Korespondencja z Rzymu
Niczego nie zmieniła niedzielna porażka w Neapolu 1:2, bo spotkały się najlepiej grające obecnie ekipy Serie A. Fachowcy uznali, że był to najpiękniejszy mecz sezonu, pokaz pulsującego, wyrafinowanego futbolu.
„Gazzetta dello Sport” pisała o spektaklu godnym głównych pretendentów do tytułu i o tym, że „Fiołki były piękne, ale Higuain jeszcze piękniejszy”. Chodzi o grającą od 87 lat na fioletowo Fiorentinę i strzelca decydującej bramki dla Napoli. W Lidze Europejskiej trudno o groźniejszych rywali (z Napoli gra Legia). Oba włoskie kluby doszły w poprzedniej edycji do półfinałów.
Bracia Della Valle
Baty, jakie Fiorentina dostała w półfinale od Sevilli (0:2 i 0:3), okazały się błogosławieństwem – jak mówią dziś kibice z Florencji – bo w efekcie Vincenzo Montellę, kiedyś kieszonkowego napastnika AS Romy, na ławce trenerskiej zastąpił Portugalczyk Paolo Sousa.
Początkowo było to traktowane jako czarna niewdzięczność, bo Fiorentina Montelli z budżetem trzy razy mniejszym od potentatów (Juventus, Milan, Inter, Roma), sporo skromniejszym niż Napoli i Lazio, przez trzy lata z rzędu zajmowała czwarte miejsce w Serie A. Montella zirytowany krytyką po porażkach z Sevillą najpierw pokłócił się z fanami, a potem sam zaczął w mediach krytykować właścicieli za transferowe skąpstwo i zbyt wysokie wymagania. Bracia Della Valle (torebki i buty Tod’s) nie mieli wyjścia i musieli go zwolnić.
Przyszedł Paolo Sousa (45 lat), przedtem trener kilku słabych angielskich klubów, węgierskiego Videotonu, Maccabi Tel Awiw i FC Basel. We Włoszech takie zawodowe CV nie jest żadną rekomendacją, więc ani florentyńscy fani, ani włoscy fachowcy zachwyceni nie byli. Sportowa kariera Sousy, bardzo dobrego gracza środka pola, budziła o wiele większy szacunek (m.in. Juventus, Borussia Dortmund, Inter i 11 lat w portugalskiej reprezentacji), ale gwarancją trenerskich umiejętności być przecież nie mogła.