Doprowadzili do łez Neymara, teraz mogą wysłać do domu Leo Messiego, czyli innego gwiazdora Paris Saint-Germain, który chciałby zejść z mundialowej sceny w glorii chwały.
Argentyńczycy spodziewali się, że ich przeciwnikiem w półfinale będą Brazylijczycy. Może nawet woleliby taki scenariusz. Nie tylko dlatego, że rywalizacja potęg z Ameryki Południowej zawsze wyzwala dodatkowe emocje i wzbudza ogromne zainteresowanie publiczności.
Z Canarinhos Argentyńczycy mają okazję grać często (w eliminacjach mistrzostw świata czy Copa America), znają doskonale ich atuty i słabości. A niedoceniana Chorwacja rywalem jest bardzo niewdzięcznym. Przekonali się o tym sami na poprzednim mundialu, gdy przegrali z nią aż 0:3 i ledwo wyszli z grupy.
Czytaj więcej
Mundial w Katarze pokazał, że z takim trenerem, jak Czesław Michniewicz świata nie zawojujemy. Ale czy z innym mielibyśmy na to szanse?
– Łatwo nie będzie. To zespół, który wymaga szacunku. Mają wielu dobrych i doświadczonych zawodników – ostrzega przed lekceważeniem Chorwatów Lautaro Martinez, który choć grał na zastrzykach przeciwbólowych, w ćwierćfinale z Holandią wszedł z ławki rezerwowych i wykorzystał decydujący rzut karny.