Kibice Barcelony i Juventusu stoją karnie w kolejkach do fotografii z pucharem i do kas. Prawią sobie komplementy, na okolicznościowych koszulkach noszą emblematy obydwu finalistów. Przed finałem Pucharu Polski nie mogłem kupić takiego „łączonego" szalika. Pan, który sprzedał mi szalik Legii z okolicznościowym nadrukiem, na którym zabrakło słowa „Lech" powiedział, że nikt nie odważył się wyprodukować takich szalików, ze względu na nienawiść obydwu klubów do siebie. Stadiony mamy już na poziomie europejskim ale kibiców jeszcze nie. Taki finał to dobra lekcja wzajemnego szacunku i tolerancji.

Wszyscy mówią, że faworytem jest Barcelona. To logiczne. Kiedy patrzy się na jej skład - trudno się dziwić. Drogę do finału Barcelona zaczynała od niespodziewanej porażki w grupie z PSG 2:3, ale to była tylko drobna wpadka, zły dobrego początek. Potem szło już jak z płatka: dziewięć zwycięskich meczów z rzędu i porażka na koniec z Bayernem, na którą Katalończycy mogli sobie pozwolić. W każdym z tych meczów Barcelona zdobywała bramki. W 38 spotkaniach całego sezonu ligowego wbiła ich w sumie 110. Przegrała tylko cztery razy.

Juventus jest pod tym względem lepszy - poniósł tylko trzy porażki w 38 meczach ligowych. Wiadomo, że turyńczycy nie mają takiej siły uderzeniowej jak Barcelona, bo na świecie nie ma drugiego takiego ataku jak Leo Messi, Luis Suarez i Neymar. Trzeba go będzie jakoś zneutralizować. Włosi są mistrzami w przeszkadzaniu grającym ładniej i skuteczniej od nich. Mają poza tym w bramce Gianliugiego Buffona a w pomocy rozgrywającego w starym stylu - Andrea Pirlo. Andrea Barzagli i Leonardo Bonucci to obrońcy, którzy mają trzem barcelońskim asom wybić piłkę z głów. Miał z nimi być Giorgio Chiellini, ale w środę na treningu doznał kontuzji mięśni łydki i nie wystąpi w finale. To najpoważniejsza strata Juventusu.

Trzy lata temu, w finale Euro 2012 w Kijowie Hiszpanie rozbili Włochów 4:0. Z tamtego finału w Berlinie powinniśmy zobaczyć pięciu Włochów (Buffon, Bonucci, Barzagli, Pirlo, Claudio Marchisio) i czterech Hiszpanów (Gerard Pique, Sergio Busquets, Xavi, Iniesta). Czy coś z tego może wynikać? Przecież w tamtym Euro nie mogli brać udziału Argentyńczyk (Messi), Urugwajczyk (Suarez) i Brazylijczyk (Neymar).

Trener Juventusu Massimiliano Allegri na każdym kroku podkreśla klasę przeciwnika. Wie co robi. Jeśli Juventus zwycięży, będzie się mówiło o skromności i szacunku trenera dla katalońskiego klubu. Jeśli przegra - świat uzna, że tak być musiało. Zależy jednak jaki będzie przebieg wydarzeń na boisku. Do jednego meczu można się przygotować tak, aby wytrącić przeciwnikowi atuty. Rewanżu nie będzie. Juventus może, Barcelona musi.

Giorgio Chiellini powiedział, że Juventus przygotowywał się do meczu z Barceloną jak do półfinałowego z Realem. Skoro udało się zatrzymać Cristiano Ronaldo, Karima Benzemę i Garetha Bale'a to znaczy, że można i zabójcze trio z Barcelony. A z drugiej strony: „nawet taka trójka najlepszych na świecie to jeszcze nie jest cała drużyna" - podkreślił Chiellini w rozmowie z UEFA.com.

Juventus brał udział w siedmiu finałach, wygrał dwa. Barcelona też w siedmiu - wygrała cztery. Remisów tutaj nie ma. Dla Polaków Juventus to Zbigniew Boniek i jego zwycięstwo w roku 1995. W Barcelonie żaden polski piłkarz jeszcze nie grał. Obydwa kluby zdobyły w tym sezonie w swoich krajach tytuły mistrzowskie i puchary. Walczą więc o trzecią koronę.

W zgłoszonych do UEFA kadrach obydwu klubów znaleźli się zawodnicy z jedenastu krajów. Na liście Juventusu jest dwunastu Włochów, trzech Francuzów, po dwóch Argentyńczyków i Hiszpanów oraz Brazylijczyk, Chilijczyk i Szwajcar.

W Barcelonie gra czternastu Hiszpanów czterech Brazylijczyków, dwóch Argentyńczyków, Belg, Chilijczyk, Chorwat, Niemiec, Francuz i Urugwajczyk. Jedynym Niemcem w berlińskim finale będzie bramkarz Marc-Andre ter Stegen, którego Barcelona kupiła w ubiegłym roku z Borussii Moenchengladbach. Grał on w towarzyskim meczu przeciw Polsce w Hamburgu, w maju ubiegłego roku.

Na mieście tłok, w biurze prasowym także. Proces odbioru akredytacji i biletów trwał w piątek około godziny. Kto odkłada to na sobotę - może nie zdążyć na mecz. W biurze prasowym pod stadionem trudno znaleźć wolne miejsce. Kiedy już mi się udało, po jakimś czasie na przeciwko usiadł Christo Stoiczkow, legenda Barcelony lat dziewięćdziesiątych. Niewiele się zmienił od czasu, kiedy był czołowym napastnikiem Europy i świata. - Mieszkam w Stanach Zjednoczonych, nic nie muszę, pracuję jako komentator dla czystej przyjemności. I jestem spokojny bo Barcelona oczywiście wygra - powiedział.

Gdyby nie wygrała, to byłaby niespodzianka. Ale z Włochami nigdy nic nie wiadomo. Może to będzie dzień najbardziej pożądanego piłkarza w Europie, 22-letniego Francuza Paula Pogby. Może Argentyńczyk Carlos Tevez zagra jak kilka lat temu, kiedy znajdował się w pierwszej piątce napastników świata? Chilijski pomocnik Arturo Vidal i hiszpański napastnik Alvaro Morata są w stanie napsuć krwi każdej defensywie świata. Barcelona wygrywa na papierze, ale będzie musiała zapracować na sukces na boisku.

Prawdopodobne składy:

Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Dani Alves, Gerard Pique, Javier Mascherno, Jordi Alba - Ivan Rakitić, Sergio Busquets, Andres Iniesta - Leo Messi, Luis Suarez, Neymar.

Juventus: Gianlugi Buffon - Stephan Lichtsteiner, Leonardo Bonucci, Andrea Barzagli, Patrice Evra - Claudio Marchisio, Andrea Pirlo, Paul Pogba, Arturo VIdal - Carlos Tevez, Alvaro Morata.

Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku