Chorwacka runda Grand Prix nie była najciekawszym widowiskiem. Zawody opóźniły się z powodu deszczu, a później mokry tor nie pozwalał na efektowną rywalizację. Większość biegów rozstrzygała się zaraz po wyjściu z pierwszego łuku. Wyprzedzanie na dystansie było możliwe w zasadzie tylko wtedy, gdy któryś z żużlowców popełniał poważne błędy na trasie.
W takich warunkach początkowo najlepiej czuli się Brytyjczycy, którzy w komplecie uplasowali się na podium po fazie zasadniczej. Do finału awansował jednak tylko jeden z nich - Robert Lambert, który w dotychczasowej karierze żadnej rundy nie wygrał, ale uchodzi za specjalistę od trudnych torów. Jego rywalami byli Bartosz Zmarzlik (piąty po fazie zasadniczej), doświadczony Australijczyk Jason Doyle i Szwed Fredrik Lindgren, dla którego już miejsce w czołowej ósemce miało być sukcesem.