Czwartkowy przeciwnik Lecha Poznań w ostatniej rundzie eliminacji – Videoton Székesfehérvár – jest nie tylko ulubionym zespołem premiera, ale także klubem, który doskonale obrazuje obecny stan rzeczy na Węgrzech rządzonych przez partię Viktora Orbána – Fidesz. Granica między tym, co państwowe i prywatne, jest nie do końca jasna, a związki Orbána i jego bogatych kolegów z piłką nożną wyjątkowo ścisłe.
Właścicielem Videotonu jest István Garancsi, nie tylko przyjaciel, ale i były partner biznesowy Orbána. Numer 48. na liście najbogatszych Węgrów. W 2010 roku firma Mahir próbowała kupić jedną z największych agencji reklamowych na Węgrzech ESMA. Był to łakomy kąsek, gdyż miała ona wyłączność na umieszczenie reklam na ulicznych latarniach. Do transakcji nie doszło, gdyż Mahir nie był w stanie zapłacić żądanej sumy.
W lipcu 2012 roku Fidesz zreformował prawo drogowe i zabronił wywieszania billboardów na latarniach – wartość ESMA z dnia na dzień bardzo spadła. W kwietniu tego roku agencja została kupiona przez Gar-Dam, której właścicielem jest Garancsi. Dziwnym zbiegiem okoliczności już na początku czerwca w parlamencie głosowano nad przywróceniem możliwości reklamowania się na latarniach. Na razie się nie udało, ale kolejne głosowanie wkrótce i nikt nie ma wątpliwości, że właściciel Videotonu za chwilę będzie także magnatem reklamowym.
Reklama na latarniach
To nie pierwszy tego typu dziwny biznes między kontrolowanymi przez rząd spółkami a firmami Garancsiego. W 2014 roku na jaw wyszło, że inna firma właściciela Videotonu, dostała za bezcen gaz od rządu, który później z ogromnym zyskiem sprzedawała na rynku komercyjnym. Garancsi jest też większościowym udziałowcem w Mobil Adat, spółce, która ma wyłączność na instalowanie oprogramowania łączącego elektroniczne kasy fiskalne, wymagane w handlu, z serwerami urzędu podatkowego.
Za coś takiego trzeba się odwdzięczyć – bez Garancsiego nie byłoby ukochanego dziecka premiera – piłkarskiej Akademii Ferenca Puskasa. Właściciel Videotonu pożyczył Orbanowi 600 mln forintów (koło 2 mln euro) na tę inwestycję w 2007 roku, gdy obecny premier chwilowo był liderem opozycji. Od początku nie było do końca wiadomo, czym tak naprawdę Akademia Ferenca Puskasa ma być. Z jednej strony była to prywatna inicjatywa Orbána, który postanowił uratować węgierski futbol, ale zainwestował w Akademię także Węgierski Związek Piłki Nożnej, a z czasem i wielu najbogatszych Madziarów.