Walka na bezdrożach Sahary od początku przynosi wielkie emocje. W piątek pierwszy na mecie stawił się Aleksander Maksimow, ale Rosjanin otrzymał trzy minuty kary i spadł na drugą pozycję.
– Początek dzisiejszej rywalizacji był dość nerwowy. Nie otrzymaliśmy roadbooka na niemal 350-kilometrową dojazdówkę. Prowadził nas organizator, który najpierw zostawił grupę 30 motocyklistów i quadowców na stacji benzynowej, a potem nie trafił na start. Jechaliśmy sami, z duszą na ramieniu, przez szary świt, ale na szczęście ludzie tu są bardzo życzliwi i na skrzyżowaniach pokazywali nam drogę, którą przejechała poprzedzająca nas grupa – opowiadał krakowianin.