Jeszcze przed losowaniem Maciej Skorża, pytany o potencjalnego rywala, stwierdził, że chciałby zrewanżować się mistrzowi Szwajcarii za porażkę w eliminacjach Champions League. Lech odpadł z klubem z Bazylei w trzeciej rundzie kwalifikacji, ale w decydującej fazie zespół z St. Jakobs Park, na którym zostanie rozegrany tegoroczny finał LE, nie sprostał Maccabi Tel Awiw.Stąd jego obecność w LE.
Zobaczymy czy Skorża potrafi wyciągać wnioski z porażek. Już rewanż w Bazylei był w wykonaniu piłkarzy mistrza Polski znacznie lepszy niż pierwsze spotkanie, ale należy też pamiętać, że Szwajcarzy nie musieli specjalnie się wysilać mając potężną zaliczkę z Poznania (wygrali 3:1). Basel było losowane z pierwszego koszyka i jest faworytem grupy. Helweci w zeszłym sezonie grali w 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdzie lepsze okazało się Porto.
Trenerem Basel był wówczas Portugalczyk Paulo Sousa, który na początku tego sezonu, mimo kolejnego tytułu w lidze, odszedł do Fiorentiny, czyli zespołu, z którym los skrzyżował Lecha i Basel w grupie I.
Także Legia zmierzy się z przedstawicielem włoskiej czołówki – Napoli. W obu klubach można znaleźć kilka gwiazd światowego formatu – w Neapolu kapitanem i najważniejszym piłkarzem jest słowacki pomocnik Marek Hamsik, a w ataku występuje argentyński wicemistrz świata Gonzalo Higuain. We Florencji drugą młodość przeżywa hiszpański skrzydłowy Joaquin, rozgrywającym jest Chilijczyk Matias Fernandez, który niegdyś uważany był za gigantyczny talent, a gole strzela Giuseppe Rossi.
Od zeszłego sezonu decyzją UEFA zwycięzca LE ma zagwarantowane miejsce w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. To ogromne zwiększenie prestiżu tych rozgrywek, a także gwarancja poważnego podejścia do pucharu, który niektórzy nazywali „rozgrywkami pocieszenia", zespołów z czołowych lig europejskich. Fiorentina i Napoli to kluby, które w ostatnich latach w każdym niemal sezonie walczą o awans do Champions League. Dla nich awans poprzez LE jest z pewnością wartościową opcją.