Biało-Czerwoni problemy mieli już w środowym półfinale, gdy awans zapewnili sobie dopiero po barażu z Niemcami. - Wszystko tak miało wyglądać tak naprawdę. Trochę nerwów, trochę stresu, coś napiszą, coś dopiszą - żartował Patryk Dudek. - Wszyscy o tych zawodach zapomną, jak w sobotę będzie dobry wynik. Nie ma co przeżywać. Jedziemy dalej. To jest sport, raz jest lepiej raz gorzej - mówił zawodnik, reprezentujący na co dzień Apatora Toruń.
W sobotnim finale wcale nie było jednak lepiej. O ile Bartosz Zmarzlik punktował solidnie, wygrywając trzy ze swoich sześciu biegów, to jego koledzy z reprezentacji zaprezentowali się fatalnie. Do 20 punktów dwukrotnego indywidualnego mistrza świata Dudek i Maciej Janowski dołożyli wspólnie raptem 6. Ten pierwszy przegrał na inaugurację nawet z Czechami Vaclavem Milikiem i Janem Kvechem, którzy nie są pierwszymi wyborami klubów nawet na zapleczu PGE Ekstraligi.
żużlowcy z Australii czekali na wygraną w rywalizacji zespołowej
Poprzednio wygrali w 2002 roku jeszcze w Drużynowym Pucharze Świata
Zespół dowodzony przez trenera Rafała Dobruckiego uplasował się ostatecznie na szóstym miejscu w finale, wyprzedzając jedynie Finlandię. Po fazie zasadniczej prowadziła Wielka Brytania, choć startowała osłabiona brakiem Taia Woffindena. Obrońcy tytułu o dwa punkty wyprzedzali zespoły Szwecji i Australii, które zmierzyły się w barażu o drugie miejsce w finale. Jack Holder i Max Fricke najpierw poradzili sobie ze Szwedami, zwyciężając z nimi 6:3, a chwilę później podwójnie wygrali z Brytyjczykami.
Turnieje Speedway of Nations, wprowadzone do żużlowego kalendarza w miejsce Drużynowego Pucharu Świata, rozgrywane są od 2018 roku. Do tej pory trzykrotnie w SoN triumfowali Rosjanie, a raz Brytyjczycy. Dorobek Polski to trzy srebrne medale i jeden brązowy. Niedzielny występ na torze w Vojens jest więc dla Biało-Czerwonych najgorszym w historii.