Organizatorzy przekonują, że będzie to najtrudniejsza edycja, od kiedy rajd przeniósł się do Ameryki Południowej. Do pokonania jest prawie 9 tysięcy kilometrów, ze stolicy Paragwaju przez Argentynę, Boliwię i ponownie Argentynę do Buenos Aires. Siedem z 12 etapów będzie mieć piaszczyste sekcje. Przygotowano sześć odcinków specjalnych powyżej 400 km – wśród nich etap maratoński z La Paz do Salty z biwakiem w Uyuni, podczas którego uczestnicy nie będą mogli korzystać z pomocy serwisu. A GPS wyznaczy tym razem tylko kierunek jazdy.
Według Sonika – jedynego polskiego kierowcy, który wygrał Dakar (w 2015 roku na quadzie) – zmiany dotyczące nawigacji oraz jazda w wysokich górach (tydzień spędzony na wysokości powyżej 3 tysięcy metrów) będą największym wyzwaniem. Przed rokiem Polak nie ukończył rajdu przez awarię silnika, ale wraca jako jeden z faworytów. Do współpracy zaprosił debiutanta, Kamila Wiśniewskiego.
Polska reprezentacja, podobnie jak przed rokiem, liczy dziesięć osób. Oprócz Sonika i Wiśniewskiego na listach startowych znajdują się czterej motocykliści (Jakub Piątek, Adam Tomiczek, Maciej Berdysz, Paweł Stasiaczek), Jakub Przygoński za kierownicą mini, pilot Sebastian Rozwadowski (w aucie Litwina Benediktasa Vanagasa) oraz mechanicy w ciężarówkach: Dariusz Rodewald (dwukrotny zwycięzca Dakaru) w załodze holenderskiej, a Michał Wrzos w belgijskiej.
Przygoński rok temu przesiadł się z motocykla do auta i w debiucie zajął 15. miejsce. Teraz celuje w pierwszą dziesiątkę. – Poprawiłem szybkość i technikę, zdobyłem doświadczenie. Jestem gotowy walczyć z najlepszymi – zapowiada.
Zabraknie polskich weteranów – Jacka Czachora, Marka Dąbrowskiego i Krzysztofa Hołowczyca, a także Adama Małysza. Wystarczy przypomnieć, że w 2015 roku Hołowczyc stanął na najniższym stopniu podium.