Emir wymarzył sobie nad Zatoką Perską zachodnią stolicę, ale w wersji poprawionej – nowszą, piękniejszą, jeszcze bardziej smart i jeszcze bardziej eko. Katarczycy jej budowę zaczęli od góry: niebo drapią już wieżowce, błyszczy w słońcu 88-tysięczny stadion, ale to wciąż fasada, bo w tle widać nie tylko błękit wody, ale także pokryte żwirem place i zakurzone dźwigi.
Gospodarze miasto na finał wyszykowali tak samo, jak drużynę na mecz otwarcia – nabyli know-how, zaszczepili na pustyni obce wzorce i opakowali cukierek w pełną rozmachu wizję i prawie zdążyli na czas. Można na Lusail popatrzeć, ale zamieszkać tam trudno.