Niecodzienny był już początek meczu, bo rzadko się zdarza, by osiem pierwszych biegów zakończyło się remisami. Po 11. odsłonie na sześciopunktową przewagę wysforowali się goście, lecz jeszcze przed wyścigami nominowanymi ją roztrwonili. W pierwszym z biegów nominowanych gospodarze wygrali 4:2 i wydawało się, że są tylko trzy możliwe rozwiązania po ostatniej gonitwie: wygrana w niej gorzowian w stosunku 5:1 i ich meczowe zwycięstwo, 4:2 dla Stali i podział meczowych punktów oraz każdy inny rezultat wyścigu, oznaczający, że triumfują gospodarze.
Ale wyszło inaczej. Na pierwszym łuku ostatniego okrążenia po zderzeniu z Piotrem Pawlickim na tor upadł Szymon Woźniak. Już kwestia odpowiedzialności za to zdarzenie była kontrowersyjna. Sędzia Artur Kuśmierz po długim namyśle uznał, że leszczynianin zachował się nieprzepisowo, w związku z czym został wykluczony, a Woźniak dostał 1 punkt. Ale kto wygrał bieg? W momencie upadku Woźniaka, na prowadzeniu był Janusz Kołodziej przed Bartoszem Zmarzlikiem. Na mecie - bo wyścig nie został przerwany - dwukrotny mistrz świata wyprzedził zawodnika Unii. Aktualny Regulamin Zawodów Motocyklowych Na Torach Żużlowych stanowi, że w tym przypadku ważniejsza jest kolejność z momentu upadku, a nie na mecie, choć Zmarzlik i Kołodziej ani nie byli zamieszani w tamto zdarzenie, ani go raczej nawet nie widzieli.
Czytaj więcej
Kosmicznie wyglądające samochody w teorii zapewnią bardziej wyrównaną walkę na torze, z łatwiejszym wyprzedzaniem, ale rozpoczynające się właśnie przedsezonowe testy w Barcelonie nie dadzą jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy rywalizacja przyniesie fanom więcej emocji. Z rozstrzygnięciem tej kwestii musimy poczekać do pierwszych wyścigów, a inauguracja sezonu odbędzie się 20 marca w Bahrajnie.
Sędzia Kuśmierz zastosował jednak stare zapisy, z nieaktualnego regulaminu i zwycięstwo przyznał Zmarzlikowi. To oznaczało, że całe spotkanie zakończyło się remisem. Co dalej? Leszek Demski, wiceprzewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego, w Magazynie PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport5 przyznał, że arbiter popełnił błąd, który wypaczył wynik meczu, a rezultat może zostać zweryfikowany przez podmiot zarządzający rozgrywkami.
Drugie niedzielne starcie PGE Ekstraligi w tej sytuacji mogło zejść na dalszy plan, ale i ono trzymało w napięciu do ostatniego biegu. Goście z Włókniarza Częstochowa prowadzili tylko raz, po pierwszym wyścigu. Później w pewnym momencie przegrywali już nawet ośmioma punktami, ale przed 15. odsłoną zdołali doprowadzić do remisu. Na więcej Motor Lublin nie pozwolił. Podwójna wygrana Maksyma Drabika z Mikkelem Michelsenem dała gospodarzom drugi w tym sezonie ligowy triumf.