- Taki etap to już konkrecik. Odcinki tutaj są bardzo szybkie, więc między nami, a motocyklistami powstają znaczące różnice czasowe, ale ani na chwilę nie można tracić uważności. Priorytetem podczas etapów maratońskich jest oszczędzać siebie i quada. Hasłem na dziś jest więc: ostrożność, ostrożność i tempo! – zapowiadał Rafał Sonik przed startem.

Rajdowa karawana miała do pokonania 470 km mongolskich bezdroży na zachód od Ułan Bator. Doświadczony krakowianin, patrząc na listę startową do czwartego odcinka przewidział doskonale sytuację, która miała potem miejsce na trasie. Motocykle i quady startują w Silk Way Rally po raz pierwszy i organizator wyznaczył zbyt krótki czas pomiędzy ostatnim motocyklem ruszającym w step, a pierwszym samochodem. W efekcie już po 230km Sonika wyprzedził Nasser Al-Attiyah, a podczas tankowania… pierwsze ciężarówki.

- To co działo się w drugiej części etapu, to była gra o przetrwanie. Kiedy tylko słyszałem, że zbliża się do mnie samochód lub ciężarówka, zjeżdżałem z trasy, zatrzymywałem się i czekałem nie tylko jak przejedzie, ale również do momentu kiedy opadnie kurz. Może traciłem czas, ale priorytetem – zwłaszcza na etapie maratońskim – jest bezpieczeństwo. Niektórzy ruszali zbyt szybko w ślad za mijającymi ich kolosami i z tego powodu, choćby Max Hunt wpadł w rozpadlinę i zabrał go z trasy śmigłowiec… Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, bo momentami było naprawdę niebezpiecznie – relacjonował zwycięzca Dakaru 2015.

Sonik na biwak maratoński w Ułan Bator dojechał bez szwanku. W przeciwieństwie do Aleksandra Maksimowa, który z powodu przebitej opony stracił ponad godzinę i w klasyfikacji generalnej ma już do odrobienia ponad 90 minut. Kłopoty techniczne miał także Arkadiusz Lindner. By dotrzeć na metę, musiał skorzystać z pomocy organizatora. Będzie mógł kontynuować ściganie, ale musi się liczyć z potężną karą czasową.

Sonik po sześciu godzinach spędzonych na odcinku specjalnym, miał godzinę na dokonanie ewentualnych napraw, a następnie wstawił maszynę do parku zamkniętego. – Wymieniłem filtr powietrza, ponieważ był całkiem zapchany po jeździe w kurzu, sprawdziłem poziomy wszystkich płynów, napięcie łańcucha, ciśnienie w kołach i stan zębatek – wszystko co niezbędne, by jutro rano ze spokojem ruszyć na kolejny oes – mówi siedmiokrotny triumfator Pucharu Świata - pełen optymizmu przed piątym, liczącym 365 km etapem.