Wciąż fatalnie spisuje się Lech Poznań. Mistrz Polski przegrał już piąte spotkanie – tym razem u siebie z niespodziewanym, ale zasłużonym liderem tabeli Piastem Gliwice. Maciej Skorża dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, ale w końcu doczekał się też powrotu do zdrowia ostoi defensywy z poprzedniego sezonu Paulusa Arajuuriego.
Ale co z tego, skoro najpierw błąd popełnił zastępujący Karola Linetty'ego Abdul Aziz Tetteh, a następnie właśnie fiński rekonwalescent dał się wyprzedzić Michalowi Vackowi i Piast wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał.
Przed pierwszym meczem szóstej kolejki w lidze ostały się już tylko dwie niepokonane drużyny – Wisła i Pogoń. I to właśnie mecz między tymi zespołami rozpoczynał rywalizację. Przed spotkaniem trener Pogoni Czesław Michniewicz żartował, że okaże się, czy będzie „jeden zabity czy dwóch rannych". I chociaż Wisła już w 18. minucie jako pierwsza strzeliła gola – wątpliwy rzut karny wykorzystał Rafael Crivellaro – to jednak koniec końców trupów nie było. Z równie wątpliwego rzutu karnego wyrównał w końcówce spotkania Adam Frączczak. Tym samym w ekstraklasie wciąż są jeszcze dwie drużyny bez porażki.
Michniewicz jednak tego spotkania dobrze wspominać nie będzie. Po godzinie gry sędzia Jarosław Przybył odesłał żywo reagującego trenera na trybuny. Szkoleniowiec twierdzi, że spytał tylko arbitra technicznego, dlaczego nie został podyktowany rzut wolny za faul na Rafale Murawskim. Na konferencji prasowej zarzekał się, że nie używał nieparlamentarnych słów.
Po meczu Michniewicz był wściekły. – Przybywa Przybył do Szczecina i może wszystko. Sędzia techniczny zasygnalizował coś głównemu i zostałem odesłany na trybuny – miotał się trener Pogoni.