Fiorentina: Zimna machina wojenna

Liga Europejska | W czwartek mecz Fiorentina – Lech Poznań. Zespół z Florencji z Jakubem Błaszczykowskim w składzie jest rewelacją sezonu we Włoszech.

Aktualizacja: 21.10.2015 08:02 Publikacja: 20.10.2015 18:19

Jakub Błaszczykowski ma we Florencji szansę na drugą karierę, po latach spędzonych w Dortmundzie

Jakub Błaszczykowski ma we Florencji szansę na drugą karierę, po latach spędzonych w Dortmundzie

Foto: PAP/EPA

Korespondencja  z Rzymu

Niczego nie zmieniła niedzielna porażka w Neapolu 1:2, bo spotkały się najlepiej grające obecnie ekipy Serie A. Fachowcy uznali, że był to najpiękniejszy mecz sezonu, pokaz pulsującego, wyrafinowanego futbolu.
„Gazzetta dello Sport” pisała o spektaklu godnym głównych pretendentów do tytułu i o tym, że „Fiołki były piękne, ale Higuain jeszcze piękniejszy”. Chodzi o grającą od 87 lat na fioletowo Fiorentinę i strzelca decydującej bramki dla Napoli. W Lidze Europejskiej trudno o groźniejszych rywali (z Napoli gra Legia). Oba włoskie kluby doszły w poprzedniej edycji do półfinałów.

Bracia Della Valle

Baty, jakie Fiorentina dostała w półfinale od Sevilli (0:2 i 0:3), okazały się błogosławieństwem – jak mówią dziś kibice z Florencji – bo w efekcie Vincenzo Montellę, kiedyś kieszonkowego napastnika AS Romy, na ławce trenerskiej zastąpił Portugalczyk Paolo Sousa.

Początkowo było to traktowane jako czarna niewdzięczność, bo Fiorentina Montelli z budżetem trzy razy mniejszym od potentatów (Juventus, Milan, Inter, Roma), sporo skromniejszym niż Napoli i Lazio, przez trzy lata z rzędu zajmowała czwarte miejsce w Serie A. Montella zirytowany krytyką po porażkach z Sevillą najpierw pokłócił się z fanami, a potem sam zaczął w mediach krytykować właścicieli za transferowe skąpstwo i zbyt wysokie wymagania. Bracia Della Valle (torebki i buty Tod’s) nie mieli wyjścia i musieli go zwolnić.

Przyszedł Paolo Sousa (45 lat), przedtem trener kilku słabych angielskich klubów, węgierskiego Videotonu, Maccabi Tel Awiw i FC Basel. We Włoszech takie zawodowe CV nie jest żadną rekomendacją, więc ani florentyńscy fani, ani włoscy fachowcy zachwyceni nie byli. Sportowa kariera Sousy, bardzo dobrego gracza środka pola, budziła o wiele większy szacunek (m.in. Juventus, Borussia Dortmund, Inter i 11 lat w portugalskiej reprezentacji), ale gwarancją trenerskich umiejętności być przecież nie mogła.

Co więcej, już w lutym tego roku Della Valle sprzedali za 30 mln euro do Chelsea znakomitego kolumbijskiego skrzydłowego Juana Cuadrado, a w lecie wypożyczyli do Besiktasu snajpera Mario Gomeza (przedtem Bayern). Poza tym przehandlowali kilku innych graczy, w tym hiszpańskiego pomocnika Joaquina i obrońcę Stefana Savicia, a niemrawe ruchy Fiorentiny na rynku transferowym wywołały najpierw niepokój, a potem protesty kibiców.

Sousie, gdy na początku kariery trenerskiej towarzyszył reprezentacji młodzieżowej Portugalii, w oko wpadł napastnik Nikola Kalinić. Udało mu się przekonać Diego Della Vale, że liczący 187 cm wzrostu Chorwat to wierna kopia Miroslava Klosego. I tak Kalinić, dziś prawdziwe objawienie Serie A, trafił do Fiołków z Dnipro Dniepropietrowsk za psi grosz – 5,5 mln euro.

Fiorentina kupiła poza tym kilku anonimowych graczy, a na koniec okna transferowego spadł jej z nieba, a raczej z Dortmundu, wychwalany teraz w Italii pod niebiosa Kuba Błaszczykowski.

Prorok Sousa

Sezon rozpoczął się dobrze, bo od zwycięstwa nad Milanem 2:0, ale wpadka z Torino (1:3) pociągnęła za sobą gwałtowne reakcje fanów. Żądali przegonienia Sousy i wywiesili transparenty: „Mercato (okno transferowe – pk) żebraków”. Ale potem przyszła seria pięciu zwycięstw z rzędu, w tym aż 4:1 w Mediolanie nad Interem. Fiorentina po raz pierwszy od 16 lat przewodziła tabeli i mimo porażki z Napoli nadal jest pierwsza. Fani najpierw przecierali oczy ze zdumienia, a potem uznali, że Sousa jest futbolowym prorokiem.

Teraz skandują jego nazwisko i przybijają mu piątki na ulicy, a nawet, co niesłychane, puścili mu w niepamięć grę w Juventusie. Niemal wszędzie poza Turynem to grzech śmiertelny. W każdym włoskim klubie piłkarz przychodzący z Juve poddawany jest wymyślnym egzorcyzmom.

Fachowcy podkreślają, że Sousa tchnął w zespół zwycięskiego ducha, a przede wszystkim zmienił drużynę grającą przedtem miękką, mało konkretną tiki-takę w wyrafinowaną, agresywną machinę wojenną. Nowy styl Fiorentiny Włosi nazwali futbolem konkretnym, a za jeden z jego symboli uznali grę Błaszczykowskiego („W porównaniu z Cuadrado kilka dryblingów mniej, za to panuje nad całą flanką, atakuje i broni” – „Gazzetta dello Sport”). Sportowe gazety piszą, że drużyna Montelli była piękna i ciepła, a ta Sousy też jest piękna, ale zimna jak lód i bezlitosna dla rywali.

Fiołki markiza

Fiorentina powstała w roku 1926. Od 84 lat gra na tym samym stadionie, blisko dworca głównego, a też bajecznego, gotycko-renesansowego starego miasta, z widoczną z daleka kopułą katedry Santa Maria del Fiore. Z trybun widać w oddali toskańskie pagórki jak z dalekiego planu płócien Leonarda. A stadion, choć kilkakrotnie modernizowany, jest historyczny. To na nim rozgrywano mecze mistrzostw świata w 1934 i 1990 roku, a zaprojektował go jeden z najwybitniejszych włoskich architektów Pier Luigi Nervi (m.in. Aula Pawła VI).

Dziś, szczególnie w porównaniu z nowymi polskimi obiektami, należący do władz miejskich stadion (43 tys.) trąci myszką, a na dodatek jest zaniedbany. Bracia Della Valle zapowiadają budowę nowego.

Fiorentina grała na początku w miłych sercu Polaka biało-czerwonych strojach, ale w 1928 roku niespodziewanie wybiegła na towarzyski mecz z Ujpestem Budapeszt w fioletowych koszulkach. Ponoć był to osobisty, estetyczny wybór założyciela i właściciela klubu markiza Luigiego Ridolfiego. Fiolet przypadł do gustu fanom i tak już zostało. Dlatego na Fiorentinę mówi się „Viola”. Ale złośliwi twierdzą, że przed meczem z Ujpestem oddano biało-czerwone trykoty do niekompetentnej pralni, z której wyszły fioletowe. Natomiast herbem od początku jest czerwona lilia na białym tle.

Fiorentina nie jest zespołem szczególnie utytułowanym. Zdobyła sześć razy Puchar Włoch (po raz pierwszy w 1940 roku i dwukrotnie mistrzostwo: w latach 1956 i 1969). Jako pierwsza włoska drużyna dotarła do finału Pucharu Europy, ulegając w 1957 roku Realowi Madryt 0:2. W roku 1961 wygrała rozgrywany jeszcze w kadłubowym składzie Puchar Zdobywców Pucharów, pokonując w dwumeczu Glagow Rangers (2:0, 2:1).

Przez lata w klubie grali znakomici piłkarze, mistrzowie i wicemistrzowie świata: Kurt Hamrin, Giancarlo Antognoni, Francesco Graziani, Pietro Vierchowod, Daniel Passarella, Roberto Baggio czy Luca Toni.

Fani szczególnym uczuciem darzą Baggio. W 1990 r. wbrew swojej woli, mimo protestów, został sprzedany do Juventusu za rekordową wówczas sumę 16 miliardów lirów. W mieście wybuchły trzydniowe zamieszki.

Korespondencja  z Rzymu

Niczego nie zmieniła niedzielna porażka w Neapolu 1:2, bo spotkały się najlepiej grające obecnie ekipy Serie A. Fachowcy uznali, że był to najpiękniejszy mecz sezonu, pokaz pulsującego, wyrafinowanego futbolu.
„Gazzetta dello Sport” pisała o spektaklu godnym głównych pretendentów do tytułu i o tym, że „Fiołki były piękne, ale Higuain jeszcze piękniejszy”. Chodzi o grającą od 87 lat na fioletowo Fiorentinę i strzelca decydującej bramki dla Napoli. W Lidze Europejskiej trudno o groźniejszych rywali (z Napoli gra Legia). Oba włoskie kluby doszły w poprzedniej edycji do półfinałów.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił