Chorwacka runda Grand Prix nie była najciekawszym widowiskiem. Zawody opóźniły się z powodu deszczu, a później mokry tor nie pozwalał na efektowną rywalizację. Większość biegów rozstrzygała się zaraz po wyjściu z pierwszego łuku. Wyprzedzanie na dystansie było możliwe w zasadzie tylko wtedy, gdy któryś z żużlowców popełniał poważne błędy na trasie.
W takich warunkach początkowo najlepiej czuli się Brytyjczycy, którzy w komplecie uplasowali się na podium po fazie zasadniczej. Do finału awansował jednak tylko jeden z nich - Robert Lambert, który w dotychczasowej karierze żadnej rundy nie wygrał, ale uchodzi za specjalistę od trudnych torów. Jego rywalami byli Bartosz Zmarzlik (piąty po fazie zasadniczej), doświadczony Australijczyk Jason Doyle i Szwed Fredrik Lindgren, dla którego już miejsce w czołowej ósemce miało być sukcesem.
stawał do tej pory na podium Grand Prix Bartosz Zmarzlik
Rekordzista, Amerykanin Greg Hancock, kończył w pierwszej trójce rundy GP 69 razy
Zmarzlik, tak jak w półfinale, dobrze wyszedł spod taśmy, ale jeszcze lepiej spod bandy wystartował Doyle. Australijczyk popełnił jednak błąd w szczycie pierwszego łuku, upadł na tor, a nie niepokojony już Polak pognał do mety po 19. zwycięstwo w Grand Prix. Do słynnego Szweda, sześciokrotnego mistrza świata Tony'ego Rickardssona, brakuje mu już tylko jednej wygranej, a do lidera tej klasyfikacji, Australijczyka Jasona Crumpa - czterech.
Dwaj pozostali Polacy - Patryk Dudek i Maciej Janowski - rozczarowali i zakończyli zawody na fazie zasadniczej.